Saul a sprawa polska

Każdy człowiek jest prowadzony przez Ducha »mądrzejszego od mądrości i rozumniejszego od rozumu«, ale dowiaduje się o tym - jeśli w ogóle się dowiaduje - o wiele później. Słowa ks. Józefa Tischnera doskonale wyrażają to, co w doświadczeniu sumienia najważniejsze, a co winno być przywołane w trwającej od kilku miesięcy dyskusji na temat kształtowania sumień w polskim Kościele.

25.04.2004

Czyta się kilka minut

Zdaniem jednych dotychczasowe wychowanie oparte na autorytecie, w dużej mierze autorytarne, zorientowane jest na takie wpajanie prawa moralnego, które wyklucza autonomię moralną, czyli de facto niszczy “sumienie człowieka wolnego", a z człowieka-podmiotu czyni człowieka-przedmiot. Zdaniem innych, katolicka formacja sumienia opiera się głównie na uświęconej tradycji wzbudzania jego wyrzutów i zawstydzania (przez silne odniesienia do grzechu pierworodnego), a kończy na lękowym pytaniu o to, “co i na ile jeszcze mi wolno, abym nie czuł się winny?". Czynnikiem decydującym o kształcie działania nie jest wolność i odpowiedzialność, ale strach przed piekłem, którego wyobrażenia są polskim chrześcijanom bliższe niż obraz Boga miłującego.

Trudno się z takimi diagnozami zgodzić. Jeszcze trudniej z proponowanymi metodami przeciwdziałania: usprawiedliwianiem zachowań sprzecznych z nauczaniem moralnym Kościoła, prawem do błędnego sumienia oraz intensywniejszą lekturą Freuda. Jeżeli się z tym nie zgadzam, to nie w imię fideizmu czy tropienia herezji. Proponowaną analizą biblijno-teologiczną pragnę przyczynić się do tego, aby możliwie najlepiej ukazała się nam złożona prawda o sumieniu człowieka. Spieram się o Kościół i sumienie z racji doniosłości tematu i z szacunku dla polemistów.

Szukając odpowiedzi na pytanie, jak Kościół w Polsce może lepiej niż dotąd kształtować sumienia wierzących, należy zdać sobie sprawę z tego, co jest istotą sumienia. Wypracowane w filozofii i teologii sposoby mówienia o tym można z grubsza ująć w kilka kategorii. Która z nich najlepiej opisuje sumienie współczesnego, zdrowego psychicznie chrześcijanina?

Trybunał rozumu

Sumienie bywało rozumiane jako bezwiedne echo obiektywnego prawa ustanowionego przez najwyższy autorytet publiczny (grecka polis; senat i lud rzymskiej republiki) lub jako echo logosu - uniwersalnego prawa rządzącego kosmosem i ludźmi (stoicy). Człowiek jest w gruncie rzeczy jak “niewolnik" - ma wcielać w życie to, co nakazuje prawo rejestrowane przez jego sumienie. Rzecz jasna: aby uchwycić treść prawa potrzebne jest mniejsze lub większe zaangażowanie rozumu. Najważniejsza jest jednak świadomość prawa. W ten nurt myślenia wpisuje się psychologiczna filozofia sumienia, sformułowana przez Nie-tzschego: “Zawartością naszego sumienia jest wszystko to, co w okresie dzieciństwa było od nas wymagane bez podawania żadnych motywów ze strony ludzi, których czciliśmy lub których baliśmy się. Sumienie budzi w człowieku poczucie powinności (to winienem czynić, tamtego nie), w którym nie stawia się pytania: dlaczego winienem? - Wiara w autorytet jest źródłem sumienia: tak więc nie jest ono głosem Boga w sercu człowieka, lecz głosem innych ludzi w człowieku". Freud w gruncie rzeczy ujmuje to podobnie. Model ten jest obcy Biblii i nauczaniu Kościoła.

Bywa również, że istota sumienia jest utożsamiana wyłącznie z rozumem praktycznym. Sumienie pełni w tej koncepcji rolę wewnętrznego trybunału: aplikuje ogólną normę (prawa naturalnego lub przykazania Bożego) do konkretnej sytuacji, wzywa do działania zgodnego ze swoim wskazaniem, a następnie ocenia. Wciąż jednak jest to trybunał rozumu. Bóg jawi się tu jako odległy Prawodawca.

Istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że rozum praktyczny dominujący w doświadczeniu sumienia ulegnie fascynacji - jakąś ideą bardziej “racjonalną" niż prawo natury czy przykazanie Boże, albo wręcz pragnieniem przyjemności, posiadania lub sławy. Łatwo w tej sytuacji wyobrazić sobie, że erudyta (racjonalista) zachowuje się jak łajdak, a czynione przez siebie zło potrafi usprawiedliwić “mądrością" wolną od rzekomo krępujących rozum prawd Objawienia. “Sumienie podporządkowane rozumowi odnosi nasze czyny, a więc i nasz byt, do naszej wiedzy i do naszej erudycji - pisał niegdyś Stanisław Grygiel. - Jeśli tego nie robi, uważa się je za »chore« i poddaje leczeniu. Kuracja często kończy się uśpieniem sumienia, tak że przestaje łączyć nas z rzeczywistością niezależną od naszej wiedzy". Takie sumienie łatwo przeczy przykazaniom i nie odczuwa lęku - przeciwnie, łatwo stawia sobie pomniki.

Pokorne zwierciadło

Sobór uczy, że istotą sumienia jest wewnętrzna, duchowa sfera (porównana do “sanktuarium"), w której człowiek przebywa sam na sam z Bogiem. Św. Augustyn uczył, że sumienie to “człowiek wewnętrzny, wyższa część osobowej świadomości, która już teraz zanurza się w Bogu i ku Niemu dąży". Dzięki temu zanurzeniu sumienie pragnie, szuka, chwali i kocha to, czego pragnie, szuka, chwali i co kocha Bóg. Podobnie według św. Bernarda sumienie - pokorne i czyste - jest jak krystalicznie czyste lustro - odbija Boże światło, brzmi Bożym głosem, wychwytuje Jego Obecność.

Katechizm przywołuje tę prawdę, cytując jeszcze inny tekst św. Augustyna: “Wróć do swego sumienia, jego pytaj!... Zejdźcie więc - bracia - do waszego wnętrza i we wszystkim, co czynicie, patrzcie na Świadka - Boga!". We własnym, dobrze ukształtowanym sumieniu człowiek może doświadczać obecności Boga jako Osoby żywej, która mówi do mnie, patrzy na mnie i w każdym momencie mnie miłuje. Tę dynamiczną obecność Boga - kluczową w chrześcijańskim doświadczeniu sumienia - objawione Słowo Boga umożliwia pełne Ducha mądrości i rozumu, podstawowa forma Jego osobowej komunikacji z człowiekiem (por. J 6,63: “Słowa, które wam powiedziałem są Duchem i Życiem"). Podobną rolę pełni Słowo Boga w duszy wierzącego Żyda. Rabin Heschel głosi tę prawdę już w samym tytule swego dziela: “Człowiek nie jest sam" - bo gdy czyta Torę i medytuje, jest z nim Bóg, Jego Obecność.

Koncepcja “sumienia osobowego" jest także typowa dla filozofii personalistycznej. Rozum podporządkowany jest tu sumieniu, w którym człowiek doświadcza obecności Innego (Boga) - i wezwań, które od Niego płyną. W sumieniu człowieka wzywa Inny - nie człowiek! - do czynów nadludzkich (np. do oddania życia za drugiego), czyli do największej miłości - do wejścia na krzyż. Ale także wzywa do codziennego trudu, o którym Norwid mówi, że jest nadludzki, bo codzienny. Rozum przez swe sądy praktyczne wskazuje człowiekowi, jakie działania w konkretnej sytuacji winien podjąć lub jakich nie podejmować; jakie czyny korespondują z doświadczaną we wnętrzu obecnością Boga, a jakie są z nią sprzeczne, a nawet się jej sprzeciwiają; co to doświadczenie Obecności intensyfikuje, a co osłabia lub w ogóle niweluje; jakie konkretne działanie w pełni odpowiada na wezwanie, które w tym momencie płynie od Innego.

W teologii scholastycznej - w trosce o postępowanie zgodne z sumieniem pewnym i prawym - rozbudowano reguły dotyczące sposobu działania sumienia na wolę poprzez sąd rozumu. Istnieją jednak sytuacje, w których sumienie oddziałuje na wolę pozarozumową dedukcją lub kalkulacją - np. przez natchnienia pochodzące od owej miłującej Obecności (powołanie do jakiejś specjalnej misji lub kapłaństwa itp.). Obecność ta mówi łagodnie-mocno w różny sposób: przez spotykanych ludzi, przez znaki czasu, przez wydarzenia, które - rzecz jasna - podlegają rzetelnej, osobistej i wspólnotowej interpretacji (z udziałem racjonalnie myślącego rozumu, ale także intelektu, intuicji, poznania przez wiarę, poznania przez miłość). Młody Samuel, którego Bóg woła po imieniu, trzy razy idzie do Helego, aby się upewnić, kto do niego mówi. Katechizm - zanim wyjaśni sposób działania sumienia jako sądu rozumu - przywołuje biblijną (i soborową) metaforę “sanktuarium". Słowa te pełnią rolę klucza hermeneutycznego do wszystkich tekstów o sumieniu jako sądzie rozumu.

“Transcendencja (Bóg) zstępuje do człowieka przede wszystkim w innej osobie ludzkiej - pisze Grygiel. - Im większa komunia między ludźmi, tym mniejsze zniekształcenia sumienia interesami kalkulowanymi przez rozum. Sumienie dojrzewa w miarę naszego oddawania się prawdzie, jaka odsłania się w innych osobach. Miłość kształtuje sumienie". Gdy słyszę i widzę w drugim człowieku osobę, czyli obraz uobecniający przede mną miłującego mnie Boga i apelującego o moją miłość, wówczas moje sumienie działa znacznie lepiej niż wtedy, gdy potrafię zaledwie odczytywać prawo naturalne (prawo Boże), nie odczuwając najpierw zaskakującej, ciągle nowej Obecności - miłującego Boga. Jeszcze lepiej moje sumienie działa wtedy, gdy rozbrzmiewa w nim Słowo Boga, odpowiedzialnie interpretowane nie tylko przeze mnie czy przez wybranych przeze mnie biblistów lub teologów, ale nade wszystko we wspólnocie Kościoła.

Św. Paweł mówi o chrześcijaninie jako “nowym" człowieku, którego istotą jest to, że żyje “w Chrystusie". Nie chodzi tu jedynie o sens czysto psychologiczny (uczuciowy związek), lecz egzystencjalny: chrześcijanin doświadcza tego, że żyje w Chrystusie, a Chrystus w nim. Chce żyć tak, aby być “dzisiaj" obrazem żywego Chrystusa: każde działanie mierzy działaniem Chrystusa, Jego mądrością, miłością, Duchem: “żyję ja, już nie ja, żyje we mnie Chrystus". Zdanie to pod koniec życia często powtarzał ks. Tischner.

Duch, oryginalnie chrześcijański Mieszkaniec sumienia, inspiruje działanie moralne: “Postępujcie według Ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. (...) Jeśli pozwolicie się prowadzić Duchowi, nie będziecie podlegać Prawu. (...) A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy".

Czy głębokie zjednoczenie z Bogiem, z Chrystusem i Jego Duchem jest możliwe, gdy człowiek ma sumienie błędne? Św. Bernard twierdził, że nie; Abelard próbował dowodzić, że tak. Św. Tomasz rozstrzygnął, że są różne formy sumienia błędnego - jedynie sumienie niepokonalnie i bez własnej winy człowieka błędne nie oddala go od Boga.

Prawo czy miłujący Bóg?

W osobowo rozumianym sumieniu człowiek doznaje nie tylko wezwania do czynienia dobra, ale do przerastania siebie “teraźniejszego", by stawać się kimś większym, czyli bardziej podobnym do miłującej mnie Osoby - do Boga, który jest zawsze przede mną. Przychodzące od Boga Słowo tym, którzy je przyjęli, dało (i daje) moc, aby się stawali (dynamiczna forma czasownika) dziećmi Boga (por. J 1,12). Pomaga im intensyfikować w sobie Jego obraz i podobieństwo. Człowiek, który przez swoje czyny przekreśla związek z miłującym go Bogiem, odrywa się od swej jedynej Przyszłości. Zamyka się w przemijającej i niszczącej go coraz bardziej teraźniejszości. Ostatecznie rozpada się jako osoba (z każdym dniem staje się coraz bardziej tragiczną “jednostką", “indywiduum"), bo przestał słuchać Innego, a zaczął słuchać siebie. Rozpadającego się człowieka trawi poczucie bezsensu, pustki wewnętrznej. Może się to przydarzyć także komuś, kto swym rozumem doskonale rozeznawał prawa Boże, ale nie doznawał w sumieniu miłującej Obecności, ponieważ się od niej odwrócił w stronę idola i jego “czysto ludzkiej mądrości" (jak Ewa). Wówczas wcześniej czy później odrzuci prawo Boże, ponieważ bez nieustannego doświadczania tej Obecności jest ono trudne - z Nią “słodkie i lekkie" (Mt 11,30). To na tym polega istota grzechu pierworodnego i doświadczenia winy (Rdz 3).

W najnowszej - inspirowanej hermeneutyką Ricoeura - narratywnej metodzie interpretacji Biblii zamiast określenia “mit" (jako kategorii poznawczej!) preferuje się nazwę opowiadanie. Tekst Rdz 2,5 - 3,24 jest opowiadaniem o początku w świecie, silnie związanym z historią - przez rodowody, historyzację motywu węża jako symbolu “mądrości" ludzkiej negującej prawdę słowa Bożego. Mężczyzna i kobieta złamali Boże przykazanie, ponieważ na skutek słów węża zmienił się ich obraz Boga: przykazanie, które dotąd słyszeli wewnątrz jako głos miłującego Jahwe (imię wskazujące na intymną bliskość Boga), zaczęli rozumieć jako głos zazdrosnego i odcinającego się od nich Autorytetu (imię Elohim w ustach węża, wskazujące na dystans Boga). Budzące się w nich doświadczenie winy łączy się z odkryciem własnej nagości - pustki wewnętrznej, oddalenia od miłującego Boga i od siebie nawzajem. Wcześniejsza nagość, nie budząca wstydu, była synonimem otwartości na Boga i na siebie, znakiem wzajemnego zaufania. Przekroczenie prawa było jedynie konsekwencją tego, co dokonało się we wnętrzu - oddalenia się od Boga jako Osoby miłującej.

Interpretacja powyższa jest zupełnie inna od proponowanej jako “słowo od Freuda", a mianowicie: “każdy bunt przeciwko autorytetowi Prawa jest ostatecznie »samobójczy«; kończy się bowiem powrotem wypartego (»zduszonego«) autorytetu w postaci winy lub auto-destruktywnych zachowań". Biblia mówi głębiej i subtelniej. Lepiej wyjaśniać ją naukowymi metodami interpretacji tekstów (np. metoda narracyjna) niż nakładając na jej opowiadania mniej lub bardziej ulubione modele analizy filozoficznej, psychologicznej czy społecznej. A jeżeli już się to czyni, trzeba pamiętać, że mogą to być jedynie wycinkowe i hipotetyczne ujęcia orędzia badanej Księgi. Podobnie gdy się opisuje jakieś negatywne zjawisko związane z formacją sumień, trzeba precyzyjnie określać: gdzie, kiedy i w jakim zakresie ono występuje, zamiast używać wygodnego “wydaje mi się", “często", “wiele", a następnie formułować generalne tezy o “uświęconej tradycji zawstydzania" lub o dokonującym się de facto procesie zniekształcania sumień.

Biblia i nasze dzieje

Przeprowadzona zgodnie z zasadami metody narratywnej analiza opowiadania o spotkaniu króla Saula z prorokiem Samuelem (1 Sm 15,10-31.34-35) pozwala dostrzec, na czym polega główne niebezpieczeństwo związane z sumieniem poddanym rozumowi, zaślepionym na dodatek żądzą posiadania (Saul), oraz uchwycić doniosłość sumienia osobowego, wrażliwego na osobową więź z Bogiem (Samuel). W rozmowie z posłanym przez Boga prorokiem Saul kurczowo trzyma się własnego sumienia, którym rządzi rozum “króla sukcesu" i jego sposób odczytywania prawa (słowa) Bożego. Metoda narracyjna wyróżnia kilka elementów w retoryce, którą posługuje się sumienie Saula, gdy nieoczekiwanie słyszy inny niż swój własny głos, a mianowicie głos Boga przyniesiony w słowach proroka: upór nie dopuszczający do głosu pełnej prawdy o dokonanym czynie; nie przyznawanie się do winy mimo jasnych zarzutów; uchylanie się od osobistej odpowiedzialności (Saul chce zrzucić winę z siebie na lud; jest przeciwieństwem Mojżesza, który brał na siebie winę ludu, i Dawida, który umiał przyjąć odpowiedzialność za grzech, wołając do Boga: “To ja zgrzeszyłem, to ja zawiniłem, a te owce cóż uczyniły?"); fałszywe wyznanie winy (król mówi, że bał się ludu i usłuchał jego głosu); fałszywy motyw wyznania winy (Saul nie chce odzyskać zaufania Boga, lecz zachować twarz przed ludem i tron).

Sumienie rozumowe doprowadziło Saula do zguby. Bóg posłał proroka, aby dać mu szansę ocalenia. Saul z niej nie skorzystał. W podobnej sytuacji zupełnie inaczej postąpi Dawid - jego sumienie rozumowe zaślepione pożądaniem otworzy się na słowo prawdy Bożej, przyniesione przez Natana. Bóg odnowi jego sumienie osobowo-duchowe (por. Ps 50,12-14).

Praktykowana przez wierzących spowiedź sakramentalna - główne narzędzie formacji sumień - jest doświadczeniem sumienia wrażliwego na obecność Boga i na słowo Chrystusa. Praktykują ją ludzie sumienia osobowo-duchowego, które przecież nie przekreśla rozumu, ale się nim posługuje i włącza go w poznawanie miłującej obecności Boga i wynikających z niej zobowiązań moralnych. Który z naszkicowanych wyżej modeli przeważa wśród chrześcijan w Polsce? Chciałbym wierzyć, że osobowo-duchowy. Silne doświadczenie obecności Boga w naszych osobistych i wspólnych dziejach, działania Ducha Bożego (“niech zstąpi Duch Twój!") - a zwłaszcza zmartwychwstałego, miłosiernego Jezusa - jest wciąż główną siłą formującą nasze sumienia. Ostateczną odpowiedź zostawiam jednak każdemu chrześcijaninowi w Polsce, każdemu kierownikowi duchowemu i każdemu spowiednikowi.

Ks. prof. Henryk Witczyk (ur. 1955) jest wiceprezesem Stowarzyszenia Biblistów Polskich, redaktorem półrocznika biblijno-teologicznego “Verbum Vitae".

---ramka 328437|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2004