Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czas nie przemija, tylko się zataja – jak słusznie zauważył niesłusznie zapomniany Tadeusz Miciński, bo miał po temu podstawy. Jednak zdaje mi się, że ujawnił tylko część prawdy o podskórnych prądach ludzkiej myśli. Rzucając uchem na dzieje kultury od czasów wynalezienia zjawiska pt. „nastolatek”, daje się zauważyć, że to, co się zataja, ma tendencje do cyklicznego odtajania.
Oto Kate Bush dziękuje fanom ultrapopularnego serialu za wywindowanie na czołowe miejsca obecnych list przebojów jej piosenki sprzed lat. Kompozycja „Running Up That Hill” otwierała znakomity album „Ogary Miłości” z 1985 r., a teraz dzięki wykorzystaniu w jednym z odcinków, chlubi się najwyższą pozycją klikalności na Spotify (licznik dziś wskazuje ponad 205 mln odsłon).
Inny przykład, z innego hiperserialu: „Drink Before the War”, przedostatni przystanek genialnego debiutanckiego albumu Sinead O’Connor. Jedna scena i internetowe szaleństwo: klikalność na Spotify wzrasta o 27 tys. procent! Nota bene, twórcy owego serialu wykorzystują do 37 różnych utworów w każdym odcinku (oprócz oryginalnej ścieżki dźwiękowej, oczywiście). Czy w tym szaleństwie jest metoda? Jeszcze nie wiem, na serial rzucę okiem, jak kurz opadnie, za jakieś 10 lat, ale z punktu widzenia twórczości Sinead O’Connor dobrze się stało, nieprawdaż? Z seriali, które się sprawdziły i trwać będą, pamiętam znakomicie nieoczywiste użycie muzycznych ready mades w arcydzielnej „Rodzinie Soprano”.
Różnymi drogami wiedzie retromania. Nie wadzi mi nawet reklama samochodu, dzięki której szeroki świat w 2000 r. – po 28 latach od dnia wydania albumu – usłyszał „Pink Moon” fenomenalnego angielskiego przewrażliwca Nicka Drake’a, choć akurat w tym wypadku artysta już nie miał okazji podziękować. W poczuciu rozminięcia się ze swoim czasem odszedł w 1974 r., najprawdopodobniej świadomie przedawkowując antydepresanty. ©