Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Opowieść zaczyna się już w 1952 roku, gdy Marek Skwarnicki pośród druków złożonych w Bibliotece Krasińskich znalazł pryzmę egzemplarzy “Ocalenia", wycofanych - jako dzieło zdrajcy ludowej ojczyzny - z bibliotek publicznych. Lektura Miłosza - “Ocalenia", “Traktatu moralnego", później także “Zniewolonego umysłu" i “Światła dziennego" - w zrujnowanej Warszawie, w apogeum stalinizmu, stała się dla autora i jego przyjaciół, odrzucających komunistyczną ideologię, jednym z doświadczeń kształtujących stosunek do świata i do literatury. Budziła nadzieję, rodziła pytania, czasem - opór.
Potem jest drukowany wiosną 1957 w “TP" “List z Warszawy", czyli hołdowniczy wiersz Skwarnickiego skierowany do Miłosza (“Mount Everestem nonsensu" nazwano wtedy w “Polityce" określenie Miłosza mianem najwybitniejszego poety polskiego, co autor nie bez złośliwej satysfakcji przypomina), i w odpowiedzi życzenia świąteczne od adresata. W 1964 roku, gdy Skwarnicki znalazł się w Chicago, gdzie od schyłku lat 40. mieszkał jego ojciec - przedwojenny oficer, zaczyna się korespondencja, kontynuowana głównie podczas zagranicznych podróży autora, odbywanych za sprawą nagrody Kościelskich, pracy w międzynarodowej organizacji katolickiej Pax Romana czy stypendium w Iowa. W 1972 r. dochodzi do spotkania w Berkeley. Potem następują lata przełomu: konklawe roku 1978, Sierpień 1980, Nobel dla Miłosza, jego pierwsza od czasu emigracji wizyta w Polsce i powrót jego książek do krajowych czytelników. A na koniec - krakowski epilog życia autora “Trzech zim".
Pośród wielu wątków tej książki podkreśliłbym trzy. Pierwszy dotyczy krytycznego stosunku Miłosza nie tylko do rewolty studenckiej schyłku lat 60., ale i do toczących się w obrębie cywilizacji euroamerykańskiej procesów, których była ona objawem; w listach do Skwarnickiego sporo można o tym przeczytać. Drugi - to dyskusja na temat języka przekładów biblijnych. Trzeci, dotykający spraw bardzo intymnych, związany jest z Miłoszem - poetą poszukiwań religijnych, autorem “Traktatu teologicznego" i “Księdza Seweryna", pod koniec życia wymieniającym listy z Papieżem, w czym Marek Skwarnicki pośredniczył.
Książkę zilustrowano mnóstwem pięknych fotografii, choć szkoda, że - co zauważył już Krzysztof Myszkowski w “Kwartalniku Artystycznym" - ułożone zostały bez związku z tekstem. Jest też trochę błędów, czasem bolesnych, jak w nazwisku Paula Engle’a, twórcy International Writing Program w Iowa City. Mam nadzieję, że znikną w następnym wydaniu, którego “Mój Miłosz" pewnie się doczeka. (Biały Kruk, Kraków 2004, s. 200. Opr. graficzne i przedmowa: Leszek Sosnowski.)
Lektor