Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sieniewicz krąży wciąż wokół tematyki pokoleniowej, próbuje pokazywać świat z perspektywy bohaterów urodzonych na początku lat 70. Tak było w debiutanckiej “Prababce" (1999), w której autor nakreślił groteskowy, doprawiony elementami realizmu magicznego obraz początku lat 80. i stanu wojennego ukazywany z punktu widzenia chłopca, Owiewki. “Czwarte niebo" uznać można do pewnego stopnia za kontynuację debiutanckiej powieści Sieniewicza, kolejną odsłonę historii dzieci “wczesnego Gierka" (autor zadbał o umieszczenie swoistego łącznika między oboma tekstami, którym jest Owiewka, pojawiający się w nowej powieści jako postać drugoplanowa, choć istotna). Jednak - zaznaczę od razu - dla olsztyńskiego prozaika tematyka pokoleniowa jest tylko punktem wyjścia, niejako katalizatorem opowieści.
Przeciw wewnętrznej emigracji
Akcja "Czwartego nieba" rozgrywa się już w rzeczywistości III RP, jej miejscem jest Olsztyn, a dokładnie - jedna z gorszych dzielnic tego miast, Zatorze. Głównym bohaterem powieści jest Zygmunt Drzeźniak, dwudziestosześciolatek, będący “zwyczajnym dzieckiem słaniającego się na nogach komunizmu. Zwiędłym przedwcześnie liściem na drzewie historii".
Zygmunt studiował polonistykę, próbował pisać (“To miała być książka o jego generacji - młodych ludziach, których historia nie chciała niczego nauczyć, a życie zamieniało w bezradne ślimaki."), ale koniec końców pracuje jako stróż. Żyje w kręgu spauperyzowanej młodej inteligencji i pseudobohemy, trawiony nudą, dręczony obojętnością. Jest zdystansowany wobec rzeczywistości, ironiczny, krytycznie podchodzi do wszelkich ideologii - podobnie jak jego rówieśnicy - bardziej skupia się na obserwowaniu życia, niż żyje naprawdę. Właściwie ucieka od rzeczywistości, buja w obłokach, zajmując się obserwacją chmur i wymyślaniem własnego “systemu niebologii". Mówiąc nieco inaczej: zniesmaczony światem udaje się na wewnętrzną emigracje.
Sieniewicz opatrzył powieść przewrotną dedykacją: “Wszystkim Zygmuntom między oczy". Cóż ona znaczy? Jest wyraźnym znakiem sprzeciwu wobec postawy głównego bohatera książki i jemu podobnych, tych wszystkich młodych ludzi, którzy odwracają się od świata, godzą się na zepchnięcie na margines, alienację, nie przeciwstawiają się złu. Zdaniem autora “Czwartego nieba" “Zygmuntowie" wybierają w życiu strategię zdystansowanych obserwatorów tylko dlatego, że są zbyt słabi, bierni i nijacy, aby poradzić sobie z chaosem rzeczywistości i próbować w jakikolwiek sposób wpływać na nią. Zamiast pomysłu na rzeczywistość czy przekonującej ideologii mają swoje “niebologie" i “wieże z kości słoniowej".
Kręgi piekła
A pomysł na rzeczywistość jest - zdaniem Sieniewicza - potrzebny od zaraz, bo świat, w którym żyjemy, jest nie do przyjęcia. Olsztyński prozaik - podobnie zresztą jak inni pisarze młodego pokolenia, tacy jak Daniel Odija czy Tomasz Białkowski - przedstawia wstydliwy rewers społeczeństwa konsumpcyjnego. Portretuje biedną dzielnicę biednego, prowincjonalnego miasta, pokazuje ludzi goniących za pieniędzmi i pracą albo uciekających, jak kolega Zygmunta - Sychelski, do Warszawy w poszukiwaniu lepszego życia, analizuje dehumanizację, będącą jednym z głównych produktów drapieżnego kapitalizmu.
“Czwarte niebo" nie ma jednak nic wspólnego z uproszczoną publicystyką. Wizję i ocenę naszej teraźniejszości wpisuje autor w losy Zygmunta, karząc mu pokonywać kolejne kręgi piekła rzeczywistości. Zygmunt traci pracę, obserwuje działania tajemniczego i mocno podejrzanego biznesmena Edwarda Bela-Belowskiego, prezesa firmy “Belzekom", które deprawują marzących o lepszym losie mieszkańców Zatorza, próbuje powstrzymać przyjaciela, Rubina, zafascynowanego niebezpiecznym, ideologicznie przedziwnym, lewacko-narodowym anarchizmem.
Co więcej, Zygmunt jest prześladowany przez Północnego. Kto to taki? Nie jest to do końca jasne, być może należy do “diabelskiej" świty Bela-Belowskiego (odniesienia do “Mistrza i Małgorzaty" są w tym miejscu wyraziste), albo jest jedynie majakiem chorobliwej wyobraźni, wizualizacją aktywniejszej strony osobowości bohatera. To właśnie Północny demaskuje słabości światopoglądu Zygmunta i wskazuje mu drogę: “Z bezpiecznej odległości obserwujesz życie tak jak te chmury, na których znak tylko czekasz. Bierny wzrok stał się twoim światopoglądem. (…) Jesteś odciętą pępowiną, która musi się zrosnąć z ziemią. Bo tylko ziemia, powtarzam ci, tylko ziemia się liczy". Ale Zygmunt nie chce słuchać Północnego, nie zamierza skorzystać z jego rad. I kończy tragicznie.
Nowa powieść Sieniewicza sprawia wrażenie chaotycznej i niespójnej. Jest w niej realizm pomieszany z elementami groteski i fantastyki. Są zapisy długich rozmów bohaterów i kunsztowne, barokowe nieomal opisy chmur. Narracja ma zmienny rytm, to przyspiesza, popędzana naładowanymi ekspresją równoważnikami zdań, to zwalnia, rozwijając się niespiesznie w długich frazach. Ale ta swoista nadorganizacja prozy Sieniewicza jest niezbędna, bo oddawać ma chaos świata i pomieszanie Zygmunta, który nie potrafi poradzić sobie z rzeczywistością.
Poza tym jest to przecież książka pisana z pasją, mająca jednocześnie wyzwalać pasję czytelnika. Sieniewicz nie ukrywa, że tworzy prozę zaangażowaną, prozę, która nie tylko wystawia rachunek światu, ale i pobudzać ma ludzi do działania. Choćby i w ten sposób, że wzbudza ich złość i irytację. Autor “Czwartego nieba" chce, abyśmy opuścili niebo obojętności, niezaangażowania i twardo stanęli na ziemi, bo żeby zacząć zmieniać nasz ponury świat, trzeba najpierw być w nim całym sobą.
Mariusz Sieniewicz, "Czwarte niebo". Warszawa 2003, Wydawnictwo W.A.B., seria ...archipelagi...