Protokół rozbieżności

Inna interpretacja źródeł nie jest możliwa - powiedziała Anetta Rybicka, autorka pracy o Instytucie Niemieckiej Pracy Wschodniej. - Podtrzymuję więc moje tezy.

Obok Rybickiej w dyskusji zorganizowanej przez “MW" udział wzięli profesorowie Andrzej Chwalba (reprezentujący UJ) i Marian Wojciechowski (promotor pracy Rybickiej). Rozmówcy próbowali odtworzyć klimat i sytuację polityczną powołania Instytutu - decydowały cele naukowo-propagandowe, z naciskiem na te drugie. Takie instytucje, mówił prof. Chwalba, “miały za zadanie badać niemieckie dziedzictwo na Wschodzie i dowieść, że Niemcy byli tam od zawsze, że np. Kraków to Krakau". Nie bez znaczenia były też ambicje Hansa Franka, który - jak mówiła Rybicka - “chciał dodać swemu urzędowi splendoru, tworząc placówkę naukową".

Frank planował też utworzyć w Krakowie Uniwersytet Mikołaja Kopernika, co okazało się niemożliwe z braku kadry naukowej i - co decydujące - sprzeciwu Hitlera, który dopiero po wojnie chciał rozstrzygać o losie Krakowa i ewentualnie powołać tam uniwersytet. Zdaniem prof. Chwalby, Frank, który musiał “dostarczać zboże do Rzeszy", uważał za konieczne złagodzenie polityki wobec jego poddanych, nawiązanie rozmów ze “zdrową częścią narodu polskiego" i nadanie jej wyższej konotacji rasowej. Ale, jak przekonywał prof. Wojciechowski, Frank miał zbyt słabą pozycję, by tego dokonać. Nie udało się to też jednemu z najbardziej wpływowych w III Rzeszy ludzi, Heinrichowi Himmlerowi, który w 1943 r., powodowany sytuacją na froncie wschodnim chciał, zwłaszcza po odkryciu zbrodni katyńskiej, wciągnąć Polaków do wojny przeciw ZSSR. Inicjatywom tym sprzeciwił się Hitler, ale III Rzesza różnicowała politykę wobec Krakowa i Warszawy. Jak mówił prof. Chwalba, Niemcy próbowali wykorzystać sympatie do kultury austriackiej w Galicji, twierdzili, że mieszka tam inna ludność niż w Kongresówce. “Charakterystyczne, że (...) Hitler kazał przyłączyć Galicję Wschodnią do Generalnego Gubernatorstwa. Był to w końcu dawny zabór austriacki, a Hitler był Austriakiem" - mówił prof. Wojciechowski, ale przestrzegał, by nie przesadzać z tezą o odmiennej polityce względem Galicji i Kongresówki.

Spór wywołała kwestia profesorów zatrudnionych w Instytucie. Rybicka: “żadna z osób przesłuchiwanych po wojnie nie twierdziła, że podejmując pracę w Instytucie nie była zorientowana w jego zadaniach i swojej tam roli, poza przypadkiem doc. Moszewa". Prof. Chwalba oponował przeciw oskarżeniom o kolaborację profesorów Semkowicza i Małeckiego. Znane negatywne opinie podziemia o Instytucie tłumaczył wysoką poprzeczką postawioną społeczeństwu: “podziemie od początku budowało wizję narodu, który nie uznaje jakiejkolwiek formy współudziału w strukturach GG".

Jeszcze raz okazało się, że nie jest możliwa ani klarowna definicja słowa kolaboracja (choćby dla terenów samego GG), ani zgoda co do oceny postaw krakowskich profesorów. Prof. Wojciechowski od zarzutu kolaboracji uwolniłby osoby będące wtyczkami Państwa Podziemnego: “o takich przypadkach niewiele jednak wiadomo, bo po 1945 r. przyznanie się do współpracy na rzecz rządu londyńskiego groziło w najlepszym wypadku aresztowaniem". Ale gdyby po 1945 r. władzę sprawował rząd londyński “wszyscy ci panowie (tj. zatrudnieni w Instytucie) poszliby za kratki", mimo, że “np. prof. Małecki organizował podziemne nauczanie". Prof. Wojciechowski oskarżył też krakowskie środowisko uniwersyteckie, że przez 60 lat nie zależało mu na wyjaśnieniu wstydliwych faktów.

Prof. Chwalba, odnośnie do części pracowników Instytutu, proponował termin: kolaboracja egzystencjalna, czyli “podejmowanie pracy w instytucjach okupacyjnych z konieczności znalezienia środków do życia". Przytoczył też znane już argumenty na obronę profesorów Semkowicza i Małeckiego: konsultacje z podziemiem, udział w tajnych kompletach, powojenne oczyszczenie z zarzutów. Za przekroczenie granicy kolaboracji gotów byłby uznać pracę w referacie żydoznawczym (tam pracował prof. Tadeusz Ulewicz), ale i w tym wypadku postulował przed osądzeniem pogłębione badania.

Dyskusja, jak poprzednie, o których pisaliśmy w “TP", nie mogła zakończyć się wspólnymi wnioskami. Pozwoliła jednak poznać więcej argumentów zaangażowanych w nią stron. Szkoda, że udział Anetty Rybickiej był w niej znikomy. Samo podtrzymywanie tez, wobec toczącej się od miesięcy dyskusji, nie wystarcza.

A.Brz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2003