Prawo do nie-bycia

Podział na złe urodzenie i złe życie jest z etyczno-filozoficznego punktu widzenia sztuczny. Jeśli rozumuje się konsekwentnie, uznanie prawa do odszkodowania dla rodziców za urodzenie się dziecka z ciężkimi wadami nieuchronnie prowadzi do uznania prawa tego dziecka do odszkodowania za to, że musi z tymi wadami żyć.

EWA SIEDLECKA: - Czy istnieje prawo do odszkodowania za urodzenie dziecka? Czy dziecko może żądać odszkodowania, ponieważ "zmuszono" je do urodzenia się mimo jego nieuleczalnej choroby lub świadomości, że będzie żyło w trudnych warunkach? W Polsce zapadły dwa pierwsze wyroki dotyczące zagadnienia, nad którym na świecie od lat toczy się dyskusja etyczno-prawna. W obu przypadkach uznano prawo do odszkodowań. Życie może być tak złe, że należy się za nie odszkodowanie? Istnieje prawo do nieurodzenia się?

MAREK SAFJAN: - To pierwsze wyroki i już wzbudziły dyskusję wśród prawników. Wprawdzie w pierwszej sprawie, o odszkodowanie za urodzenie dziecka poczętego z gwałtu, Sąd Najwyższy nie uznał, że samo urodzenie się może być dla zdrowego dziecka szkodą [według prawa, aby otrzymać odszkodowanie, trzeba ponieść szkodę - red.], można jednak spekulować, czy gdyby urodziło się chore, sąd przyznałby mu rentę. Dopuścił natomiast możliwość odszkodowania dla matki za wymierne straty związane z przebiegiem ciąży i czasową utratą możliwości zarobkowania. Podobnie w sprawie łomżyńskiej. A więc dopuszczono istnienie szkody, której przyczyną było dziecko.

Dylemat prawno-etyczny, czy dziecko może samym swoim istnieniem wyrządzać rodzicom szkodę, od trzydziestu lat dzieli środowisko prawników. Bo jeśli może być szkodą, tym samym neguje się rodzicielstwo jako wartość samą w sobie, zaś wartość życia dziecka uzależniona jest od stanu jego zdrowia.

- Rozdzielano te sytuacje: odszkodowanie dla rodziców za urodzenie niechcianego dziecka określano jako odszkodowanie za “złe urodzenie" (wrongful birth) i wzbudzało ono mniej kontrowersji niż odszkodowanie za “złe życie" (wrongful life) dla dziecka za to, że zmuszono je do urodzenia się w poniżających warunkach. Działo się tak zapewne dlatego, że konsekwencją przyznania odszkodowania za “złe życie" jest otwarcie drogi do legalizacji eutanazji.

- Także prawa do aborcji z przyczyn społecznych, może też selekcji płodów i odrzucania tych, które np. miałyby poniżej 100 punktów w skali IQ... To znaczy, że zaczynamy dzielić życie na dobre i “niewarte życia". Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

  • Życie niewarte życia

Pierwsza w historii sądownictwa sprawa odszkodowania za urodzenie - Zepeda przeciw Zepedzie, którą sądzono w USA w 1963 r. - dotyczyła właśnie “złego życia". A konkretnie urodzenia się jako dziecko panieńskie, a więc narażone na gorsze warunki bytowe i społeczny ostracyzm. Wtedy sąd roszczenie oddalił uznając, że życie ludzkie w żadnych okolicznościach nie może być szkodą. Potem orzecznictwo różnie się układało, nie tylko zresztą w USA, ale też w Niemczech czy we Francji. Pierwszy francuski wyrok, w którym sąd, pod koniec lat 90., przyznał odszkodowanie za la vie non désire [“życie niepożądane", francuski odpowiednik “złego życia" - red.] wywołał olbrzymie kontrowersje i protesty rodziców dzieci upośledzonych. W ich odczuciu wyrok naznaczał ich potomstwo jako to, które nie powinno było przyjść na świat.

- Jednak sąd w sprawie łomżyńskiej, nie przyznając rodzicom renty na dziecko, zasugerował w uzasadnieniu wyroku, że widzi możliwość przyznania takiej renty samemu dziecku. Nie mógł tego zrobić, bo rodzice o to nie wystąpili, jednak de facto byłby gotów przyznać odszkodowanie za "złe życie".

- Rzeczywiście. Chociaż w mojej ocenie podział na “złe urodzenie" i “złe życie" jest z etyczno-filozoficznego punktu widzenia sztuczny. Jeśli rozumuje się konsekwentnie, uznanie prawa do odszkodowania dla rodziców za urodzenie się dziecka z ciężkimi wadami nieuchronnie prowadzi do uznania prawa tego dziecka do odszkodowania za to, że musi z tymi wadami żyć. Przyznając rodzicom odszkodowanie sąd zakłada bowiem, że wiedząc o chorobie, z jaką urodzi się dziecko, każdy racjonalnie myślący rodzic podjąłby decyzję o aborcji. To z kolei oznacza, że ta choroba “obiektywnie" czyni życie przyszłego dziecka niewartym życia. Mamy więc do czynienia z wartościowaniem życia - chcemy czy nie. Z tworzeniem “obiektywnych" kryteriów oceny, które życie jest warte życia, a które - nie. Czyli z czymś niezwykle niebezpiecznym.

- Co jednak, jeśli o odszkodowanie za "złe życie" występuje sam zainteresowany, oceniając, że wolałby się nie urodzić niż cierpieć?

- Może ocenić życie, które wiedzie, ale skąd ma wiedzieć, co to znaczy “nie być"? Dlatego nie może dokonać wyboru, co byłoby dla niego lepsze.

- To dylemat Hamleta: być albo nie być...

- Ale sąd nie rozstrzyga hamletowskiego dylematu, tylko kwestię odszkodowania, a tę musi oprzeć na obiektywnych kryteriach. W USA w 1978 r. w jednej z takich spraw stwierdzono, że sądy nie są tu prawomocne i pytanie, czy lepiej być niż nie-być powinno się kierować do filozofów. Od tamtego orzeczenia wiele amerykańskich sądów uznaje pozwy o odszkodowanie za “złe życie" za niedopuszczalne.

Natomiast sądy przyznające odszkodowania starają się je zobiektywizować tym, że wychowanie chorego dziecka pociąga za sobą dodatkowe koszty. Życie z ciężką chorobą lub upośledzeniem jest po prostu dużo droższe od życia człowieka zdrowego. Jednak np. w sądownictwie niemieckim po wielu perturbacjach ustaliła się linia orzecznicza, w myśl której odszkodowanie należy się nawet za urodzenie zdrowego dziecka, jeśli poczęcie nastąpiło w wyniku błędu lekarza, choćby źle wykonanej sterylizacji. Wtedy dziecko jest “szkodą", a rodzicom należą się “alimenty" do czasu uzyskania przez nie pełnoletniości.

  • Kontrowersji ciąg dalszy

- Wątpliwości filozoficzne nie zmienią faktu, że rodzice wnoszący pozew o odszkodowanie za urodzenie się niepełnosprawnego dziecka robią to z miłości do niego: potrzebują pieniędzy na leczenie i ulżenie jego cierpieniom. Traktowanie ich jak moralnych potworów jest niesprawiedliwe. W sprawie łomżyńskiej małżeństwo z dwójką ciężko chorych dzieci żyje w trudnych warunkach. Dzieciom potrzebna jest rehabilitacja, leki - także przeciwbólowe - i co jakiś czas operacje umożliwiające im samodzielne poruszanie się. W sprawie o gwałt matka nie oddała dziecka do adopcji, jest w trudnej sytuacji życiowej i potrzebuje pieniędzy na jego wychowanie. Także sąd, który ma rozstrzygnąć, czy dziecko może być dla rodziców "szkodą", staje przed dylematem: zasądzić pieniądze, aby mogli pomóc dziecku, czy stwierdzić, że życie ludzkie nie może być szkodą.

- Zgadzam się, dlatego będąc przeciwnikiem uznawania, że może istnieć “życie niewarte życia" uważam, że należy umożliwić uzyskiwanie przez takich rodziców pieniędzy na utrzymanie dzieci. I podoba mi się model francuski, gdzie rodzice mają pozasądową możliwość zwrócenia się o rodzaj zasiłku ze specjalnego funduszu dla “źle urodzonych". Warunkiem jest wykazanie, że służba zdrowia nie udostępniła badań prenatalnych albo że postawiono złą diagnozę.

- W obu polskich sprawach sądy ominęły drażliwą kwestię moralną. Uznały, że odszkodowanie należy się za utracone zarobki i dodatkowe koszty poniesione w związku z niechcianą ciążą. Rozpatrywały sprawę w kategoriach prawa do usługi medycznej, której służba zdrowia bezprawnie odmówiła.

- Przeniesienie tego na grunt wymiernej straty jest rzeczywiście bezpieczniejsze z etycznego punktu widzenia. Szczególnie, że - w myśl ustawy o Zakładach Opieki Zdrowotnej - odmawiając kobietom wykonania aborcji czy badań prenatalnych naruszono ich prawa jako pacjentek, za co należy się odszkodowanie.

Jednak w sprawie o dziecko pochodzące z gwałtu Sąd Najwyższy nie wykluczył możliwości przyznania odszkodowania za naruszenie dóbr osobistych przez zmuszenie kobiety do urodzenia dziecka. A więc, pośrednio, uznał, że urodzenie dziecka może samo w sobie być “szkodą". W sprawie łomżyńskiej zasugerował możliwość odszkodowania dla dziecka za “złe życie". Dlatego obie te sprawy wywołują wiele kontrowersji wśród prawników. Obie zresztą nie są prawomocnie zakończone.

- Przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu zakończyła się kilka dni temu sprawa mieszkającej we Francji Wietnamki, u której lekarze omyłkowo doprowadzili do poronienia w szóstym miesiącu ciąży. Kobieta oskarżyła francuskie władze o naruszenie prawa do życia płodu, ponieważ sprawcy nie odpowiadali przed sądem za nieumyślne zabójstwo. Doszłoby do tego, gdyby spowodowali śmierć dziecka już urodzonego. Trybunał kolejny raz stanął przed koniecznością rozstrzygnięcia dylematu, od kiedy zaczyna się człowiek. Dał odpowiedź podobną do poprzednich: uznał, że to, czy i jak płód powinien być prawnie chroniony, każde państwo ma rozstrzygać samo.

- Tak, ale równocześnie zastrzegł, że płód, w jakiejkolwiek fazie rozwoju, nie jest przedmiotem, bo jako istota żyjąca posiada godność. To znaczy, że także prawo nie może go traktować jak przedmiot i należy mu się przynajmniej minimalna ochrona. Od decyzji poszczególnych państw zależy, jak silna i od którego momentu. Np. są prawodawstwa, chroniące nawet zarodek powstały z zapłodnienia in vitro, nie wszczepiony jeszcze do macicy kobiety. Nie jest to jeszcze ochrona życia, ale ochrona przed uszkodzeniem, ograniczenie możliwości dysponowania nim przez rodziców. Są też prawodawstwa, zastrzegające dla płodu prawo dziedziczenia, chociaż jego życie jeszcze nie jest chronione. Takiemu, nieco dziwnemu stanowi rzeczy, winni są po części prawnicy.

Chociaż spór, od kiedy zaczyna się człowiek, pozostaje nierozstrzygnięty, nie znaczy to, że Europejska Konwencja dopuszcza całkowity brak ochrony płodu. To samo rozumowanie znajdujemy w art. 1 Europejskiej Konwencji Bioetycznej: istota ludzka posiada godność w każdej fazie rozwoju, a podmiotowość prawna należy się “osobie". Kiedy zaczyna się “osoba" - każde państwo określa samo.

Prof. MAREK SAFJAN (ur. 1949) jest cywilistą. W latach 1991-97 był członkiem Komitetu ds. Bioetyki Rady Europy; od 1998 r. jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Autor blisko 150 publikacji naukowych, w tym 18 książek z zakresu prawa cywilnego, medycznego i europejskiego. Ostatnio wydał “Prawa i medycyna" (1998).

EWA SIEDLECKA jest dziennikarką “Gazety Wyborczej".

---ramka 334405|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2004