Prawnie i sprawiedliwie

Trybunał Konstytucyjny zwrócił uwagę, że władza ustawodawcza nie jest najwyższą władzą w państwie. Sejm nie może wszystkiego. Jak każdy organ władzy publicznej musi działać w granicach prawa - nie może więc przegłosowywać wszystkiego, czego zapragnie.

25.09.2006

Czyta się kilka minut

Orzeczenie w sprawie komisji bankowej rozwiało wątpliwości, czy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mogą zajmować się uchwałami sejmowymi. Okazało się, że mogą, jeżeli uchwały mają charakter normatywny, czyli niejako tworzą nowe prawo. A to, co jest przepisem prawa, wynika nie z nazwy aktu, ale z jego treści. Artykuł 188. ustawy zasadniczej mówi o tym, że badaniu przez Trybunał podlegają przepisy prawa ustanowione przez centralne organy państwowe.

Powołanie komisji jest aktem indywidualnym i sama ta decyzja nie ma jeszcze charakteru normatywnego. Nabiera go dopiero z chwilą ustalenia reguł, według jakich ma ona działać, i przedmiotu badań. Wtedy też może się taką uchwałą zająć Trybunał. I zajął się. Za nieprawidłowość uznał brak precyzyjnego ustalenia przedmiotu śledztwa komisji - wyznaczono jej wszak szeroki zakres zadań, przy założeniu, że tematy obrad będą ustalać sami jej członkowie. Tymczasem Konstytucja i ustawa o sejmowej komisji śledczej wyraźnie mówią, że ma to być komisja powołana do zbadania określonej sprawy. Jej zadania powinny być sprecyzowane do tego stopnia, żeby komisja nie mogła decydować, czy będzie się zajmować sprawą X czy Y, prywatyzacją banku A czy B. Zwracam uwagę na liczbę pojedynczą - określona sprawa, a więc nie pewien rodzaj spraw, jak chce uchwała o komisji bankowej.

Gdyby jasno określono przedmiot śledztwa, odległe od meritum pytanie do Ewy Balcerowicz, czy zna Ałganowa, w ogóle nie mogłoby paść. Tak samo nie można zadawać pytań zawierających sugestię odpowiedzi. Pytanie: "ile się pan nakradł", którego na szczęście nikt nie sformułował, sugeruje jednak czyn jednoznacznie bezprawny... Trybunał przypomniał podstawowe zasady prowadzenia postępowania: nie można zadawać pytań złośliwych, ośmieszających, należy zachować elementarne zasady poszanowania godności przesłuchiwanych. W tej mierze zwyczaje komisji śledczej są już widać tego rodzaju, że sędziowie nie mogli pozostać wobec nich obojętni.

Powstanie komisji bankowej o tak szerokim zakresie działań dé facto oznaczało kontrolę dotychczasowej pracy Narodowego Banku Polskiego, co Trybunał uznał za naruszenie jego niezależności. Bank, w sensie konstytucyjnym, nie jest władzą wykonawczą, ale powinien być niezależny, stąd Trybunał doszedł do przekonania, że komisja śledcza nie powinna badać jego działalności. NBP może być kontrolowany przez Najwyższą Izbę Kontroli, co jasno mówi Konstytucja. Nie trzeba udowadniać, że taka kontrola - prowadzona bez emocji i przez fachowców od finansów - nie miałaby wiele wspólnego z dotychczas poznanymi metodami pracy komisji śledczej. Co oczywiste, byłaby precyzyjna, bo Konstytucja wyraźnie określa, w jakim zakresie Izba może kontrolować bank centralny.

Trybunał wykazał też, że instytucje niepodlegające śledztwu komisji, a konkretnie: osoby im szefujące, nie powinny być przed nią wzywane. Nie znaczy to jednak, że prof. Leszek Balcerowicz zachował się pod każdym względem poprawnie. Prezes NBP otrzymał wezwanie, nim zapadło orzeczenie Trybunału, kiedy domniemywano, że uchwała Sejmu jest jednak z Konstytucją zgodna. Powinien więc był się przed komisją pojawić. Z drugiej strony: komisja nie powinna mu dopiekać, a zwłaszcza nie powinna dopiekać jego żonie, przez wzywanie ich li tylko po to, by załatwić przy tej okazji jakieś porachunki polityczne. Prof. Balcerowicz, patrząc z formalnego punktu widzenia, dopuścił się niewłaściwości, ale komisja śledcza ma na sumieniu błąd niepotrzebnego w tej sprawie szarżowania.

Błędy wytknięte przez Trybunał nie deprecjonują idei powoływania komisji śledczych w ogóle. Chodzi jednak o to, by komisje zajmowały się tropieniem istotnych i konkretnych nieprawidłowości w życiu publicznym, a nie odgrywaniem roli dyżurnego straszaka politycznego. Powoływanie ich dla wyrównania rachunków politycznych, by "załatwić wrogów komisją śledczą", jest więcej niż niewłaściwe.

Przegłosować można prawie wszystko, to tylko kwestia sformowania większości sejmowej. Potem jednak może się okazać, że stworzono akt niekonstytucyjny. Wyrok w sprawie komisji bankowej nie jest kolejnym przejawem "polityki imposybilizmu" Trybunału Konstytucyjnego, o co oskarżają jego sędziów niektórzy politycy. Po prostu w państwie prawa wydawanie pewnych aktów normatywnych jest niedopuszczalne; nie może też być w nim zgody na dowolność działań organów władzy publicznej. To istotna zasada, którą wszyscy politycy powinni się przejmować. Nie zawsze, co widać, chcą, ale powinni przynajmniej wiedzieć, że ona jest i że powinni się jej trzymać.

Prof. PIOTR WINCZOREK (ur. 1943) jest wykładowcą na Wydziale Prawa i Administracji UW. W latach 1989-93 był sędzią Trybunału Stanu, 1994-98 - członkiem Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, 1995-97 - członkiem, a później przewodniczącym Zespołu Stałych Ekspertów Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Wydał m.in. książki: "Prawo konstytucyjne Rzeczypospolitej Polskiej", "Nauka o państwie".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2006