Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Te słowa kard. Martiniego z początku sierpnia opublikowała po śmierci hierarchy „Corriere della Sera”, cytując też wyznanie, że Kościół jest dziś „200 lat do tyłu” i „wymaga radykalnej przemiany”. Już nazajutrz z zapewnieniami, że „postępowość” Martiniego to uproszczenie, pospieszył przewodniczący Papieskiej Rady Kultury. Bo też zmarłemu trudno było przypiąć „łatkę” liberała bądź konserwatysty. „Styl, w jakim Martini wyraża swe myśli, jest jak zwykle pełen półcieni” – pisał watykanista „L’ Espresso” Sandro Magister.
Mianowany w 1979 r. przez Jana Pawła II arcybiskupem Mediolanu, przez 23 lata kierował tą jedną z największych na świecie diecezji. Zasłynął z otwartości wobec świeckich: wspólnie z nimi rozważał teksty biblijne, stworzył Katedrę Niewierzących. Lojalny wobec Kościoła, często go krytykował. Wymieniany wśród „papabile”, sugerował zwołanie nowego soboru. Od 2002 r. do chwili, gdy zdiagnozowano u niego chorobę Parkinsona, mieszkał w ukochanej przez siebie Ziemi Świętej.
Kilka lat temu w „TP” ks. Adam Boniecki tak wspominał wspólnotowe czytanie Ewangelii z kard. Martinim: „Zapamiętałem go, jak górujący nad nami wzrostem, zamyślony, pochyla się nad wspartą na kolanach księgą, jak z przejęciem, w sposób absolutnie nie mentorski rozszyfrowuje tekst, szukając jego głębszego sensu”.