Prawda nie obroni się sama

Politycy kłamią, gdy tylko otwierają usta. Media zbyt często dają sobą manipulować, stając się współczesnymi inkwizytorami. Wielu boi się historii i chce ukrywać prawdę, w imię niekalania własnego gniazda. Od 9 do 11 listopada toczył się, już po raz trzeci, Gdański Areopag. Przedmiotem debaty była prawda.

23.11.2003

Czyta się kilka minut

Areopag - organizowany przez duszpasterstwa środowisk twórczych i dziennikarzy - odwołuje się do tradycji ateńskich debat i papieskiego wezwania do wstępowania na “współczesne Areopagi". Mamy tu i dyskursy intelektualne, i spory młodzieży, filmy dokumentalne, sztuki czy bajkę dla dzieci. Tematów kolejnym Areopagom dostarczają rozdziały Karty Powinności Człowieka, proklamowanej w Gdańsku w Roku Jubileuszowym. W 2001 r. dyskutowano o dobru wspólnym, przed rokiem - o sprawiedliwości.

- Wierzymy, że szczera wymiana myśli, intelektualny wysiłek poznania i zrozumienia innego człowieka oraz dobra wola działania w imię odkrytych wartości mogą pomóc w przezwyciężaniu kryzysów społecznego sumienia - tłumaczy jeden z organizatorów, ks. Krzysztof Niedałtowski.

Kłamać, by wygrać?

- Po czym poznać, że polityk kłamie? - żartował na debacie samorządowców prof. Jerzy Bralczyk, specjalista w zakresie języka mediów, polityki i reklamy. - Po tym, że otwiera usta.

Dwukrotnie tegoroczny Areopag odwoływał się do prawdy w polityce. W gdyńskim magistracie 10 listopada samorządowcy zastanawiali się, czy trzeba kłamać, aby wygrać wybory. 11 listopada zaś prawdzie i polityce, rozpiętym między przymierzem a kompromisem, poświęcono debatę w Dworze Artusa.

Samorządowcom przyszło wysłuchać wielu cierpkich słów od mieszkańców Trójmiasta. Ludzie skarżyli się, że politycy pamiętają o nich tylko w trakcie kampanii, zarzucali kłamstwa, hołdowanie własnym interesom, skłonność do nieuczciwości, krótkowzroczność wyznaczoną terminem kolejnych wyborów.

- Protestuję przeciwko tak niskiej ocenie polityków. To nieprawda, że polityk skazany jest na nieprawdę - mówił ks. prof. Andrzej Szostek, filozof, rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Sami samorządowcy jednak bili się w piersi.

- W naszym życiu politycznym nie zadaje się pytania “po co chcę zdobyć władzę?", ale wyłącznie “jak zdobyć władzę?" - diagnozował Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. - I stąd problem z prawdą.

Jaka jest recepta? Sumienie - przekonywał Władysław Bartoszewski. - Oczywiście można kłamać i wygrać wybory, ale to głupota. Kłamstwo ma zawsze krótkie nogi i wyjdzie na jaw.

Syndrom wielkiego młotka

Zdaniem Ryszarda Kapuścińskiego, który 9 listopada zasiadł w Dworze Artusa do debaty o prawdzie historii, politycy ze swej natury boją się prawdy, bo w polityce najważniejsze jest zdobycie i utrzymanie władzy. Zarówno jednak Krzysztof Piesiewicz, adwokat i senator, debatujący pierwszego wieczoru w Dworze Artusa, jak i prof. Bralczyk oraz Tomasz Nałęcz, przewodniczący sejmowej komisji śledczej do zbadania tzw. sprawy Rywina, dyskutujący ostatniego wieczora, bronili tezy, że politycy nie są skazani na kłamstwo.

- Demokracja deprawuje, gdy między prawdą i zasadami nie ma przymierza, ale zgniłe kompromisy. Mandat traktowany jest jak przyzwolenie na robienie wszystkiego - argumentował Nałęcz. - Im mniej kontroli społecznej nad władzą, tym bardziej jest ona skłonna, żeby się deprawować. Śmiem marzyć i twierdzić jednak, że nie każda władza musi deprawować.

Gerald Abramczyk, specjalista od wizerunku polityków, twórca strategii wyborczych, przez większość życia mieszkający i pracujący w USA, mówił, że polityk nie musi kłamać, choć w Polsce nie jest to łatwe: - Uprawia się tu politykę w stylu: wszystko albo nic. Nazywam to syndromem wielkiego młotka: uderzyłeś za słabo, uderz mocniej - mówił 11 listopada. Sam doradzał politykom: - Zawsze trzeba mówić prawdę. Powoli.

Media pod pręgierzem

Nie raz podczas tegorocznego Areopagu oberwało się mediom. Zarówno podczas debat w Dworze Artusa, jak i w trakcie dyskusji na antenie Radia Gdańsk.

- Piłat pyta: “A co to jest prawda?". Sceptyczny Piłat jest dziś obecny w mediach. Ulegamy pokusie, że prawdy nie można dociec - mówił w Radiu Gdańsk Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny “Więzi". Nosowski podkreślał, że trzeba dziś czytać kilka gazet, aby zyskać w miarę obiektywny ogląd świata.

- Mamy do czynienia z manipulacją informacji, inną niż przed rokiem ’89 - mówił z kolei Wiktor Pepliński, medioznawca z Uniwersytetu Gdańskiego. Wyliczał narzędzia: czas najwyższej oglądalności, numer strony, wielkość czcionki. - Można podać prawdę po dwunastej w nocy. Do kogo ona dotrze? - pytał Pepliński. - Struktura mediów jest doskonałym tworzywem do manipulacji. - Próbuje się nami manipulować - przyznawała Katarzyna Kolenda-Zaleska, wskazując nie tylko na polityków, ale i sfery ekonomiczne, a także samych właścicieli mediów. A Ryszard Kapuściński upatrywał problemu w tym, że celem mediów jest propagowanie idei konsumpcji, a nie objawianie prawdy.

Jako jeden z nielicznych w obronie mediów stanął w Radiu Gdańsk prof. Bohdan Dziemidok, filozof z Uniwersytetu Gdańskiego: - Z czterech władz, które u nas istnieją, najlepiej sprawuje się właśnie czwarta władza. Gdyby nie dziennikarze, nie usłyszelibyśmy o wielu aferach, korupcji.

Ostrożnie z prawdą

Przed szafowaniem prawdą wobec każdego i w każdej sytuacji ostrzegał ks. prof. Szostek, podkreślając jednak, że dążenie do prawdy jest powinnością. - Nie można zapominać o skutkach prawdy - przestrzegał rektor KUL w Dworze Artusa. - Nieraz trzeba oddalić w czasie ujawnienie prawdy, aby przygotować słuchacza na jej skutki. “Czyńcie prawdę w miłości" to generalna zasada.

Podczas Areopagu pojawiły się również pytania o półprawdy, przemilczenia, stereotypy. - Nie wiadomo, czy prawda częściowa jest niepełną prawdą czy fałszem. Np. w USA mówi się o “polskich obozach koncentracyjnych" dla odróżnienia od tych, które leżały na terenie Niemiec. Ale to półprawda, bo sugerować może, że obozy te tworzyli Polacy - ostrzegał prof. Dziemidok.

O tym, jak wielki ciężar nosi ten, który obwieszcza prawdę, mówił prof. Leon Kieres podczas drugiej debaty w Dworze Artusa. Wspominał przestrogę, którą usłyszał od jednego z krakowskich historyków, gdy rozpoczynał działalność w Instytucie Pamięci Narodowej: “Proszę, żeby pan nie działał przeciwko własnej wspólnocie". I dodawał: - Mówią, że jestem posłańcem złych wiadomości. We własnym sumieniu rozstrzygam, co ujawnić, a co nie.

Zdaniem Krzysztofa Piesiewicza współczesnym Polakom jednak nie są potrzebne rozliczenia z historii ostatnich 50 lat: - Jest nam potrzebna wiedza, życzliwie podana, dla budowania przyszłości.

Ryszard Kapuściński podzielał obawy Piesiewicza, że historia może rozbić społeczeństwo. Antidotum upatrywał w tradycji: - Tradycja to tylko to, co wybieramy z historii, drogie nam wartości, które przekazujemy innym pokoleniom - mówił Kapuściński.

- Prawda w życiu społecznym nie obroni się sama. Trzeba jej bronić nie mniej niż dobra własnej rodziny - konkludował Władysław Bartoszewski. - Warto być przyzwoitym. Nidy nie twierdziłem jednak, że się to opłaca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2003