Praskie multi-kulti

Na Pradze mieszkA kilka tysięcy osób obcego pochodzenia. Drobnym świadectwem ich włączania się w społeczność miasta jest wystawa jednego z zakładów fotograficznych przy Targowej, gdzie na ślubnych i komunijnych fotografiach obok słowiańskich rysów można zobaczyć także typowo azjatycką urodę...

15.12.2009

Czyta się kilka minut

Praga - prawa strona Warszawy. Do niedawna szemrana i trudna strona miasta - gorsza siostra na nieustannym kacu w nielegalnym związku z szefem miejscowej mafii. Stopniowo oswajana za pośrednictwem artystycznych działań i społecznych inicjatyw, w drugim wcieleniu znana jako "prawdziwa Warszawa", przyciąga odkrywaną autentycznością miejsca, gdzie "czas się zatrzymał", a tkanka miejska nie uległa tak znacznemu zniszczeniu...

Jeszcze dziesięć lat temu chyba jedynie artyści i pasjonaci zabytków potrafili zachwycić się naruszonymi mocno przez czas i zaniedbania kamienicami, przekroczyć bramy i zapuścić w zakamarki podwórek-studni. Nie bez znaczenia były niskie czynsze i olbrzymie przestrzenie, w których stopniowo zaczęły powstawać pracownie i studia, a w końcu też liczne knajpki i kluby. Kilka lat edycji festiwalu "Sąsiedzi dla Sąsiadów" oswoiło Pragę lokalną z Pragą artystyczną i zdecydowanie zmniejszyło odległość między jednym a drugim brzegiem miasta. Dziś pionierskie podwórka przy ul. Inżynierskiej 3 i 11 Listopada 22, Fabryka Trzciny czy dawna Wytwórnia Wódek "Koneser", które przestawiły się na "produkcję" artystyczną, to adresy znane nie tylko w Warszawie.

Ślady przeszłości

Praski klimat tworzy w znacznym stopniu możliwość bezpośredniego zetknięcia się z przeszłością. Przechodzenie przez wielopodwórzowe labirynty kamienic, dostrzeganie detali na podniszczonych fasadach pobudza pracę wyobraźni. Podczas gdy w realiach współczesnego świata wszystko gwałtownie się zmienia, ów zachowany fragment daje poczucie ciągłości. Co ważniejsze, przetrwała tu nie tylko materia dawnej Warszawy. Pokolenia urodzone przed wojną stopniowo odchodzą, ale wielu mieszkańców chętnie dzieli się jeszcze opowieściami o minionym mieście i swoich sąsiadach.

Pociągająca w przeszłości jest bowiem także obecność odmienności kulturowej. Spis mieszkańców z przełomu wieków, biorący pod uwagę wyznanie i język ojczysty, ukazuje Pragę jako miejsce wielonarodowościowego styku - obok polskojęzycznej większości, niemal jedna trzecia mieszkańców posługuje się "językiem żydowskim", kilkunastoprocentowa grupa rosyjskim, 1,4 proc. mieszkańców - niemieckim. Co ciekawe, w spisie figurują też osoby posługujące się językiem tatarskim, łotewskim, mołdawskim, francuskim, czeskim, tureckim, bułgarskim, litewskim, ormiańskim, fińskim i szwedzkim.

Najliczniejsza mniejszość w pierwszej połowie XX w. tworzyła na Pradze rodzaj żydowskiego miasteczka, rozłożonego po obu stronach ulicy Targowej. Po jednej stronie znajdowały się okazałe budynki użyteczności publicznej - Gmach Wychowawczy Warszawskiej Gminy Starozakonnych im. Michała Bergsona, Żydowski Dom Akademicki czy budynek mykwy, w którym obecnie mieści się Wielokulturowe Liceum Humanistyczne. W tym krajobrazie brakuje dziś synagogi projektu J. Lessela, ocalałej, ale zburzonej po wojnie. Samo wyliczenie tych obiektów daje obraz społeczności dobrze funkcjonującej i pielęgnującej tradycje. Znajduje to odzwierciedlenie w barwnych wspomnieniach, aczkolwiek znacznie częściej żydowscy sąsiedzi pojawiają się w kontekście codziennych zajęć. Mówi jedna z mieszkanek Starej Pragi: "To byli najlepsi kupcy świata i z tego słyną. Więc, na przykład, jak się mierzyło jakiś żakiecik, marynareczkę, to najpierw pokazywał przód, zapiął przód, a z tyłu chwycił za plecy, ściągnął na plecach, pięknie leży. Dobrze, no, to pani chce obejrzeć tył. No, to pokazywał tył, a tu ściągał panią jak najbardziej, gdzieś z boczku czy z przodu i tył też pięknie leżał"... Ząbkowska była nazywana "Nalewkami Pragi", drobny handel i liczne warsztaty rzemieślnicze wypełniały praskie ulice.

Teraźniejszość w ruchu

Handel to zresztą przestrzeń najdawniejszych kontaktów z odmiennością - wystarczy pomyśleć, że jedną z głównych przyczyn odkryć geograficznych była chęć ustanowienia szlaku handlowego do Indii, kraju przypraw korzennych. Aczkolwiek skala i specyfika współczesnych migracji jest inna, i to przede wszystkim poszukiwanie perspektyw lepszego życia, a nie chęć budowania relacji handlowych, skłaniają ludzi do dalekich podróży i zajęcia się handlem, sytuacje te ożywiają sferę kontaktów międzykulturowych.

Na Pradze takim miejscem był Stadion Dziesięciolecia, od kiedy w ’89 r. dotychczasowy obiekt sportowy i miejsce wielu zdarzeń o znaczeniu państwowym został wydzierżawiony na cele handlowe, . Początkowo obok kupców polskich większość handlujących stanowili obywatele krajów byłego ZSRR. Następnie coraz liczniej dołączali do nich Wietnamczycy i to właśnie te dwie grupy stały się wizytówką Stadionu. Wkrótce potem lista narodowości pojawiających się na targowisku stała się dużo bardziej okazała niż w spisie z poprzedniego przełomu wieków. Poszczególne alejki i sektory zajmowali Nigeryjczycy, Somalijczycy, Kameruńczycy, Ghańczycy, Pakistańczycy, Bengalczycy, Hindusi, Ormianie, przybysze ze Sri Lanki oraz z wielu innych krajów. Ponad rok temu teren ten został oficjalnie zamknięty dla handlu i postępuje tam budowa Stadionu Narodowego, ale Jarmark Europa nadal działa w okolicach ul. Zamoyskiego i wzdłuż al. Zielenieckiej, będąc miejscem spotkania Europy, Afryki i Azji.

Choć spora grupa handlarzy nie figuruje w żadnych statystykach - dużą część cudzoziemców stanowią osoby przybywające do Polski bez zezwolenia, omijające kontrole graniczne, dla wielu z nich zresztą Polska jest miejscem tymczasowego pobytu - ich obecność nie pozostaje bez wpływu na ten fragment miasta. Wielu cudzoziemców wynajmuje mieszkania w okolicy Stadionu czy organizuje tu sobie czas wolny, na przykład rozgrywając mecze piłki nożnej w parku Skaryszewskim. Część reguluje swój status poprzez małżeństwo z osobą polskiego obywatelstwa oraz rozpoczyna procedurę o przyznanie statusu uchodźcy. Niezależnie od przyjętej strategii, kupiec pozostaje figurą mediatora pomiędzy kulturą kraju pochodzenia a społecznością, w realia której trafia.

Zatrzymać się na stałe

Spośród narodowości spotykanych na Stadionie społecznością najmocniej zakorzenioną w Warszawie są Wietnamczycy. Świadczy o tym cała infrastruktura Stadionu, obsługująca wietnamski sektor: w zakamarkach targu znaleźć można sklepy z wietnamską żywnością, wietnamskich fryzjerów i krawców, kafejki internetowe, wypożyczalnie wietnamskich filmów i bary gastronomiczne. Szacuje się, że na Pradze, w bliskiej lokalizacji jarmarku, zamieszkuje kilka tysięcy osób. Jeśli uważnie się przyjrzeć, można zresztą zauważyć ową obecność nie tylko na bazarze - drobnym, ale ważnym świadectwem włączania w społeczność miasta niech będzie wystawa jednego z zakładów fotograficznych przy Targowej, na której obok słowiańskich rysów twarzy na ślubnych i komunijnych fotografiach można zobaczyć także typowo azjatycką urodę, czy ogłoszenie jednej z firm dostarczających przekaz internetowy, sformułowane w języku wietnamskim. W tej chwili jest to chyba jedyna grupa, która tworzy własne stowarzyszenia (także te opozycyjne wobec władzy w kraju pochodzenia). Na potrzeby wietnamskiej społeczności na terenie dawnego Portu Praskiego powstało też Centrum Kultury "Tang Long" i niewielka pagoda, będąca kopią Świątyni Literatury z Hanoi. Warszawiacy odkrywali te wszystkie miejsca ze zdziwieniem podczas odbywającego się kilkakrotnie artystyczno-społecznego projektu "Podróż do Azji", mającego pozwolić na wczucie się w rytm dnia i życia azjatyckiej społeczności miasta. Między innymi na tego typu działania jest też nastawiona niedawno powstała fundacja "Transkultura i Dialog Międzynarodowy".

Społecznością obecną od zawsze w praskim krajobrazie kulturowym są Romowie - niegdyś pojawiający się sporadycznie, a od czasu nakazu osiedlenia - mieszkający na stałe. Z czasów wędrujących po kraju wozów, które zatrzymywały się także na praskim brzegu, pozostały przedwojenne wspomnienia: "To od Wedla, od rogatek powiedzmy, to już jest Grochów. Miałam tam takie miłe wspomnienia z tych terenów. Zaraz za rogatkami to już było puściutko i tam przyjeżdżali Cyganie, rozkładali tabor. A ja przecież do tańca pierwsza, malutka byłam. Ja się nawet trochę po cygańsku mówić od tych dzieci nauczyłam, ale już nie pamiętam. I ten tabor tam stawał. Oni się rozchodzili, chodzili do parku, zaczepiali zakochane pary, wróżyli, no i mieli tam swobodę, prawda?".

Dziś kilkaset osób mieszka na terenie Kamionka i Gocławka, będąc już drugim bądź trzecim pokoleniem od czasu wędrujących taborów, nie znaczy to jednak, że zanikła zupełnie potrzeba niezależności i nawyk bycia w podróży. Przyjmują one jednak znacznie bardziej współczesną formę - podobnie jak wielu Polaków, Romowie wyruszają na migracje zarobkowe do krajów zachodnich bądź z samochodem pełnym towarów kursują po rynkach i bazarach mniejszych miejscowości. Niekiedy w przejściu podziemnym można się też natknąć na sprzedawcę patelni i pomyśleć, że ten obrazek nie różni się tak znów bardzo od dawnych wspomnień. "Lepszy byle jaki handel niż dobra praca" - to stare powiedzenie ma ponoć wskazywać na romską dumę, preferowanie pracy na własny rachunek i wedle własnych reguł. Wróżenie natomiast podobno jest jak stary nawyk - we krwi - i dlatego niekiedy można jeszcze spotkać stare Cyganki, proponujące przepowiedzenie przyszłości.

Upadek wieży Babel

Zwiedzając tę część miasta, można dziś wybrać się m.in. na wycieczkę szlakiem trzech wyznań (bo w końcu znaczącą rolę odgrywają też w praskiej przestrzeni niewspomniane wcześniej świątynie: prawosławna i katolickie), na którym znajduje się też, poniekąd jako egzotyczna ciekawostka, wspomniana świątynia buddyjska. Ten wizerunek i budowana w odniesieniu do niego polityka miejsca wyczuwalnie balansuje pomiędzy bezpieczną przeszłością, a wyzwaniami współczesnej wielokulturowości. Z jednej strony mamy więc zawłaszczone dziedzictwo, które można odkrywać, szukając śladów po mezuzie na framudze drzwi wejściowych w jednym z praskich podwórek, i próbę odwołania się do kultur pojawiających się na Pradze grup etnicznych podczas tegorocznego festynu ulicy Ząbkowskiej i Brzeskiej, z drugiej - palące problemy powstające przy owym spotkaniu.

W przypadku cudzoziemców są to z pewnością kwestie legalizacji pobytu, pozwoleń na pracę i możliwości uzyskania obywatelstwa, zaś w przypadku społeczności romskiej choćby kwestia uwzględniania norm kulturowych w polityce integracji. Jeszcze inną kwestią są Romowie z Rumunii czy Bułgarii, spośród to której grupy najczęściej wywodzą się tramwajowi muzykanci i kobiety z dzieckiem na ręku, kolejną - ostateczna likwidacja targowiska, czyli zburzenie swoistej wieży Babel. Jednocześnie Stadion nie przestaje być figurą międzykulturowego spotkania, jest przecież budowany z nadzieją na rozgrywki Mistrzostw Europy w 2012 r. i napływ turystów z różnych krajów. Pozostaje zatem pytanie o kształtowanie polityki wielokulturowości: jak obchodzić się z różnorodnością, jak włączać ją w miasto? Oczywiście, jeśli chce się żyć razem, a nie jedynie obok siebie.

Katarzyna Kuzko - antropolożka, doktorantka w Instytucie Kultury Polskiej UW. Pracuje w Muzeum Warszawskiej Pragi, gromadząc wspomnienia mieszkańców prawobrzeżnej Warszawy w ramach Archiwum Historii Mówionej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Warszawa wielu kultur 51-52/09