Północ-południe, wschód-zachód, czyli z kim zagramy w Rosji

Kraje, z których drużyny wylosowała polska reprezentacja jako przeciwników w fazie grupowej mundialu leżą na krańcach świata, a styl gry ich piłkarzy różni się tak samo, jak dzieje państw, z których pochodzą.

02.12.2017

Czyta się kilka minut

Losowanie grup eliminacyjnych mistrzostw świata, Moskwa, 1 grudnia 2017 r. / Fot. Kyodo / East News
Losowanie grup eliminacyjnych mistrzostw świata, Moskwa, 1 grudnia 2017 r. / Fot. Kyodo / East News

Japonia: mocarstwo w zadyszce

Japonia, Kraj Wschodzącego Słońca, należy do najstarszych państw świata. Rządzona przez cesarzy, szogunów i samurajów nie tylko jako jedyna w Azji oparła się zakusom europejskich potęg, ale jako jedyna poza Europą i USA zdobyła i zachowała status światowego mocarstwa. W tej randze uczestniczyła w obu światowych wojnach. W drugiej stanęła po stronie hitlerowskich Niemiec. Rozgromiona, złamana (dwie bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki) i upokorzona, poddała się Amerykanom i ich okupacji. Wkrótce jednak znów wyrosła do rangi światowej potęgi, tym razem gospodarczej.

Pod koniec ubiegłego stulecia Japonia uchodziła za symbol nowoczesności, pracowitości i bogactwa. Była wzorem, którego osiągnięcie inni stawiali sobie za zadanie najwyższe i najtrudniejsze („drugą Japonię” obiecywał m.in. zrobić z Polski Lech Wałęsa; jakiś czas później Donald Tusk obniżył sobie i nam poprzeczkę, mierząc już tylko w „drugą Irlandię”).

Gospodarczą potęgą Japonii zachwiał dopiero kryzys, który dotknął ją pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Spowodowana nim zadyszka sprawiła, że w wyścigu o miano azjatyckiego mocarstwa i bogacza wyprzedziły ją Chiny.

Od zarania swych dziejów Japonia pozostaje monarchią, ale w XIX stuleciu przekształciła się w monarchię parlamentarną. Uchodzi za najstarszą demokrację w Azji. Od zakończenia II wojny światowej rządy w Tokio sprawuje niemal bez przerwy wyrosła z dawnych stowarzyszeń wielmożów i oligarchów konserwatywna Partia Ludowo-Demokratyczna, która wydała najbardziej znanych japońskich polityków i premierów, takich jak Kakuei Tanaka czy Yasuhiro Nakasone. Od pięciu lat szefem rządu w Tokio pozostaje Shinzo Abe, syn dawnego szefa dyplomacji Shintaro Abe.

Kolumbia: wbrew krzywdzącym stereotypom

W przeciwieństwie do Japonii, uchodzącej za kraj tradycji, porządku i stabilizacji, Kolumbia kojarzy się raczej z wojną i narkotykami. Tę złą i mocno krzywdzącą opinię zawdzięcza najdłuższej wojnie partyzanckiej współczesności (1964-2016), jaką przeciwko kolejnym rządom w Bogocie toczyli dowodzeni przez Manuela Marulandę rebelianci z lewicowego ugrupowania Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC). Do wojny z komunizującą partyzantką włączyły się już pod koniec lat osiemdziesiątych prawicowe szwadrony śmierci, powoływane przez kolumbijskich latyfundystów, oskarżających kolejne rządy z Bogoty o bezradność. Z wojennego chaosu skorzystali też szefowie konkurujących ze sobą narkotykowych karteli (Cali kontra Medellin), którzy na niespotykaną wcześniej skalę zaczęli szmuglować z Kolumbii kokainę. Szef kartelu z Medellin, „król kokainy” Pablo Escobar (zabity w 1993 roku w zasadzce, zastawionej na niego w rodzinnym mieście przez amerykańskich komandosów) uchodził za jednego z najbogatszych ludzi świata. Dzielił się bogactwem z ziomkami z Medellin, a ci czcili go jak bohatera ludowego, pomagali umykać policji. Escobar łożył też na miejscowe kluby piłkarskie, Indepediente i Atletico Nacional, budował boiska dla młodzieży. Kultura powszechnej przemocy udzieliła się jednak także kibicom z Medellin. W 1994 roku jeden z nich zastrzelił w barze obrońcę kolumbijskiej reprezentacji Andresa Escobara w zemście za samobójczego gola, jakiego piłkarz strzelił w meczu z Amerykanami podczas mundialu w USA.

Ale dzieje Kolumbii to nie tylko narkotyki, przemoc i wojny, w których w drugiej połowie dwudziestego stulecia zginęło prawie pół miliona ludzi. To w kolumbijskiej Cartagenie zaczął swój zwycięski marsz przywódca ruchu wyzwoleńczego i republikańskiego całej Ameryki Łacińskiej Simon Bolivar. To właśnie ten kraj miał stać się centrum wyśnionej przez Bolivara Wielkiej Kolumbii, do której wejść miały także Wenezuela, Ekwador i Panama. W kolumbijskiej Santa Marcie zmarł w 1830 roku i tam został pochowany. Po śmierci Bolivara jego Wielka Kolumbia rozpadła się na części, a tej, która stała się dzisiejszą Kolumbią, udało się ustrzec przed wojskowymi zamachami stanu i tyraniami generałów, które w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych stały się plagą niemal całego kontynentu. Tylko raz i to przez niespełna rok (1957-58) w Bogocie rządziła junta pod kierownictwem generałów – przez pozostałe lata o władzę rywalizowali ze sobą na przemian konserwatyści z liberałami, a górą byli zwykle ci pierwsi. Neokonserwatyści rządzą Kolumbią od początku obecnego stulecia. W latach 2002-2010 prezydentem kraju był przez dwie kadencje Alvaro Uribe, a dziś drugą czterolatkę panuje jego dawny minister obrony Juan Manuel Santos.

Senegal: afrykańska oaza demokracji

Senegal od lat należy do najbiedniejszych, za to najspokojniejszych krajów niespokojnej Afryki Zachodniej i całego Czarnego Lądu. Wchodzący niegdyś w skład wspaniałego imperium Mali (XIV-XVI wiek), w dziewiętnastym stuleciu został podbity przez Francuzów, którzy założyli tu swoją kolonię. Świadectwem dawnej, brutalnej historii Senegalu i Afryki pozostaje wyspa Goree, leżąca u wrót do dakarskiego portu, która przez stulecia służyła jako największa na kontynencie baza przeładunkowa niewolników, odsyłanych do obu Ameryk.

Niepodległy od 1960 roku Senegal od pierwszych dni istnienia różnił się od swoich afrykańskich sąsiadów. Jego pierwszym prezydentem został nie polityk, ani przywódca ruchu niepodległościowego, lecz poeta Leopold Sedar Senghor, który przeszedł jeszcze raz do historii w 1980 roku, gdy jako pierwszy w Afryce złożył dobrowolnie prezydencki urząd. W Senegalu jako jedynym w Afryce Zachodniej nie doszło do wojny ani wojskowego zamachu stanu. Podczas gdy w Bamako, Akrze, Ndżamenie i Lagos rządzili generałowie lub zaprowadzano jednopartyjne dyktatury, w Dakarze obowiązywała demokracja wielopartyjna i regularnie urządzano wybory. Co więcej: w ich wyniku rządzący przegrywali wybory (w Afryce wciąż zdarza się to rzadko) i oddawali władzę swoim pogromcom. W 2000 roku następca Senghora, Abdou Diouf ustąpił urząd przywódcy opozycji Abdoulaye Wade, ten zaś, w 2012 roku przekazał go obecnemu prezydentowi Macky’emu Sallowi. Podczas gdy większość afrykańskich – i nie tylko – przywódców zamartwia się tym, jak swoje panowanie przedłużyć, Senegalczyk chce je skrócić. Zaraz po wygranej w wyborach w 2012 roku zapowiedział, że zamierza skrócić prezydenckie kadencje (konstytucja dopuszcza tylko dwie) z siedmiu lat do pięciolatek.

Czytaj także: teksty Wojciecha Jagielskiego w specjalnym serwisie "Tygodnika Powszechnego" Strona Świata.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej