Po koncercie życzeń

PiS grzęźnie rozdarty między radykalizmem a realiami. Rozproszona opozycja nie umie rozmawiać ani ze sobą, ani z wyborcami.

30.10.2016

Czyta się kilka minut

Beata Szydło i Antoni Macierewicz w Pałacu Prezydenckim. Tak było 13 listopada 2015 r. / Fot. Sławomir Kamiński / AGENCJA GAZETA
Beata Szydło i Antoni Macierewicz w Pałacu Prezydenckim. Tak było 13 listopada 2015 r. / Fot. Sławomir Kamiński / AGENCJA GAZETA

Rok po wyborach o polskiej polityce można powiedzieć tyle, że zmieniło się dużo albo mało – wszystko zależy od tego, jakie się ma oczekiwania. Z jednej strony, w życiu politycznym nastąpił poważny rozstrój. Widać to w emocjach, które są większe nawet niż jesienią 2010 r., po katastrofie smoleńskiej i konflikcie wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Z drugiej strony, po upływie roku w politycznej grze uczestniczy osiem tych samych partii, które w ostatnich wyborach zdobyły jeśli nie mandat, to finansowe wsparcie ze strony państwa.

Bardzo niewiele zmieniło się też w ich układzie. Na pozycji lidera pozostaje Prawo i Sprawiedliwość, a czwórka partii, która oscylowała wokół progu wyborczego, znajduje się w tym samym mniej więcej miejscu. PSL i SLD liżą rany i wciąż znajdują się w sondażowym impasie, ale pomimo wszystko trwają. Partia Razem i KORWiN obecne są w życiu publicznym. Jedyną niepodważalną zmianą jest przetasowanie pomiędzy Platformą Obywatelską i Nowoczesną. Według sondaży raz po raz zamieniają się miejscami, stąd prowadzenie którejś nie jest wcale pewne. Pewne jest jednak, że w stosunku do wyniku wyborczego PO straciła, a Nowoczesna zyskała. Wreszcie najbardziej stabilną pozycję w sondażach ma ruch Pawła Kukiza. Lecz jego pozycja polityczna jest najmniej pewna – pozostaje w rozkroku pomiędzy byciem opozycją w stosunku do III RP a opozycją do rządu.

Widać zatem stabilność, pomimo dwustronnego rozgorączkowania, gorszących słów i oskarżeń. Wydaje się, że nastroje te udzielają się tylko najzagorzalszym zwolennikom każdej strony. Reszta, nawet jeśli niepokoi się takim poziomem emocji, to jednak nie na tyle, aby opowiedzieć się jednoznacznie po jednej z nich. Taką myśl podsuwa także stabilność opinii w całym szeregu ideowych kwestii, którą widać w sondażu opublikowanym ostatnio przez CBOS. W sprawach aborcji, integracji europejskiej czy roli państwa w gospodarce sytuacja dużo bardziej przypomina tę sprzed roku czy pięciu lat, niż można by wnosić z politycznej zmiany warty.

Dwie Platformy

Te same badania CBOS pokazują, że obóz, który niegdyś tworzył PO, rozbił się na dwie części – bardziej centrowi wyborcy pozostali przy Platformie, natomiast ci, których poglądy są ostrzejsze, zarówno jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne, jak i obyczajowe, przeszli do Nowoczesnej. Tworzy to z tej partii bardzo wyraźną opozycję względem PiS. Nowoczesna jest zatem jak PO, tylko bardziej. W społeczeństwie pozostaje jednak singielką. Patrząc na rozkład opinii w kluczowych sprawach, czy to w kwestii ekonomii, czy obyczaju, reprezentuje ona poglądy trwale mniejszościowe. Nawet jeśli miałaby tworzyć rząd, to będzie skazana na sojusz z ugrupowaniami bardziej od niej centrowymi bądź takimi, z którymi trudno będzie znaleźć wspólny mianownik – jak PSL, Razem czy Lewica. Chcąc być jak najdalej od PiS, skazuje się ona na wejście w buty Unii Wolności – partii kochanej przez tych, do których większość podchodzi sceptycznie. Ugrupowanie, popierane tym bardziej, im ktoś jest bogatszy i ma o ogóle gorsze zdanie, nie powinno być zaskoczone, jeśli trafi we wzroście swojego elektoratu na nieprzekraczalną barierę.

Na pewno we wzroście poparcia Nowoczesnej ma swój udział to, co dzieje się w PO. Platforma, niepomna zeszłorocznych porażek, nie domyła się ze wszystkiego, w co się wpakowała w czasach swoich rządów. Stąd nie powinno dziwić, że wielu odpycha unoszący się wokół niej zapaszek. Do starych dochodzą kolejne skazy – jak sytuacja w Warszawie. Mimo to ma wciąż mocną pozycję w regionalnych i lokalnych strukturach władzy – ludzie z nią związani nie pouciekali masowo przez otwierające się zwykle tuż po wyborach „okienko transferowe”. Tworzy to z jednej strony potencjał, ale także stanowi obciążenie. Wielu z nich tęskni za starymi, dobrymi czasami, a to nie jest chyba najlepsza strategia na odbudowywanie społecznego zaufania. Nie ma również pewności, czy wszystkie napięcia i patologie, które przynosił styl wewnętrznych relacji z czasów Donalda Tuska, są rzeczywiście uświadamiane i czy podejmuje się działania, żeby nie wydarzyły się one w przyszłości.

Warte odnotowania, zarówno w przypadku Nowoczesnej, jak i PO, są próby wyjścia poza telewizyjne studio i podejmowania nowych inicjatyw – klubów obywatelskich czy dyskusji programowych. Ale da się też zauważyć, że takie przedsięwzięcia wychodzą w jednych miejscach Polski dużo lepiej niż w innych. Patrząc na oficjalne strony internetowe, widać województwa, w których coś nowego się dzieje, i takie, w których aktualności pochodzą z dawno minionych miesięcy. Każda z takich akcji odbywa się też zupełnie równolegle względem bardzo przecież bliskiego środowiska. Przez to partie te stają się tym bardziej konkurentami – o skromne zaangażowanie publiczne ludzi dotąd biernych.

Złudny lider

PiS jest liderem, lecz jest to... złudzenie, które może służyć pocieszaniu się przez jej kierownictwo oraz szeregowych działaczy, i wcale nie rokuje przyszłych sukcesów. Partia Jarosława Kaczyńskiego traci poparcie w centrum, a może i wszędzie po trochu. Przesądzają o tym grzechy władzy, których nie są już w stanie przykryć ani bojowa retoryka, ani oczekiwanie istotnych społecznie zmian. Jesień rozpoczęła się od opisanego na łamach „Tygodnika” przyznania się do błędów i wycofania z budzących największy sprzeciw decyzji. To pierwsze oczywiście zawsze jest chwalebne. Ponieważ jednak popełniło się tych błędów dużo, to aby uniknąć efektu kuli śniegowej, partia najwyraźniej nie chce się przyznać do wszystkich. Odcina się za to bardzo chętnie od głosów krytycznych, wrzucając je do jednego worka, niezależnie skąd pochodzą.

PiS zdobyło władzę samodzielnie, dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności związanemu z podziałem wśród przeciwników. I dość szybko popadło w samozadowolenie oraz przekonanie o samowystarczalności. Nie poszła za tym aż taka samotność jak w przypadku Nowoczesnej – teoretycznie możliwy jest sojusz z ruchem Kukiz’15. Tyle że pojawia się pytanie, czy ruch ten przeżyje najbliższe trzy lata. Jego aktywność, poza studiami telewizyjnymi i korytarzami Sejmu, jest jeszcze bardziej wątpliwa niż w przypadku Nowoczesnej. Na stronie internetowej stowarzyszenia Kukiz’15 ostatnia wiadomość pochodzi z połowy września. Nie ma też konkretnych pomysłów, by to zmienić. Partie, które same nie wiedzą, czy są za rządem, czy w opozycji, zwykle w kolejnych wyborach wypadają gorzej.

Potencjalnie innym możliwym koalicjantem po następnych wyborach jest PSL. Pytanie jednak, czy przy atmosferze towarzyszącej rządom PiS i ewidentnych przejawach wrogości z jego strony PSL będzie w ogóle poważnie rozpatrywał współpracę z Jarosławem Kaczyńskim. Bliskość ideowa wyborców nie jest – wbrew pozorom – wystarczająco duża, aby przełamać niechęć zwalnianych z pracy działaczy. Nie ma też wątpliwości, że przed kolejnymi wyborami opozycja będzie w stanie zaoferować PSL znacznie więcej niż PiS.

Władza silna słabością opozycji

Pozostają dwa lata do pierwszego wyborczego testu samorządowego. Przed każdą ze stron pojawia się inna rozterka. Opozycja staje przed dylematem, czy toczyć wojnę na osobowości liderów, ze wszystkimi ich widocznymi słabościami. W grę mogłyby też wchodzić poszukiwania nowych osobowości, które przejęłyby inicjatywę właśnie przy okazji wyborów samorządowych. Na razie niewiele wskazuje na to, aby taka karta była szczególnym opozycyjnym atutem. Alternatywą jest otwarcie się na aktywnych obywateli. Coś, co Prawu i Sprawiedliwości znacznie trudniej przechodzi przez gardło, Platforma Obywatelska ma na sztandarach, a Nowoczesna i Kukiz’15 utworzyły z tego swoją obietnicę. Chociaż jej spełnienie idzie im na razie tak sobie, to przecież pozostaje jeszcze dość czasu, by napełnić te hasła treścią. Na razie opozycja idzie najłatwiejszym torem emocjonalnego sprzeciwu. Taki sprzeciw nie niesie ze sobą nadziei na pozytywną zmianę. Samym strachem niezdecydowanych się nie przekona.

Po stronie rządu pojawia się pytanie, czy jego działaniami powinien kierować radykalizm, czy realia. Radykalizm napędza działaczy, tworzy poczucie wspólnoty. Ale to, co cieszy entuzjastów, nie przekonuje niezdecydowanych. Odcina też od kontaktu z realiami, co jest coraz lepiej widoczne w przypadku reformy oświaty albo planu Morawieckiego. Wspaniałe opowieści porywają serca i są dobre na czas bycia w opozycji. Może też na pierwsze miesiące rządów. Po roku dużo większe znaczenie ma zdolność do wcielania w życie szeroko akceptowanych zmian, minimalizowania oporów i omijania czyhających raf; pokazywanie, że zmiany nie są przejawem głębokiej wiary, ale rokują realną poprawę jakości życia. Jeden niezaprzeczalny sukces, jakim jest program 500 plus, z jego widocznymi na różnych polach efektami, to jest owszem coś. Ale na pewno znacznie mniej, niż spodziewali się zarówno entuzjaści, jak i ci, którzy udzielili w zeszłym roku warunkowego poparcia PiS-owi.

Zwykłe praktyki życia politycznego są takie, że jeśli słabnie lider, następuje rozproszenie całej reszty. Do czasu, aż pojawi się nowy, jeszcze silniejszy. Czy po stronie opozycji znajdzie się dość sił i zdolności, by skupić nadzieje w jednym bycie? Nic nie wskazuje na to, aby taką siłą miał się stać KOD. Wszystkie główne partie mają swoje ograniczenia i brak w nich woli, by je przełamywać. To może być nadzieją dla rządzących na utrzymanie swojej pozycji w takim czy innym układzie. Jedno jest pewne – od samego czekania opozycja się nie zjednoczy. Do tego potrzebny jest splot szeregu okoliczności i pewnie też osobowości liderów. Widać już też, że rządzący nie mogą liczyć na poparcie tylko dlatego, że wierzą, iż chcą dobrze.

Po roku rządów wiemy zatem dalece więcej, ale na pewno nie wszystko, o tym, co stanie się w polskiej polityce przez kolejne dwa lata. Bez wątpienia część podnoszonych obaw dotyczących przyspieszonych wyborów i wielkiego rozmachu działań PiS jest coraz trudniejsza do podtrzymania. Obóz rządzący, zgodnie ze wszystkimi regułami polityki, stopniowo grzęźnie w konfliktach i porażkach, trudniej idzie mu koordynowanie działań i zwiększają się wewnętrzne napięcia. Nie ma znaków, by takie opory malały, a wiele, że będą rosły. To jednak wcale nie znaczy, że opozycja może już zacierać ręce. W jej przypadku również proste recepty nie muszą oznaczać sukcesu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2016