Piotr idący po wodzie

Kościół otwierający się na świat to nie fanaberia, ale nakaz płynący z samej Ewangelii. Tak interpretowali to ojcowie Soboru Watykańskiego II.

19.11.2012

Czyta się kilka minut

Papież Paweł VI zasłynął jako człowiek przemyślanych gestów. Do takich należał spektakularny akt z 13 listopada 1964 r., gdy zdjął on swą tiarę i przekazał ją na rzecz ubogich: był to wyraz rezygnacji z władzy doczesnej i pragnienia, aby odtąd urząd papieski miał charakter służebny. Mniej spektakularny, ale równie znaczący charakter mają pamiątkowe monety, które polecił rozdawać uczestnikom Soboru Watykańskiego II. Na medalu wybitym z okazji trzeciej sesji, zamiast zwyczajowego portretu papieża, ukazano scenę z Ewangelii św. Mateusza (Mt 14, 23-33). Widzimy Chrystusa chodzącego po jeziorze i Piotra, który na głos Pana opuszcza łódź i odważa się na to, co niemożliwe: idzie po wodzie, Jezusowi naprzeciw. Uchwycono moment, gdy wpada w panikę na widok silnego wiatru i fal, i zaczyna tonąć, a Jezus wyciąga do niego rękę, by go ratować. Napis na monecie głosi: Extendens manum apprehendit eum. Wyciągnął rękę i chwycił go.

Niezwykły to obraz papiestwa – właściwie całkowite przeciwieństwo wszystkich papieskich kreacji i autokreacji, znanych z historii. Obraz papieża jako człowieka niewolnego od zwątpienia.


CHRYSTUS POZA ŁODZIĄ


Nowe obrazy interpretują nową historię; zmiana symboli wskazuje na zmianę rzeczywistości. A co konkretnie zapowiada ta moneta, jaką nową historię i interpretację? Aby to zrozumieć, trzeba przywołać kontekst trzeciej sesji soborowej. To moment, gdy w Kościele dokonano zwrotu ad extra, na zewnątrz, i gdy przede wszystkim nie chodziło o problemy wewnątrzkościelne. Tym razem chodziło o zasadniczą relację Kościoła i świata – czego wyraz znajdujemy w dokumentach soborowych o wolności religii, o religiach niechrześcijańskich oraz (albo zwłaszcza) w Konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes”.

Wraz z tym otwarciem i zwróceniem się na zewnątrz miano wprowadzić w życie takie pojmowanie wiary, które opiera się na nowym rozumieniu Chrystusa: Jezus pojawia się także poza łodzią, daje się dojrzeć również tam, gdzie uczniowie się Go nie spodziewali. Nieprzypadkowo Ewangelia informuje nas o zamęcie i wątpliwościach; a jedno i drugie jest tym większe, im bardziej przywykliśmy do widoku Chrystusa jedynie w łodzi, nawet jeśli miałby być to Jezus śpiący.

Ale Chrystus poza łodzią, poza Kościołem? W samym środku świata? Tam, gdzie czyha niebezpieczeństwo? To niezwykłe i zaskakujące; to przygoda, na jaką nikt nie odważy się bez obaw. Dlatego silna jest pokusa, aby zostać w łodzi, aby twierdzić, iż to, co widzimy – Chrystus idący po falach – nie jest rzeczywistością, ale iluzją, czymś złowrogim, czemu pod żadnym pozorem nie wolno ufać. Dewiza brzmiałaby wówczas: pozostańmy w łodzi, gdyż czystym szaleństwem byłoby rezygnować z bezpieczeństwa i uczynić krok nad jej burtą.

Ale to wszystko nie jest złowrogie i nie jest to iluzja – to rzeczywistość. Chrystus objawia się poza łodzią. To On woła zapraszająco: „Przyjdź!”. To on domaga się, by uczynić krok nad burtą, aby zacząć exodus do świata – i do Niego. I tym samym żyć wiarą, która realizuje się także w zwątpieniu, i która także w zwątpieniu doświadcza wybawiającej z opresji bliskości Pana.


CODZIENNE DOŚWIADCZENIE LUDU BOŻEGO


Chodzi tu więc o sytuację fundamentalną: o moment zwątpienia, które towarzyszy wierze, gdy stoimy pośrodku naszego świata. I chodzi też o prawdę twardą, ale pocieszającą: iż zwątpienie i wiara przynależą do siebie nawzajem. Mówienie o zwątpieniu w wierze ma konkretny sens, gdyż wskazuje, że to sama wiara jest miejscem zwątpienia. Żywa wiara zawsze jest zarazem wiarą podawaną w wątpliwość. I nie jest to w żadnym razie wiara ułomna, niepełna, lecz przeciwnie – wiara pełna.

Dla Ludu Bożego sytuacją normalną jest życie w strukturach tego świata. Niewątpliwie jest to sytuacja człowieka świeckiego – i być może w tamtej pamiątkowej monecie Pawła VI wolno widzieć nam również znak solidarności przedstawicieli Kościoła hierarchicznego z wiernymi. Bo przecież to nowe doświadczenie Chrystusa nie jest w pierwszym rzędzie udziałem urzędu, lecz ludzi świeckich. Dlatego przedstawiciele Kościoła hierarchicznego nie mogą jako pierwsi przedrzeć się do samego środka świata. To nowe doświadczenie musi być im przekazywane przez Lud Boży, ale też oni sami muszą pojmować je jako nakaz Chrystusa, jako służbę posłuszeństwa, aby być tam, gdzie jest Lud Boży. Całe duszpasterstwo zależy od tego, aby pasterze Kościoła jako punkt wyjścia traktowali nie swą własną sytuację, lecz sytuację Ludu Bożego; tego, którego – zgodnie ze swym powołaniem – mają być sługami.

Jeśli coś ma być tu powodem do niepokoju, to owa konstatacja zwątpienia w wierze. Powodem do zatroskania są natomiast pytania: czy aby ów symbol, jakim miała być moneta pamiątkowa z trzeciej sesji Soboru, znalazł pokrycie w faktach?; czy podjęty został eksperyment wiary, ów exodus do świata i zarazem ku Chrystusowi?; czy rzeczywiście słudzy Kościoła pozostają solidarni z Ludem Bożym w tym doświadczeniu? – czy też może, szukając bezpieczeństwa i obawiając się ryzyka, wolą jednak zostać w łodzi?


OTWARCIE, ALE NIE BEZKRYTYCZNIE


Ale – nie upraszczajmy! Wyjście do świata, samo w sobie, nie jest jeszcze wyrazem wiary. Nie każdy zachęcający głos, jaki słyszymy z zewnątrz, jest głosem Chrystusa. Nie łączmy krytyki Kościoła z naiwną wiarą w świat zewnętrzny. W istocie, postawie zwrócenia się do świata towarzyszy dziś czasem irracjonalizm, który wszelką zmianę w świecie uznaje od razu za działanie Boga. Im bardziej rewolucyjna staje się sytuacja, z tym większym przekonaniem niektórzy z nas gotowi są widzieć w tym rękę Boga.

Ale relacja między Kościołem a światem nie jest taka prosta. I nie na tym polegać mają otwarcie na świat i chrześcijańska służba w świecie. Aggiornamento to nie proste dopasowanie się do świata; przy całej otwartości i zwróceniu się ku światu, należy zachować dystans – on jest warunkiem tego, iż owa otwartość będzie się dokonywać na sposób krytyczny. Krytyczna autorefleksja jest tu konieczna – i także ona nie będzie nam oszczędzona. 



PRZEŁOŻYŁ WP



THEO MECHTENBERG (ur. 1928) jest teologiem i tłumaczem. Początkowo pracował w Kościele katolickim w NRD; od lat 60. zaangażowany w kontakty z „Tygodnikiem Powszechnym”, razem z niemiecką młodzieżą z Akcji Znaków Pokuty pracował m.in. na Majdanku i przy budowie kościoła Arka Pana w Nowej Hucie. Od 1979 r. w RFN. Po 1989 r. w Fundacji Krzyżowa.



Tekst został zainspirowany naszą debatą „Niech żyje Kościół otwarty!”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2012