Piekło sztuki współczesnej

Przez ostatnie 20 lat jesteśmy świadkami powstania olbrzymiej liczby muzeów sztuki współczesnej i tekstów jej poświęconych. Jednak nigdy nie malowało się tak mało i tak źle. Jean Clair

31.03.2009

Czyta się kilka minut

Jak pisze Jean Clair, "nie ma innej sztuki niż religijna". Ale współczesne muzea oferują jedynie rozrywkę.

Święty Polikarp miał zwyczaj powtarzać, zatykając sobie uszy: »Mój Boże! W jakich to czasach przyszło mi się urodzić!«. Upodabniam się do świętego Polikarpa" - pisał Flaubert. Jean Clair (ur. 1940), francuski historyk sztuki, eseista i kurator, z pewnością podpisałby się pod tymi słowami. Jego książki - przynajmniej od 1983 r.,

czyli od ukazania się "Rozważań nad stanem sztuk pięknych"- są w centrum dyskusji na temat kondycji sztuki współczesnej. Clair jest krytykowany, ponieważ dopuścił się największej zdrady: znalazłszy się na samym szczycie artystycznej hierarchii - to on był głównym kuratorem jubileuszowego setnego Biennale w Wenecji (1995) - wykorzystał uprzywilejowaną pozycję do krytyki "od wewnątrz" sztuki współczesnej.

Muzea nie na sprzedaż

Jean Clair (to pseudonim - prawdziwe nazwisko brzmi Gérard Régnier) był jednym z pierwszych kuratorów stosujących szerokie, interdyscyplinarne podejście. To właśnie on ustawił twórcę wystaw w zupełnie nowej pozycji: gwiazdy nierzadko większej niż sami artyści. Od połowy lat 70. jego kariera nabiera szalonego tempa: zostaje głównym kuratorem w paryskim Centre Georges Pompidou i inauguruje jego działalność świetnie przyjętą monograficzną wystawą Duchampa (1977), zaś absolutnie wyjątkową pozycję zyskuje dzięki takim wystawom jak "Wiedeń 1880-1938. Radosna apokalipsa" (1986) czy "Melancholia" (2005). W 1989 r. zostaje mianowany "naczelnym konserwatorem muzeów Francji" i dyrektorem paryskiego Muzeum Picassa.

Jednak to nie wystawy - uznane jednogłośnie za doskonałe - są przyczyną niekończących się kontrowersji wokół jego osoby. Od dwóch dekad właściwie każda książka Claira spotyka się z masową krytyką. W najlepszym razie zostaje określony mianem "obrońcy elitarnego doświadczenia sztuki", w najgorszym - "reakcyjnego przeciwnika demokracji". Rzeczywiście, jego poglądy wydają się iść pod prąd dominujących tendencji pisania i myślenia o sztuce: interesuje go temat odpowiedzialności artysty, krytykuje modernistyczny przerost "komentarzy z drugiej ręki", który sprawia, że źródłowe doświadczenie dzieła staje się właściwie niemożliwe; nawołuje do powrotu do twórczości starych mistrzów.

Ma również oryginalne spojrzenie na dzieje XX-wiecznych awangard artystycznych: są one dla niego depresyjną, więc pełną saturnicznych motywów, formą nowoczesności. Krytykę spuścizny awangardy rozpoczyna od błyskotliwych analiz twórczości Duchampa. Przypomina monachijski epizod w życiu artysty, by wskazać właśnie Monachium drugiej dekady XX w. jako na miejsce równoczesnych narodzin awangardy i totalitaryzmu. Ten niepokojący związek - według Claira zarówno awangarda, jak i państwa totalitarne negują historię, tworząc utopię poza czasem - rozwinie następnie w prowokacyjnej książce o surrealizmie (2003), w której przedstawia Bretona i spółkę jako kryptofaszystowską sektę. Z kolei w "De Immundo" (2004) koncentruje uwagę na interesującym antropologicznie paradoksie: w epoce wszechobecnego kultu pięknego ciała to właśnie w galeriach i innych miejscach związanych ze sztuką pokazuje się budzące wstręt ludzkie wydzieliny. To, co zostało przez (fizyczne i społeczne) ciało odrzucone.

Dla Claira uniwersum sztuki współczesnej jest dantejskim piekłem. Jest to jednak piekło, w którym - niczym w opisanych przez Giorgio Agambena obozach koncentracyjnych - nieobecne jest jakiekolwiek religijne odniesienie: "artyści, którzy nas tu zajmują, nie mają żadnego poczucia transgresji (...) Jesteśmy poza dobrem i złem. A raczej wszystko dzieje się tak, jakby zło zniknęło".

O Clairze zrobiło się naprawdę głośno w 2006 r., gdy na łamach "Le Monde" opublikował list otwarty "Muzea nie są na sprzedaż", będący sprzeciwem wobec planów rozdzielenia zbiorów Luwru i wypożyczenia ich, za duże pieniądze, kilku muzeom pozaeuropejskim. Ta praktyka naruszyłaby, jego zdaniem, fundamentalne zasady, na których opiera się instytucja muzeum publicznego: nierozdzielności kolekcji i niewprowadzania w obieg handlowy obiektów i dzieł sztuki składających się na "spuściznę narodową". Historia miała ciąg dalszy: gdy francuski minister kultury podpisuje umowę, na mocy której w Zjednoczonych Emiratach Arabskich otwarta zostanie w 2012 r. filia Luwru, Clair publikuje pełen pasji esej o freudowskim tytule "Muzea jako źródło cierpień". Sprawa jest dla niego krańcową formą długiego procesu upadku, którego początek sytuuje pod koniec XVIII w. Dzieło sztuki zaczyna tracić wówczas swe kultowe odniesienie - relacja "wertykalna" zostaje zastąpiona "horyzontalną" (demokratyczną). Tymczasem, pisze Clair, "nie ma innej sztuki niż religijna". W tym sensie współczesne muzea oferują jedynie rozrywkę nastawioną na "natychmiastowe zaspokojenie", zaś słowo "kultura" traci swój sens - istnieje już tylko przemysł kulturalny.

A w Polsce...

Czy taki, przewrotnie antynowoczesny, głos miałby sens w Polsce 2009 r.? Łatwo można zauważyć całkowitą nieprzystawalność dyskursu, którym operuje Clair, i tematów, które porusza, do polskiej rzeczywistości. Spór "awangardyków" z "metafizykami", opisany przez Pawła Huellego w książce "Ostatnia wieczerza", jest zaledwie pozorną analogią. W rzeczywistości taki konflikt nie istnieje: polska sztuka współczesna - ta spod znaku "awangardyków" - zwyciężyła, stając się uznaną w świecie marką, naszym "towarem eksportowym".

Również taka książka jak "Muzea jako źródło cierpień" nie miałaby raczej szans w Polsce na bycie właściwie zrozumianą. "Przemysł kulturalny" - znany choćby z dzisiejszego Luwru - nie istnieje nad Wisłą. Zinstytucjonalizowanie nowoczesności, o którym pisze Clair, nie jest u nas jeszcze procesem zamkniętym: każde kolejne muzeum, kolekcja, galeria czy książka wnosi nową jakość w to, co nazywamy polem sztuki. Najważniejsze instytucje albo dopiero powstają (Muzeum Sztuki Nowoczesnej), albo redefiniują swój wieloletni charakter (Muzeum Sztuki w Łodzi). Oczywiście, diagnoza przedstawiona przez Claira przekracza francuski kontekst, by stać się globalną refleksją na temat kryzysu kultury. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w wielu miejscach nie przystaje do nadwiślańskiej rzeczywistości: jak widać, zasadnicze różnice istnieją również w zglobalizowanym świecie sztuki.

W Polsce, gdzie prowokują artyści, nie zaś piszący o sztuce, postać taka jak Clair - nieustannie podważająca obiegowe poglądy i poruszająca niewygodne tematy - mogłaby wzbudzać irytację. Jednak "polski Jean Clair" nie byłby tą samą osobą co we Francji. Raczej kimś, kto przekraczając środowiskowe podziały i polemiki, wołałby o rzetelną, niezależną myśl o sztuce. O przekraczające lokalne uwikłania i konteksty myślenie. Jego "antynowoczesność" wyrażałaby się raczej w intelektualnej wierności samemu sobie czy w emocjonalnym tonie, w jakim mówi o sztuce - rzecz dzisiaj coraz rzadsza.

O takiej niepoprawnej konsekwencji w myśleniu mówił George Steiner: "Podczas sławnych niepokojów w latach 1968-69 byłem w kilku miejscach, gdzie wypadki były szczególnie gwałtowne - na Harvardzie, we Frankfurcie - ale studenci odnosili się z bezwzględnym szacunkiem do takiego niepoprawnego platonika jak ja. Moje poglądy wydawały im się okropne, byli mi całkowicie przeciwni, zauważyli jednak, że jestem całą duszą oddany mojemu stanowisku. Gardzili jedynie tymi, którzy chcieli dołączyć do owczego pędu. (...) Nie można stać po obu stronach naraz. Człowiek, dla którego Platon, Bach, Szekspir i Wittgenstein stanowią esencję marzeń, miłości, rozpaczy, codziennego życia i rozmów, nie może udawać, że jest populistą".

Tomasz Szerszeń jest antropologiem kultury, fotografem, redaktorem kwartalnika "Konteksty", pracuje w Instytucie Sztuki PAN, współredaguje polską edycję pism Michela Leirisa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2009