Pat i robot

Dzięki technice możliwe stało się zrealizowanie marzenia z dzieciństwa i zbudowanie muzycznego robota grającego na perkusji, marimbie, gitarach i butelkach.

02.03.2010

Czyta się kilka minut

Amerykański gitarzysta mówił podczas dwuipółgodzinnego koncertu więcej niż zazwyczaj. Obszerne są też wyjaśnienia zamieszczone w książeczce dołączonej do najnowszej płyty "Orchestrion". Jest ku temu ważny powód - muzyk, uprzedzając ciekawość fanów, starał się odpowiedzieć na dwa bardzo ważne pytania: jak działa "Orchestrion", czyli niezwykła muzyczna maszyneria, którą skonstruował wraz z zespołem znakomitych inżynierów, oraz - co z muzycznego punktu widzenia (słyszenia) ważniejsze - dlaczego w ogóle jej używa?

Pat Metheny to geniusz, który może współpracować z największymi świata jazzu, a jego Pat Metheny Group to muzyczny dream team. Tym razem zdecydował się na projekt solowy, różniący się atmosferą od intymnej płyty "One quiet night", nawiązujący za to do pomysłu z "New Chautauqua", gdzie nagrywał partie gitary w kilku warstwach, wykorzystując możliwości techniczne studia nagraniowego. Bezpośrednią inspiracją stworzenia "Orchestrionu" była pianola stojąca w piwnicy jego dziadka, która zafascynowała młodego Metheny’ego łatwością, z jaką mechanicznie odtwarzała muzykę zapisaną na rolkach papieru. Dzięki współczesnej technice możliwe stało się zrealizowanie marzenia z dzieciństwa i zbudowanie niezwykłego muzycznego robota grającego na perkusji, marimbie, klawiszach, gitarach, basie, butelkach i niesamowitej liczbie innych instrumentów. We Wrocławiu Pat prezentował również utwory z innych płyt, ale nie ulegało wątpliwości, że główną atrakcją była stojąca za nim na scenie gigantyczna instalacja reagująca dzięki komputerowemu oprogramowaniu na dźwięki solisty. Sam muzyk posługiwał się gitarą nieco podobnie jak pilotem - sterując poszczególnymi instrumentami Orchestrionu przez dźwięki lub wcześniej zaprogramowane sekwencje. Całość przypominała wielką zabawkę wyjętą z filmów Tima Burtona.

To, co zabrzmiało na koncercie, można odbierać na kilka różnych sposobów. Pierwszy to próba traktowania Orchestrionu jako substytutu całej Pat Metheny Group, bo brzmienie maszyny jest prawie identyczne... W takim przypadku odbiór tej muzyki niesie ze sobą tylko rozczarowanie i tęsknotę za soczystym basem Rodby’ego, elektryzującymi solówkami Lyle’a Maysa, szaleństwami perkusyjnymi Sancheza, ciarkami na plecach, gęsią skórką i innymi fizjologicznymi zjawiskami w organizmach fanów, towarzyszącymi koncertom zespołu. Robot w takim porównaniu jest bez szans jak pierwsza generacja komputera IBM przegrywającego w szachy z Kasparowem.

Zdecydowanie najlepszymi momentami koncertu były te, w których gitarzysta improwizował w swoim stylu na tle brzmienia Orchestrionu - olśniewająco, finezyjnie łącząc wirtuozerię i wspaniałe wyczucie czasu. Jak zwykle w przypadku Metheny’ego koncert miał swoją dramaturgię - rozpoczął się od intymnego brzmienia nylonowych strun bez akompaniamentu. Pięknie zabrzmiały tematy z płyt nagranych z Bradem Mehldau ("Make piece", "The sound of water" na 42-strunowej gitarze Picasso). Suita "Orchestrion", prezentująca materiał z najnowszej płyty, skrzyła się efektami akustycznymi wykreowanymi przez maszynę i była najbardziej przekonująca ze wszystkich utworów, w których tworzeniu maszyneria brała udział. Rewelacyjny był także ostatni z improwizowanych utworów, świetnie wykorzystujący brzmienie baterii butelek i pomysłowo nagrane loopy.

Niestety nawet największych fanów Pat zostawił z mieszanymi uczuciami po wykonaniu utworów takich jak "Antonia" czy finałowy, bardzo szybki "Stranger in Town", w których porównania z Pat Metheny Group zbyt silnie nasuwały się na myśl. Jeśli jednak potraktować Orchestrion jako wzbogacenie arsenału środków wykonawczych solisty, to spełnia tę funkcję bardzo dobrze - pod warunkiem, że programiści opanują chaos brzmieniowy, który tworzy się w bardziej burzliwych momentach. Przed koncertem spodziewałem się czegoś wręcz przeciwnego - zbyt dużej perfekcji zamiast nierównych wejść i minimalnego, acz odczuwalnego opóźnienia elektronicznie sterowanych instrumentów względem gitarzysty.

Po doświadczeniu brzmienia Orchestrionu na żywo jestem spokojny o dalszą przydatność muzyków. Wizja idealnie grających robotów, inteligentnie reagujących na improwizację innych maszyn, kiedyś jednak stanie się rzeczywistością i tak jak udoskonalony komputer w końcu wygrał z Kasparowem, tak udoskonalony Orchestrion ma szansę zagrać i brzmieć lepiej niż człowiek szlifujący przez lata swój kunszt wykonawczy. Być może Pat Metheny umożliwił to swoim niekonwencjonalnym podejściem do sterowania zaprogramowanymi instrumentami. A tworzenie nowych możliwości i myślenie wyprzedzające swój czas to coś, w czym geniusz najpełniej objawia mistrzostwo. Orchestrion pozostaje na razie muzycznym kuriozum, czymś, czego meloman powinien doświadczyć w taki sam sposób, w jaki mały chłopak doświadczył kiedyś fenomenu pianoli. Warto było uczestniczyć w tym koncercie. Teraz czekam na przyjazd Pat Metheny Group.

Koncert Pata Metheny’ego, inauguracja Festiwalu Jazz nad Odrą, Wrocław, 28 lutego 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2010