Otwieramy szampana

Instytut Twórczej Fotografii w Opawie każdego roku przyciąga kilkudziesięciu polskich studentów. Kandydatom nie chodzi o studia w Czechach czy studiowanie fotografii gdziekolwiek, tylko o tę konkretną uczelnię.

22.10.2012

Czyta się kilka minut

Konsultacje Instytutu Twórczej Fotografii w Hornej Becvie. Urodziny Jindricha Streita (w żółtym szlafroku). / Fot. Grzegorz Klatka
Konsultacje Instytutu Twórczej Fotografii w Hornej Becvie. Urodziny Jindricha Streita (w żółtym szlafroku). / Fot. Grzegorz Klatka

Instytut powstał w 1990 r., po dwudziestu latach działalności przy Związku Czeskich Fotografów stał się częścią nowo powstałego Uniwersytetu Śląskiego w Opawie. Od tamtej pory zasłużył sobie na renomę jednej z najlepszych szkół fotografii w Europie: ma potężną siłę przyciągania. W ciągu ostatniej dekady uczelnia jest oblegana przez studentów z Polski.

– Sukces ITF jest oparty na wielu czynnikach. Jednym z nich jest uniwersalność studiów. Wiemy, że z fotografii artystycznej może się utrzymać niewielu twórców i że większość z nich będzie musiała oprócz twórczości artystycznej wykonywać również prace zlecone. Dlatego chcemy, żeby nasi studenci umieli się odnaleźć we wszystkich dziedzinach fotografii – mówi założyciel i dyrektor Instytutu Twórczej Fotografii prof. Vladimír Birgus.

Jakość dzieła

Studenci szkolą się więc w takich dziedzinach jak: reportaż, dokument, architektura, portret, moda i reklama. W programie studiów największy nacisk jest kładziony na prace, w których każdy student swobodnie wybiera temat, formę i prowadzącego. Studenci przez czas nauki konsultują się tylko z jednym pedagogiem. Poza tym kolejno spotykają się z czternastoma nauczycielami, z których każdy jest inaczej ukierunkowany – od klasyka czeskiej fotografii społecznej Jindřicha Štreita po młodych autorów, którymi są np. Dita Pepe albo Rafał Milach. Różne pokolenia reprezentują także studenci: nie wszyscy decydują się na naukę zaraz po szkole średniej, za to wielu ma już za sobą doświadczenie reporterskie i dziennikarskie w czasopismach albo agencjach reklamowych, wielu wykłada.

– Nie dajemy pierwszeństwa żadnej dziedzinie fotografii, najważniejsza jest jakość dzieła – mówi prof. Birgus.

Dyrektor czyni starania, by dobre prace studentów przedostały się do szerszej publiczności. Dlatego uczelnia co roku organizuje wystawy i uczestniczy w szeregu festiwali fotograficznych, także polskich – w Łodzi czy Warszawie. Instytut dba także o zamieszczanie prac studentów w czasopismach, regularnie wydaje szkolne katalogi, ostatni – „Opawska szkoła fotografii” – liczył prawie 300 stron. Władze uczelni mają luksus: mogą wybierać studentów, w ostatnich latach rocznie zgłasza się ok. 350 kandydatów, z których co dziesiąty zostaje przyjęty.

– Na ITF trudno jest się dostać. Czasem się śmiejemy, że to najtrudniejsze w tych studiach. Egzaminy są ciężkie, ludzie zdają więc wielokrotnie, do skutku – mówi Joanna Rzepka-Dziedzic, artystka, kuratorka cieszyńskiej Galerii Szara i studentka Instytutu Twórczej Fotografii.

Nie tylko renoma się liczy.

– Najważniejsza jest nieformalna, przyjacielska atmosfera między pedagogami i studentami, którą nam się udało zbudować. Studentów zawsze staramy się traktować jak młodszych kolegów – mówi prof. Birgus.

Studenci to czują, bo wykładowcom nie przychodzi do głowy, by się zachowywać jak „mistrzowie świata”, jak to bywa na niektórych uczelniach artystycznych. O tych układach świadczy kontakt kadry z absolwentami, nawet wiele lat po ukończeniu przez nich szkoły. W Polsce nie ma dużych możliwości wyboru studiów fotograficznych, a Opawa jest dobrze znana i znajduje się stosunkowo blisko. Wydaje się bardziej dostępna dla studenta mieszkającego w Krakowie niż Łódź, a od Katowic dzieli ją tylko 130 km. Prawdopodobnie zresztą gdyby nawet ta odległość była większa, nie zniechęciłoby to polskich studentów.

Ojciec chrzestny

Obecnie na ITF studiuje 67 studentek i studentów z Polski. Spory team pośród 219 studentów stanowią jeszcze Słowacy, z innych krajów (Japonii, USA, Włoch, Niemiec, Rosji i Słowenii) jest kilka osób. Szkoła jest darmowa. Polacy są najsilniejszą i najbardziej widoczną grupą i jest wśród nich wielu autorów z rozpoznawalną marką w polskiej fotografii. Spośród absolwentów wymieńmy choćby Rafała Milacha, który w ubiegłym roku został pierwszym polskim pedagogiem na uczelni, Kubę Dąbrowskiego, Mariusza Foreckiego czy Pawła Supernaka. Dziś studentami są np. Tomasz Wiech, finalista nagrody Oskar Barnack Award, Tomasz Lazar, laureat drugiej nagrody w tegorocznym konkursie World Press Photo, czy Krzysztof Goluch, który otrzymał nagrodę fotograficzną Unii Europejskiej.

– Sukcesy odnoszą także Andrzej Kramarz, Grzegorz Klatka, Arkadiusz Gola, Szymon Szcześniak, Magdalena Sokalska, Rafał Siderski, Anna Orłowska, których prace zostały przyjęte do ważnej wystawy mobilnej „reGeneration 2” – wymienia prof. Birgus.

Prof. Birgus: – Wielu z nich organizuje festiwale i ekspozycje, niektórzy na temat fotografii piszą artykuły. Większość z nich bardzo znacząco przyczyniła się do zmian w polskiej fotografii w ostatnich latach.

W początkowych latach istnienia szkoły uczyło się w niej niewielu Polaków. Przełomem było pojawienie się katowickiego fotografa Piotra Szymona, który dzięki autorytetowi stał się szanowanym i uznanym przez polskich studentów „ojcem chrzestnym”. Jeszcze w czasie studiów opowiadał przyjaciołom o wyjątkowej szkole w Czechach i entuzjazmem zaraził kolejnych fotografików. Dzięki niemu w Opawie zaroiło się od studentów ze Śląska. Na początku większość polskich studentów pochodziła właśnie z tego regionu, dziś ściągają z całego kraju: od Katowic i Krakowa, przez Wrocław, Warszawę, Poznań, Białystok, aż po Szczecin. Nie tylko nasi studenci uczą się od Czechów, lecz także nasza sztuka miała duży wpływ na twórczość tamtejszych mistrzów.

– Polska sztuka znaczyła dla Czechów dużo. Podziwialiśmy filmy Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Zanussiego i Krzysztofa Kieślowskiego, ale kontakty z polską fotografią również były intensywne – mówi prof. Birgus.

Język fotografii

Na studia w Opawie zdecydował się Tomasz Wiech, z wykształcenia politolog z kilkuletnim stażem pracy w gazecie.

– W latach 2003–2006 studiowało tam wielu bardzo dobrych polskich fotografików, raczej dokumentalistów, którzy w polskiej fotografii byli i nadal są ważni. To była wtenczas czołówka. Moja wiedza o Opawie wzięła się z ich opowieści i tekstów o uczelni – mówi Wiech, student trzeciego roku.

Wśród najważniejszych postaci tamtego okresu wymienia: Jakuba Dąbrowskiego, Andrzeja Kramarza, Grzegorza Dąbrowskiego i obecnego wykładowcę Rafała Milacha, który otrzymał nagrodę w konkursie World Press Photo za serię portretów emerytowanych cyrkowców.

Język nie stanowi dla polskich studentów bariery. Zajęcia i egzaminy są po czesku i oficjalnie trzeba bardzo dobrze władać tym językiem. W praktyce pobieżna jego znajomość jest wystarczająca.

Joanna Rzepka-Dziedzic: – To są studia artystyczne, posługujemy się obrazami. Rozmawianie na ich temat w obcym języku jest łatwiejsze, niż gdybyśmy mieli rozmawiać o filozofii czy naukach ścisłych.

– Główną rzeczą, którą tam należy robić, jest fotografia i na podstawie fotografii zalicza się kolejne lata. Język jest na tyle podobny, że na poziomie rozumienia można sobie poradzić – mówi Wiech.

Egzaminy są zazwyczaj testowe. Dotyczą faktów, nazwisk i bardziej uniwersalnych informacji. Słownictwo nie jest skomplikowane. Liczni studenci z Polski i kadra wypracowali modus vivendi: Polacy uczą się czeskiego, a Czesi rozumieją ich bez problemu nie tylko na ogólnym poziomie, ale też w skomplikowanym kontekście.

Nie firma, tylko społeczność

To, że szkoła różni się od polskich uczelni, potwierdzają studenci. Zjazdy odbywają się pięć razy w roku w górskim ośrodku wypoczynkowym w miejscowości Horní Bečva.

– Dzięki temu, że jest tam jak na kolonii albo na wycieczce szkolnej, wszystkie relacje są intensywniejsze – mówi Wiech.

Przy obiedzie można usiąść obok wykładowcy i swobodnie porozmawiać. Zdaniem Wiecha czeska fotografia, czy też czeski sposób myślenia o fotografii, nie różni się od innych szkół, trudno jest więc wyodrębnić czeską szkołę fotografii.

– Kiedyś istniała szkoła czeska czy amerykańska, ale wszechobecny od dziesięciu lat internet ujednolicił myślenie i udostępnił wszystkie możliwości. Nie ma czegoś takiego jak czeska szkoła, wszyscy oglądamy te same strony – dodaje Wiech.

Joanna Rzepka-Dziedzic w swojej pracy w cieszyńskiej Galerii Szara ma dużo kontaktów z Czechami: – Na co dzień wyczuwam tę różnicę w mentalności, stosunku do pracy i do życia. Czesi spokojniej podchodzą do wyzwań, mają swój czas. Polacy wszystko chcą zrobić lepiej, wszystko musi być nowsze, bardziej odkrywcze. W czeskiej sztuce nie ma takich zahamowań, ograniczeń. Negatywnym skutkiem jest to, że w Czechach trudniej jest wywołać skandal. Ich sztuka jest bardziej ironiczna i prześmiewcza.

Studia trwają trzy lata. Czwarty rok przeznaczony jest na pisanie pracy dyplomowej. Jednak wszyscy starają się przedłużyć studia w nieskończoność.

Joanna Rzepka-Dziedzic studiowała już wcześniej w Cieszynie i Poznaniu. Nie ciągnęło jej na studia w Czechach. Miała tytuł magistra, zastanawiała się nad kierunkiem podyplomowym albo doktoratem. Instytut Twórczej Fotografii był partnerem jednego z projektów, który realizowała jako prowadząca Galerię Szarą. To wtedy dowiedziała się o studiach fotograficznych w Opawie. – To dziwne, że w Czechach szkoła nie ma takiej renomy jak w Polsce, dla nas ITF jest czymś naprawdę niesamowitym. Jeśli ktoś się zajmuje fotografią, to często jego celem jest studiowanie tam – mówi.

W widoczny sposób zmienia się profil szkoły. Kiedyś była rozpoznawana jako specjalizująca się głównie w dokumencie i reportażu. Dziś promuje się współczesną fotografię.

Wykładowcy: Jindřich Štreit, Aleš Kuneš, Dita Pepe mają za sobą ciekawą historię. Pokazują studentom dawne akcje z lat 70., kiedy to oni robili rewolucję w fotografii i sztuce współczesnej. Organizowali performanse, fotografię mieszali z innymi mediami. Pedagodzy dbają o promocję szkoły i jej dobre imię. W piątki spotykają się ze studentami na „walnej gromadzie”, trwającym półtorej godziny debatowaniu o sukcesach szkoły i studentów.

– To buduje nastrój. Czujemy, że to nie jest jakaś firma, tylko społeczność – mówi Joanna Rzepka-Dziedzic.

Dyskutują, prezentują publikacje, nagrody, dyplomy, biją brawa, otwierają szampana.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012