Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Postali chwilę w milczeniu, okupując mównicę, po czym na komendę wyszli, kończąc tym samym trwający niemal miesiąc protest. Towarzyszyły im śmiechy i triumfalne krzyki posłów PiS.
Jarosław Kaczyński rzeczywiście triumfuje. Postawił na swoim, przepychając przez parlament budżet mimo okupacji Sejmu przez opozycję. Pokazał Platformie i Nowoczesnej, że tego typu metody nie robią na nim wrażenia. Że niezbyt eleganckie – a może i niezbyt legalne – przyjęcie najważniejszej ustawy w roku to dla niego żaden kłopot i żadne ryzyko. A skoro tak, to kolejnych tego typu protestów okupacyjnych nie będzie, bo nie ma sensu ich robić – i to był jasny cel Kaczyńskiego od początku tego konfliktu. Swoją drogą ta historia pokazuje wyraźnie, po co Kaczyńskiemu kontrola nad Trybunałem Konstytucyjnym. Może spać spokojnie, jeśli ktokolwiek zaskarży tryb przyjęcia budżetu – sprzeciw ów pozostanie wyłącznie estetycznym problemem skarżącego.
Kaczyński może się cieszyć z jednego jeszcze skutku protestów – opozycja antypisowska jest dziś podzielona, jak nigdy dotąd. Przesadą byłoby jednak przyznawanie za to punktów właśnie jemu. Opozycjoniści sami wzięli się za łby, on tylko umiejętnie podsycał ich konflikt.
W Platformie bardzo częste są opinie, że Schetyna źle poprowadził protest. Że nie nadał mu sensu i dynamiki, nie miał pomysłu na happy end. W tej sytuacji nie dziwią głosy frustracji, rozgoryczenia, a nawet wściekłości. W piątek podczas nadzwyczajnego posiedzenia klubu PO wylały się one szerokim strumieniem.
Pamiętać jednak należy – co nader późno dotarło do najbardziej krewkich buntowników – że w finale sejmowej rozgrywki Schetyna wcale nie potykał się z Kaczyńskim. Jego głównym, a może wręcz jedynym przeciwnikiem był Ryszard Petru. Schetyna chciał wyraźnie pokazać, że to on – a nie szef Nowoczesnej – jest liderem antypisowskiej opozycji. Gdy Petru obnosił się ze swymi negocjacjami z PiS w sprawie zakończenia okupacji, Schetyna twardo odmawiał spotkań z Kaczyńskim. Gdy w środę Petru zadeklarował, że kończy protest, Schetyna kazał swoim ludziom tym obficiej zapełnić sejmową salę. Ostatecznie dzień później lider PO zakończył protest na gorszych warunkach, niż mógł uzyskać od Kaczyńskiego. Ale wszak nie chodziło o porozumienie z Kaczyńskim, tylko o odebranie antypisowskiej wiarygodności Nowoczesnej.
Dziś między Schetyną a Petru nie ma ani krzty zaufania. Posłowie Nowoczesnej zarzucają Schetynie potajemne kontakty z Kaczyńskim i wspólną reżyserię sejmowego spektaklu, jako że ostry konflikt jest im obu na rękę. Oczywiście, ludzie Schetyny twardo zaprzeczają. Ale nie zmienia to faktu, że dla opozycji jedynym konkretnym rezultatem wspólnej miesięcznej okupacji Sejmu są właśnie wzajemne oskarżenia o konszachty z Kaczyńskim. ©
Autor jest dziennikarzem onet.pl.