Obrazki z wakacji

Siedzimy na maleńkiej chorwackiej plaży - mała, niereprezentatywna grupa Polaków na wakacjach. Niereprezentatywna dlatego, że niemal każdy ma w ręku jakąś książkę. Jedni czytają "Powroty nad rozlewiskiem", inni "Klub Dantego", jeszcze inni "Apelację" Grishama albo coś z fantasy. Monika czyta po angielsku, bo właśnie dostała się na anglistykę (ale nie wiem co, bo wszystkie książki ma starannie obłożone), a Szymek, który jest w trzeciej klasie gimnazjum, męczy się nad "Pamiętnikiem z powstania warszawskiego". Męczy się - dopóki mu nie podpowiem, żeby nie skupiał się na wydarzeniach, ale na tym, w jaki sposób się o nich opowiada. Mój najstarszy syn czyta "Wiedźmina", żona "Portret artysty z czasów młodości", a ja czytam "Biesy" - i wtedy właśnie Rosjanie wchodzą do Gruzji. Dokładniej: kiedy Rosjanie wchodzą do Gruzji, jestem akurat przy scenie, w której Szatow referuje niegdysiejsze poglądy Stawrogina, że każdy naród ma własnego Boga, ale tylko rosyjski Bóg jest prawdziwy.

26.08.2008

Czyta się kilka minut

Zawsze - także wtedy, kiedy jedziesz na wakacje - jest gdzieś jakaś wojna lub ktoś leczy rany po wojnie, lub ktoś inny na nową wojnę się zbiera. W Chorwacji wystarczy przejechać przez góry i zamiast pogodnych plaż Wybrzeża Dalmatyńskiego spotkać rozstrzelane domy. Niektóre upstrzone dziurami po kulach, inne z rozległymi ranami po pociskach, zawalonym dachem, wypalonym wnętrzem. Można by je wziąć za atrapy na wojskowym poligonie, gdyby nie świadomość, że kilkanaście lat temu odbywały się tu nie ćwiczenia, lecz regularne walki.

W kościółku, do którego idziemy w niedzielę, zwisa z chóru wielka narodowa flaga, a na ścianach wiszą dziesiątki grafik i obrazów podarowanych przez współczesnych chorwackich artystów. Ksiądz przyjeżdża odprawić Mszę, ale cała reszta należy do świeckich. Po Mszy kobiety wysypują zebrane pieniądze na wieko stojącego w prezbiterium... fortepianu i liczą je na oczach wszystkich. W tym czasie kilku mężczyzn zatrzymuje się przed wejściem do kościółka i zaczyna śpiewać. Niektórzy palą przy tym papierosy. Rozchodzą się do domów dopiero, kiedy ksiądz wyjdzie i się z nimi pożegna.

Oczywiście czytamy tylko wtedy, kiedy nie pływamy. Woda jest czysta i ciepła, błękitno-zielona przy brzegu, potem granatowa. Czasem prądy przyprowadzają do zatoki ławice małych rybek i wtedy można próbować się do nich przyłączyć. Na ogół jednak pływa się leniwie, ciesząc się, że czas na chwilę zwolnił. Przez dwa tygodnie nie ma ani kropli deszczu.

Ostatniego dnia skaczę do wody nieostrożnie i obcieram sobie stopę o kamień. Ale słona woda czyści i dezynfekuje ranę. Skaleczenie szybko się goi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2008