Nowe rozdanie

Przełomowe porozumienie USA i Iranu może zmienić układ sił na Bliskim Wschodzie. Wpłynie też na sytuację w Syrii – na niekorzyść tamtejszych powstańców.

10.12.2013

Czyta się kilka minut

Osiągnięte pod koniec listopada i uznane powszechnie za akt „szorstkiej przyjaźni”opartej na wspólnocie interesów wstępne porozumienie między USA i Iranem wywołało zaskoczenie i wściekłość w Arabii Saudyjskiej i Izraelu. Rijad i Teheran coraz ostrzej rywalizują o lokalne wpływy, także w Syrii, co polaryzuje region wzdłuż linii wyznaniowych – na obóz szyicki (Iran) i sunnicki (Arabia). Z kolei Tel Awiw jest przekonany, że to z Teheranu pochodzi największe zagrożenie dla jego bezpieczeństwa – musi zatem czuć się zdradzony przez USA, swego najważniejszego sojusznika.

SYRIA W KLINCZU

Choć oficjalnie ugoda dotyczy ograniczenia irańskiego programu jądrowego, Amerykanie i Irańczycy – przy okazji jej zawarcia – musieli też dyskutować nad coraz bardziej skomplikowaną sytuacją w Syrii. Obu stronom zależy na jakimś jej uspokojeniu. Jednak o ile Iran chce za wszelką cenę utrzymać tam swe wpływy (a więc także wspierany przez siebie reżim Asada), o tyle Stanom może dziś mniej zależeć na zmianie reżimu (za czym dotąd się opowiadał), a bardziej na powstrzymaniu rozlewu krwi – i organizacji związanych z Al-Kaidą, coraz mocniej obecnych w Syrii.

Regionalni obserwatorzy, również w obozie antyreżimowym, są przekonani, że Asad i rebelianci jeszcze długo mogą tkwić w obecnym klinczu, co najmniej do przewidzianych na 2014 r. wyborów prezydenckich. Dlaczego? Czy dlatego że Amerykanie mogliby wymusić od Irańczyków, mających coraz więcej do powiedzenia w Syrii, iż wybory przyniosą zmianę na stanowisku prezydenta na inną postać z kręgu reżimu, skoro nie mogą zmienić samego reżimu? I czy taka zmiana mogłaby zaspokoić popieraną przez Zachód opozycję? Sam Asad nie widzi powodów, by ustąpić czy nie brać udziału w wyborach. „Nie widzę żadnych przeszkód dla mojej nominacji na kandydata na prezydenta” – mówił w rozmowie z telewizją Al-Majadeen. I przypomniał, że wszystko oczywiście zależy od „woli ludu”.

Tymczasem „lud”, czyli Syryjki i Syryjczycy, którzy w 2011 r. krzyczeli do Asada „Wynoś się!”, dziś sami musieli wynieść się ze swych domów lub/i kraju (2 mln uchodźców za granicą i 4-6 mln uchodźców wewnętrznych). Ich pokojowe zmaganie, poddane przemocy reżimu, przekształciło się w zbrojny opór, którego głównymi aktorami są nie tylko bojownicy z Syrii, ale też z innych krajów Bliskiego Wschodu, Czeczenii i Bałkanów [patrz „TP” nr 47/2013 – red.].

SCENARIUSZ IRACKI

Syryjscy powstańcy, ci skupieni w licznych brygadach – jak Sokoły Lewantu (al-Suqour al-Sham), Wolni Ludzie Lewantu (Ahrar al-Sham), Jedyność Boga (al-Tawhid) – i tworzący główny trzon Wolnej Armii Syryjskiej, wchodzą ze sobą w koalicje, po czym z nich wychodzą. Część z nich współtworzy Najwyższą Radę Wojskową, której przewodzi popierany przez Zachód gen. Salim Idris. Inne, których liderzy to zarówno mniej umiarkowani islamiści, jak i salafici, utworzyły niedawno odrębny sojusz: Front Islamski. Odmawia on udziału w planowanych przez Zachód na koniec stycznia negocjacjach (tzw. Genewa II), gdzie przy jednym stole mieliby usiąść ludzie reżimu i jego przeciwnicy. O ile Zachodowi może udać się nakłonić do tego coraz bardziej oderwaną od wydarzeń w kraju Narodową Koalicję i jej tymczasowy rząd, to z bojownikami może nie pójść tak łatwo: zapowiadają, że kto wybierze się do Genewy, będzie zdrajcą.

Tymczasem obok nich w Syrii operują też grupy związane z Al-Kaidą, takie jak Front Nusra oraz Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie – w sumie, jak doliczył się turecki wywiad, ma być ich 47. Ich obecność i zaprowadzane przez nie radykalne islamskie porządki dają się we znaki mieszkańcom północnej Syrii. Mają oni poczucie, że ich rewolucja albo została przegrana z reżimem, który wciąż kontroluje znaczną część kraju, albo przejęta przez Al-Kaidę.

Reżim – nawet wspierany przez walczący po jego stronie szyicki Hezbollah z Libanu, oddziały szyickich bojowników z Iraku i jednostki specjalne z Iranu – nie jest w stanie opanować sytuacji na północy. A na terenach przez niego kontrolowanych stale dochodzi do wybuchów aut-pułapek i ostrzału ze strony powstańców. Wygląda to tak, jakby realizował się „scenariusz iracki”: chaotyczny konflikt wszystkich ze wszystkimi, bez jasnych podziałów i bez końca.

***

Szanse na wypracowanie w Genewie rządu przejściowego, do którego weszliby przedstawiciele walczących stron – co z kolei miałoby uspokoić sytuację – są nikłe. Reżim już zapowiada, że nie będzie rozmawiał z „terrorystami”, jak określa swych przeciwników. Opozycja, a dokładnie Narodowa Koalicja, nie widzi miejsca dla Asada w rządzie przejściowym. Genewa II – jeśli do niej dojdzie – może okazać się kolejną straconą szansą. Za co znów zapłacą miliony Syryjczyków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2013