Niezawiniony lęk

Podczas wakacji psychiatra ma sporo możliwości spotkania ludzi, którzy zazwyczaj nie przychodzą do niego po pomoc i leczenie, oraz poznania kłopotów uparcie im dolegających. Właśnie pod rozleniwiającym słońcem i niezakłóconym błękitem nieba, wśród oddalającej troski ekologów bujności słabo uregulowanej przyrody, młody mężczyzna zapytał mnie znienacka, czy rozpad małżeństwa jego rodziców może być związany z jego trudnościami w życiu seksualnym.

24.07.2005

Czyta się kilka minut

Dręczyło go, że miłość przeszkadza mu w osiąganiu przyjemności seksualnej. Im bardziej jest zakochany w kobiecie, tym mniej atrakcyjne są dla niego zbliżenia z nią. Co powoduje, że młody mężczyzna, atrakcyjny dla kobiet akceptujących swoje potrzeby seksualne, nie cieszy się z powodzenia, o jakich marzy wielu jego rówieśników? Zwłaszcza że należy do pokolenia i grupy społecznej, w której - jak wynika z obserwacji demograficznych - przeważa tendencja do tworzenia związków przelotnych? Jeśli to prawda, że pokolenie 20- i 30-latków obojga płci przedkłada realizację kariery zawodowej nad zakładanie rodziny - przecież musiał zauważyć tę tendencję wśród rówieśników i zidentyfikować się z nią.

Wyniki badań socjologicznych wskazują, że młodzi ludzie (zwłaszcza mężczyźni) uważają rodzinę za jedną z najważniejszych wartości, a jej założenie odkładają “na później", by wcześniej ugruntować pozycję zawodową i pożądany status majątkowy. Tendencję obserwowaną od paru dziesiątków lat w rozwiniętych krajach Zachodu wyjaśnia się coraz późniejszym osiąganiem gotowości do rozpoczęcia kariery zawodowej, dyscypliną pracy w korporacjach wymagających od pracowników dyspozycyjności i mobilności. Zwracają też uwagę podobne linie rozwoju zawodowego obu płci, czego konsekwencją jest silniejsza między nimi rywalizacja. Być może to właśnie sprzyja zaniedbaniu potrzeby bliskości uczuciowej na rzecz gotowości świadczeń wzajemnych w kulturze “singli"?

Mój wakacyjny rozmówca zdawał się cierpieć z powodu trudności w stworzeniu związku, w którym miłość wzbogaca seks, a seks wzbogaca miłość. Czy trop, jakim podążał poszukując rozwiązania problemu - doświadczenie dzieciństwa w rozbitym domu - prowadzi go ku wyjaśnieniu? Sta-tystyki zdają się potwierdzać, że trwałość związków wyemancypowanych kobiet i mniej wyemancypowanych mężczyzn będzie kiepska. A liczba rozwodów oraz rozbitych i źle stworzonych rodzin będzie się zwiększać niezależnie od deklarowanych wartości i aprobowanych norm moralnych. Większość ludzi wie, że rozpad związku, w którym narodziły się dzieci, wycofuje zadeklarowaną wcześniej odpowiedzialność za dobrobyt i wychowanie potomstwa. Wiedzą też zapewne, że obecność ojca i matki jest konieczna dla zapewnienia dzieciom wzorów do utożsamiania się ze sposobami bycia mężczyzną i bycia kobietą, a relacje między rodzicami są układem odniesienia dla tworzenia relacji partnerskich dzieci. Ta wiedza pozwala sformułować hipotezę o przyczynach kłopotów mojego wakacyjnego interlokutora - chce budować życie z kobietą inaczej niż uczynili to jego rodzice. Dlatego nie odpowiada mu niezobowiązujące życie singla, ale dlaczego nie może tego “innego" związku zbudować?

O niegodziwości rozgrywania konfliktu między małżonkami “przez dzieci" nie ma się co rozpisywać. Nie do końca zdajemy sobie jednak sprawę, że do zadań rodzicielskich prócz karmienia, nauczania, przekazywania wartości i tradycji rodzinnych, prócz uczenia pacierza i szacunku dla starszych należą też: zapewnienie bezpieczeństwa i stawianie wymagań. Podobnie jak uczenia mowy nie kończymy na “tata" i “mama", tak bezpieczeństwo i wymagania zmieniamy w miarę usamodzielniania się dziecka. Nie ma podstaw do przypuszczeń, że dziecko poradzi sobie z chaosem i konfliktem między dorosłymi, bez względu na fazę swojego rozwoju. Nie można też przyjmować, że dziecko udźwignie oczekiwania rozwodzących się rodziców. Ani nie zrozumie, ani nie jest w stanie dać im oparcia w ich konflikcie. Ciężar oczekiwań ukochanych osób może być traumą porównywalną z najbardziej chyba dziś znaną - wykorzystania seksualnego.

Zestawiać rozwód z kazirodztwem? Za ostro? Chyba nie. Bynajmniej nie idzie mi o sam fakt rozstania. Zestawienie odnosi się do obciążania dzieci konfliktem, jakiego rodzice nie mogą lub nie chcą, z powodów najczęściej ambicjonalnych, rozwiązać między sobą. Nadużycie dziecka obciążaniem go oczekiwaniami (zrozumienia, dawania oparcia) ponad jego rozwojową miarę musi prowadzić do trwałego lęku przed bliskością. Taki lęk utrudnia - najprawdopodobniej także mojemu rozmówcy - połączenie potrzeb bliskości cielesnej oraz uczuciowej i duchowej. Życzę mu sił i wytrwałości w pokonaniu tego niezawinionego lęku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2005