Niebo

W getcie wszystko się zmieniło. Tylko jedna rzecz pozostała nienaruszona – głębokie, błękitne niebo. Tylko tam nie sięga władza wszechmocnej dyktatury.

16.11.2020

Czyta się kilka minut

Na ul. Karmelickiej, 19.09.1941 / HEINRICH JÖST. ZE ZBIORÓW ŻYDOWSKIEGO INSTYTUTU HISTORYCZNEGO
Na ul. Karmelickiej, 19.09.1941 / HEINRICH JÖST. ZE ZBIORÓW ŻYDOWSKIEGO INSTYTUTU HISTORYCZNEGO

Każdy człowiek nosi w sobie odzwierciedlenie nieba. Patrzymy na nie cały dzień i pół nocy, ale pamiętamy je jedynie z wyglądu w pewnych momentach. (...)

Noszę w sobie obraz nieba widzianego w różnych okresach mojego życia i w różnych krajach. Zatem żyje we mnie do dnia dzisiejszego obraz nieba, które jednego razu w dzieciństwie widziałem z chederu (na Muranowie, w Warszawie) w deszczowy dzień, zdaje się, że był to właśnie Lag ba-Omer. Niebo było szarobłękitne, pokryte czarnymi chmurami, które gnały z wielką prędkością. Szybki bieg chmur wywarł na mnie duże wrażenie, tak jakbym dopiero pierwszy raz zauważył, że chmury mogą gnać tak hendum-pendum.

Niebo to, z prędko gnającymi lecącymi chmurami, pozostało mi w pamięci na całe życie. Byłem wtedy chłopcem w wieku 7–8 lat.

Pamiętam też niebo, które widziałem wieczorem z balkonu jednej z ulic we wschodniej części Berlina. Niebo pokryte było wspaniałą pajęczyną lekkich chmurek, które tworzyły tajemniczą piękną mozaikę różnych geometrycznych kształtów. Siedziałem długo, patrzyłem i myślałem: jakże piękne i zachwycające może być niebo również w Berlinie! Było to latem 1923 r. Również tamto berlińskie niebo noszę w sobie do dziś.

Pamiętam również niebo z Erec Israel pewnego popołudnia w lutym 1924 r. Właśnie spacerowałem szosą z Mikwe Israel. Trochę padało. Jak zwykle się zdarza w Erec Israel, zaraz się przejaśniło i pojawiła się tęcza, długa, długa tęcza. To właśnie szerokie niebo z Erec Israel z wielobarwną tęczą głęboko zapadło mi w pamięć. Zdawało mi się, że takiej świetlistej tęczy nie można zobaczyć w żadnym innym zakątku świata. I tamtejsze niebo z tęczą żyje w mojej duszy po dziś dzień. (...)

Wszystkie te wspomnienia na temat nieba przyszły mi na myśl, kiedy przyglądałem się ludziom w getcie. Nic nie wygląda tutaj tak jak kiedyś, przed wojną. Ulice nie są takie same: teraz są brudne, opuszczone. Domy – wiele jest zniszczonych, w ruinach. Ludzie całkiem nieswoi. Chrześcijan nie widzi się w ogóle, z wyjątkiem nielicznych urzędników podatkowych i inkasentów gazu i elektryczności. Żydzi wyglądają raczej jak cienie, a nie jak ludzie. Spotyka się czasem tego czy tamtego, którego nie widziało się już dłuższy czas, i można się przestraszyć: ciężko po prostu rozpoznać. To nie jest ta sama osoba, tylko cień dawnej osoby. Jednym słowem: w getcie wszystko się zmieniło. Tylko jedna rzecz pozostała nienaruszona – głębokie, błękitne niebo. Tylko tam nie sięga władza wszechmocnej dyktatury. Mogą się do niego poderwać ciężkie bombowce i warczeć przeraźliwie, ale jakie znaczenie mają one w porównaniu z głębokim, wielkim i wolnym niebem? Często patrzę na niebo i dochodzę do wniosku, że niebo w getcie jest również piękne i zachwycające, nie jest brzydsze niż niebo w Rzymie i gdzie indziej. Jest to jedyne pocieszenie dla oka i dla duszy.

Bo gdzie indziej mamy zwracać nasz wzrok, kiedy dookoła unosi się destrukcja, zagłada i naga, zimna śmierć? Jednego brakuje naszemu gettowemu niebu: nie ma horyzontu. Getto jest tak małe i otoczone murami i ruinami. Nie ma wolnego miejsca, aby oko mogło swobodnie objąć większe pole i zobaczyć szerszy kawałek nieba z horyzontem. Widzimy je jedynie tak, jak aresztowany ze swojej celi. To jest bardzo smutne i przygnębiające.

Jedynie na cmentarzu na Gęsiej otwiera się dla nas szersze pole i szersze niebo. Jest jednak kłopot, że również cmentarz znajduje się poza granicami getta i „normalnie” trzeba wcześniej zamknąć oczy, zanim można swobodnie tam dotrzeć. Wtedy jest już jednak wszystko jedno: wąskie czy szerokie niebo, z horyzontem czy bez.

Hitler odebrał nam wszystko: przestrzeń, powietrze, chleb, nawet niebo. ©

Abraham Lewin, 30 czerwca 1942 roku; źródło: „Dziennik”, oprac. Katarzyna Person, w: „Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy”, t. 23: „Dzienniki z getta warszawskiego”, oprac. Katarzyna Person, Zofia Trębacz, Michał Trębacz, Warszawa 2015 (tłum. Adam Rutkowski, Magdalena Siek), s. 87–88.

 

ABRAHAM LEWIN (1893–1943) był nauczycielem, w getcie warszawskim członkiem Oneg Szabat. Jego „Dziennik” odnaleziono po wojnie, został opublikowany przez Żydowski Instytut Historyczny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2020

Artykuł pochodzi z dodatku „Gdzie jesteś?