Ładowanie...
Niebo
Niebo
Każdy człowiek nosi w sobie odzwierciedlenie nieba. Patrzymy na nie cały dzień i pół nocy, ale pamiętamy je jedynie z wyglądu w pewnych momentach. (...)
Noszę w sobie obraz nieba widzianego w różnych okresach mojego życia i w różnych krajach. Zatem żyje we mnie do dnia dzisiejszego obraz nieba, które jednego razu w dzieciństwie widziałem z chederu (na Muranowie, w Warszawie) w deszczowy dzień, zdaje się, że był to właśnie Lag ba-Omer. Niebo było szarobłękitne, pokryte czarnymi chmurami, które gnały z wielką prędkością. Szybki bieg chmur wywarł na mnie duże wrażenie, tak jakbym dopiero pierwszy raz zauważył, że chmury mogą gnać tak hendum-pendum.
Niebo to, z prędko gnającymi lecącymi chmurami, pozostało mi w pamięci na całe życie. Byłem wtedy chłopcem w wieku 7–8 lat.
Pamiętam też niebo, które widziałem wieczorem z balkonu jednej z ulic we wschodniej części Berlina. Niebo pokryte było wspaniałą pajęczyną lekkich chmurek, które tworzyły tajemniczą piękną mozaikę różnych geometrycznych kształtów. Siedziałem długo, patrzyłem i myślałem: jakże piękne i zachwycające może być niebo również w Berlinie! Było to latem 1923 r. Również tamto berlińskie niebo noszę w sobie do dziś.
Pamiętam również niebo z Erec Israel pewnego popołudnia w lutym 1924 r. Właśnie spacerowałem szosą z Mikwe Israel. Trochę padało. Jak zwykle się zdarza w Erec Israel, zaraz się przejaśniło i pojawiła się tęcza, długa, długa tęcza. To właśnie szerokie niebo z Erec Israel z wielobarwną tęczą głęboko zapadło mi w pamięć. Zdawało mi się, że takiej świetlistej tęczy nie można zobaczyć w żadnym innym zakątku świata. I tamtejsze niebo z tęczą żyje w mojej duszy po dziś dzień. (...)
Wszystkie te wspomnienia na temat nieba przyszły mi na myśl, kiedy przyglądałem się ludziom w getcie. Nic nie wygląda tutaj tak jak kiedyś, przed wojną. Ulice nie są takie same: teraz są brudne, opuszczone. Domy – wiele jest zniszczonych, w ruinach. Ludzie całkiem nieswoi. Chrześcijan nie widzi się w ogóle, z wyjątkiem nielicznych urzędników podatkowych i inkasentów gazu i elektryczności. Żydzi wyglądają raczej jak cienie, a nie jak ludzie. Spotyka się czasem tego czy tamtego, którego nie widziało się już dłuższy czas, i można się przestraszyć: ciężko po prostu rozpoznać. To nie jest ta sama osoba, tylko cień dawnej osoby. Jednym słowem: w getcie wszystko się zmieniło. Tylko jedna rzecz pozostała nienaruszona – głębokie, błękitne niebo. Tylko tam nie sięga władza wszechmocnej dyktatury. Mogą się do niego poderwać ciężkie bombowce i warczeć przeraźliwie, ale jakie znaczenie mają one w porównaniu z głębokim, wielkim i wolnym niebem? Często patrzę na niebo i dochodzę do wniosku, że niebo w getcie jest również piękne i zachwycające, nie jest brzydsze niż niebo w Rzymie i gdzie indziej. Jest to jedyne pocieszenie dla oka i dla duszy.
Bo gdzie indziej mamy zwracać nasz wzrok, kiedy dookoła unosi się destrukcja, zagłada i naga, zimna śmierć? Jednego brakuje naszemu gettowemu niebu: nie ma horyzontu. Getto jest tak małe i otoczone murami i ruinami. Nie ma wolnego miejsca, aby oko mogło swobodnie objąć większe pole i zobaczyć szerszy kawałek nieba z horyzontem. Widzimy je jedynie tak, jak aresztowany ze swojej celi. To jest bardzo smutne i przygnębiające.
Jedynie na cmentarzu na Gęsiej otwiera się dla nas szersze pole i szersze niebo. Jest jednak kłopot, że również cmentarz znajduje się poza granicami getta i „normalnie” trzeba wcześniej zamknąć oczy, zanim można swobodnie tam dotrzeć. Wtedy jest już jednak wszystko jedno: wąskie czy szerokie niebo, z horyzontem czy bez.
Hitler odebrał nam wszystko: przestrzeń, powietrze, chleb, nawet niebo. ©
Abraham Lewin, 30 czerwca 1942 roku; źródło: „Dziennik”, oprac. Katarzyna Person, w: „Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy”, t. 23: „Dzienniki z getta warszawskiego”, oprac. Katarzyna Person, Zofia Trębacz, Michał Trębacz, Warszawa 2015 (tłum. Adam Rutkowski, Magdalena Siek), s. 87–88.
ABRAHAM LEWIN (1893–1943) był nauczycielem, w getcie warszawskim członkiem Oneg Szabat. Jego „Dziennik” odnaleziono po wojnie, został opublikowany przez Żydowski Instytut Historyczny.
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Podobne teksty
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]