Nie straszmy islamem!

Obowiązkiem mniejszości w danym kraju jest dostosowanie się do panujących tam reguł. Dlatego uważam, że decyzja francuskich imamów, iż należy dostosować się do zakazu noszenia chust, była słuszna. Pozostała tylko kwestia, czy rzeczywiście chusta jest symbolem religijnym, bo moim zdaniem - nie.

MAJA JASZEWSKA: - Jest Pan pierwszym po wojnie muftim Rzeczypospolitej. Dlaczego polscy muzułmanie aż tak długo czekali na duchowego przywódcę?

TOMASZ MIŚKIEWICZ: - Po zakończeniu wojny mufti nie był honorowany przez ówczesne władze i nie miał prawa powrotu do kraju. Zresztą w obawie przed prześladowaniami większość muzułmańskich intelektualistów nie wróciła do Polski. Zgodnie z ustawą funkcja muftiego jest dożywotnia, dlatego wybrany przed wojną mufti pozostawał nim do śmierci w latach 60. Potem nikt nie spełniał warunków: nie miał polskiego obywatelstwa ani nie ukończył teologicznych studiów islamu.

- Jak wielu jest w Polsce muzułmanów?

- Nie ma dokładnych statystyk, ale zapewne ok. 30 tys. To potomkowie polskich Tatarów oraz przybysze z Bośni, Kosowa, Afganistanu i krajów arabskich.

- Po przystąpieniu Polski do Unii struktura będzie się zmieniać. Nie bez znaczenia jest też konflikt na Kaukazie. Dla wielu uchodźców Polska jest nie tylko krajem tranzytowym, ale również miejscem, gdzie chcą założyć nowy dom. Dziś potomkowie polskich Tatarów, niegdyś trzon społeczności muzułmańskiej, liczą zaledwie 5 tysięcy. Jak kształtują się relacje między nimi a przybyszami?

- Polscy Tatarzy, skupieni w Muzułmańskim Związku Religijnym, muszą się pogodzić z faktem, że oprócz nich są dziś zarówno przybysze z innych krajów, jak Polacy, którzy nawrócili się na islam. Na początku wzajemne kontakty były trudne, ale konfliktu nie było i mam nadzieję, że nie będzie. Związek pełni przywódczą rolę, ale Polska jest wolnym krajem z ustawą gwarantującą wolność sumienia i wyznania oraz swobodę stowarzyszania. Dlatego powstała Liga Muzułmańska w Polsce czy Stowarzyszenie Studentów Muzułmańskich, do którego należą arabscy studenci.

- Jakie są różnice między Tatarami a innymi polskimi muzułmanami?

- Imam Selim Chazbijewicz mówi o islamie praktykowanym przez polskich Tatarów, że jest mocniej zeuropeizowany niż bliskowschodni, arabski. Nie jestem zwolennikiem takich podziałów: islam jest jeden. Może się różnić wyłącznie kulturową otoczką. Różnice są również w tożsamości: muzułmanie innych narodowości zarzucają polskim Tatarom, że kultywują raczej przynależność narodową niż religijną. Z drugiej strony trudno mówić o autentycznej tożsamości tatarskiej w momencie, gdy Tatarzy nie posługują się już rodzimym językiem, nie noszą tatarskich strojów i czytają Koran w języku arabskim. To islam utrzymał ich w poczuciu tatarskości. Będąc 600 lat na polskich ziemiach, stopili się z miejscową kulturą, stali się lojalnymi i wiernymi obywatelami tego kraju. Wiadomo, że mają inne podejście do polskiej kultury czy państwa niż muzułmanie, którzy niedawno przybyli z krajów arabskich. Więc jeżeli musiałbym dokonać rozróżnienia, powiedziałbym raczej o polskim, nie tatarskim, islamie.

- Jak są regulowane stosunki między Muzułmańskim Związkiem Religijnym a Rzecząpospolitą?

- Nadal obowiązuje ustawa z 1936 r., regulująca życie wewnętrzne w Związku, jak i powoływanie duchownych, imamów, warunki budowania świątyń czy zasady dofinansowywania Związku z budżetu państwa.

- W latach 20. Olgierd Kryczyński w eseju "Ruch nacjonalistyczny a Tatarzy Litewscy" pisał: "W tym wielkim ruchu ideowym, który poszukuje syntezy Wschodu i Zachodu celem stworzenia nowej cywilizacji, Tatarzy Litewscy, będący poniekąd w miniaturze tą syntezą, powołani są do odegrania skromnej, lecz zaszczytnej roli. Tatarzy mogą być przewodnikami na Wschód tych rzeczywistych wartości, które wytworzyła cywilizacja zachodnia a jednocześnie interpretatorami dla Zachodu tych wszystkich pierwiastków, które zawiera w sobie wielka i piękna dusza Wschodu". Czy polscy Tatarzy także dziś mogliby odegrać rolę pomostu między Zachodem a islamem?

- To rola pograniczna, ważna dziś, gdy spotyka się ze sobą coraz więcej kultur i religii. Obawiam się jednak, że taka rola niesie pewne ryzyko. Trzeba uważać, by nie zatracić tożsamości. Na dodatek nie wszystkie wartości uznane przez daną grupę da się przeszczepić na inny grunt. Co więcej, nawet nie należy tak robić. Mam tu na myśli euroislam z oddzieleniem religii od państwa. Nie wszystkie kraje arabskie będą chciały asymilować ów model - czy go przyjmą, pozostawmy ich decyzji. Na Zachodzie ciężko zrozumieć, że w tradycji islamu państwo i polityka są ściśle związane z religią. Tymczasem taka jest specyfika tych krajów; należy ją uszanować, nie forsując na siłę odmiennego modelu.

- We Francji wprowadzono zakaz noszenia symboli religijnych w publicznych szkołach. Zaczęło się od sporu o muzułmańskie chusty.

- Są dwie ważne kwestie. Obowiązkiem mniejszości w danym kraju jest dostosowanie się do panujących tam reguł. Nie można wymagać, że jej zwyczaje będą dominować. I dlatego uważam, że decyzja francuskich imamów, iż należy dostosować się do zakazu noszenia chust, była słuszna. Pozostała tylko kwestia, czy rzeczywiście chusta jest symbolem religijnym, bo moim zdaniem - nie. To element kulturowy, nie religijny. Poza tym można żywić obawę, że ograniczenia otworzą drogę następnym, np. zakazowi czytania Świętych Ksiąg w miejscach publicznych. Tymczasem muzułmanin zawsze nosi przy sobie Koran i czyta go w wolnych chwilach, w parku czy w metrze. Jeżeli państwo określa, jak człowiek powinienn się ubierać, może też ingerować w jego lekturę i posiłki. To prosta droga do zamknięcia koszernych sklepów czy restauracji. Szkoda że państwo, które stoi na straży laickich wartości, z tym samym zdecydowaniem nie broni obywateli przed agresją, wulgaryzmami czy epatowaniem przedmiotową seksualnością w mediach. Nie mam wątpliwości, że w przypadku chust chodzi nie tyle o ich znaczenie religijne, co raczej o zderzenie kultury laickiej z islamem.

W Europie coraz większy wzrost znaczenia islamu może budzić lęk, ponieważ zachodnie społeczeństwa nie są na taką zmianę przygotowane. Zakazami usiłują ujednolicić obywateli, a tych nowych - o wyraźnej tożsamości religijnej - zlaicyzować przynajmniej z wyglądu. Przecież Europa Zachodnia już dawno odeszła od chrześcijańskiego oblicza, na dodatek się tym chlubiąc.

- Lęk budzi nie tyle sama odmienność, co raczej brak wiedzy. Obraz islamu sprowadza się do dżihadu albo dyskryminacji kobiet.

- Islam i jego kultura ukazywane są w mediach pobieżnie. W potocznym odbiorze muzułmanie są Arabami, podczas gdy największe skupiska muzułmanów są przecież w Indonezji. Podobnie uproszczono dżihad, rozumiany dziś jako atak terrorystyczny. Tymczasem dżihad dzieli się na mniejszy, czyli walkę muzułmanina z własnymi słabościami, i na większy - pojmowany jako ochrona rodziny, społeczności i państwa. Natomiast jeżeli chodzi o kobiety; sprawy, które na Zachodzie budzą gwałtowny sprzeciw i oburzenie - słuszne zresztą - nie wynikają z islamu jako religii, ale z kultury danego obszaru. W Koranie wyraźnie napisano, że kobieta ma prawa równorzędne z mężczyzną. Są społeczności czy rodziny, gdzie łamie się zasady, ale przecież podobnie bywa w chrześcijaństwie. Winna jest nie religia, ale odejście od niej. Tak samo jest z islamem, który naucza, że w rodzinie z pełnym szacunkiem dla obu płci powinny być podzielone role. Mężczyzna ma utrzymać dom i chronić rodzinę, a kobieta - pielęgnować dom i wychować dzieci. To, jak szczegółowo zostaną podzielone zadania, zależy od zwyczajów rodziny i miejscowej kultury.

- Słychać głosy, że ataki terrorystyczne mają muzułmański rodowód. Czy błędna hermeneutyka Koranu nie sprawia, że zamachowcy z taką łatwością powołują się na islam?

- Islam zabrania zabijać dzieci, kobiety czy starców. Muzułmanin może walczyć w obronie rodziny i społeczności wyłącznie z ludźmi dorosłymi i uzbrojonymi. Terroryści mówią, że są muzułmanami, ale ich zachowanie nie jest typowe dla islamu. Co więcej: mordując niewinnych cywili, automatycznie wykluczają się ze społeczności muzułmańskiej. Ważne, aby nie straszyć islamem - jak np. w rosyjskich mediach, gdzie obowiązuje wersja, że konflikt czeczeński jest obroną przed islamizacją. Tam, gdzie narody walczą o suwerenność, co jest ich świętym prawem, jak w przypadku Czeczenów czy Palestyńczyków, deprecjonuje się ich walkę, nazywając islamskim terroryzmem. Jeżeli zaś chodzi o terroryzm, jedyną skuteczną metodą przeciw niemu jest zdiagnozowanie przyczyn. Walcząc z terroryzmem represjami i gwałtem, doprowadza się do jego eskalacji. Ludzie doprowadzeni do ostateczności okrucieństwem i nieszczęściem, jakie spotkało ich i im najbliższych - jak w Czeczenii - są gotowi na wszystko. Nic już się dla nich nie liczy: ani życie, ani religia, pragną wyłacznie zemsty za śmierć i cierpienia. Zdarza się, że przerażająca determinacja zostaje wykorzystana przez ludzi pokroju ben Ladena do celów politycznych i prywatnych ambicji.

- Jak częste są konwersje na islam wśród Polaków?

- Obserwujemy coraz większe zainteresowanie islamem, ale nadal krucho jest z wiedzą. Bywa, że konwersja wiąże się z małżeństwem z muzułmaninem. Czasem w jednym tygodniu na islam przechodzi kilka osób, czasem jedna na miesiąc. W Polsce nie prowadzimy działalności misyjnej, bo nie mamy funduszy. Organizujemy jednak seminaria, odczyty, wykłady. Wydajemy dwumiesięcznik “ Świat islamu", w TVP 3 co miesiąc mamy 15-minutowe audycje. W Warszawie we współpracy z kuratorium do Centrum Islamu na ul. Wiertniczą regularnie przychodzą uczniowie. To, niestety, bardzo mało. Tymczasem ważne jest, żeby przedstawiać w mediach rzetelny obraz islamu, a nie straszyć, eksponując niektóre wątki, na dodatek często stanowiące jego wypaczenie.

***

26 stycznia Kościół katolicki w Polsce obchodził po raz piąty Dzień Islamu. To inicjatywa pionierska, dotychczas realizowana wyłącznie przez katolików i muzułmanów w naszym kraju. “Dialog międzyreligijny jest koniecznością w dzisiejszym świecie. Polska ma szanse odegrać w nim znaczącą rolę" - napisali przed tegorocznymi uroczystościami współprzewodniczący Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów: imam Selim Chazbijewicz i Zdzisław Bielecki. Ich zdaniem “rozmowa i wzajemna wiedza o sobie bardzo często sprzyja pokojowi i pojednaniu, prowadzi do przezwyciężenia uprzedzeń i stereotypów".

Oświadczenie w imieniu Kościoła wystosował bp Tadeusz Pikus, przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi Konferencji Episkopatu: “Niech łączy nas w tym dniu wiara w jedynego Boga, szacunek dla świata wspólnych wartości, a są nimi poszanowanie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, rodzina i małżeństwo jako naturalny związek mężczyzny i kobiety oraz poszanowanie praw drugiego człowieka. Niech modlitwa o pokój i wspólne przeciwstawianie się złu dobrem łączy nas na drodze dialogu" - apelował. Przypomniał wezwanie Jana Pawła II, skierowane do chrześcijan i muzułmanów: “Razem uznajemy istnienie jednego, niepodzielnego Boga, stwórcy wszystkiego, co istnieje. Razem musimy głosić światu, że imię Boga jest »imieniem pokoju i wezwaniem do pokoju«!".

Centralne obchody rozpoczęły się w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Odczytano fragmenty papieskiego orędzia na Światowy Dzień Pokoju oraz telegram abp. Józefa Kowalczyka: “Ileż wspólnych wartości odnajdujemy w religiach monoteistycznych, a zwłaszcza w chrześcijaństwie i islamie - napisał nuncjusz. - Winny być one odczytywane, promowane i stanowić płaszczyznę wzajemnego zbliżenia. W duchu obrony tych samych wartości trzeba konkretnie przeciwstawiać się istniejącym tendencjom, zmierzającym do budowania murów i podziałów. Są one nie do przyjęcia i nie do zaakceptowania. Są one też absolutnie sprzeczne z ideą dialogu międzyreligijnego, odczytaną na Soborze Watykańskim II, a którą wiernie realizuje Jan Paweł II".

Modlitwy odmówili bp Pikus i Ahmed Saeed, przedstawiciel Rady Imamów Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP. Po arabsku i polsku odczytano fragmenty Koranu i Ewangelii.

“Żadna z religii monoteistycznych nie nawołuje do złego czynu, ani do przemocy wobec ludzi" - przekonywał w nadesłanym przesłaniu mufti RP Tomasz Miśkiewicz, który nie przybył na spotkanie z powodu pielgrzymki do Mekki. Podkreślił również, że - zgodnie z Koranem - nie ma przymusu w dziedzinie wyznania, dlatego każdej religii należy się szacunek i zrozumienie.

Bp Pikus stwierdził z kolei, że Dzień Islamu “coraz lepiej uświadamia i uczy nas, że losy ludzkie w planach Bożych i w ukrytej tęsknocie serca człowieczego nie znajdują swego szczęśliwego spełnienia ani w pogardzie Boga, ani w nienawiści człowieka. Losy ludzkie spełniają się w nierozłącznej miłości Boga i człowieka. Nie można bowiem jednocześnie kochać Boga i nienawidzić człowieka, czy też kochać człowieka i pogardzać Bogiem".

Intencje modlitwy powszechnej odczytał Zdzisław Bielecki. Proszono Boga m.in. o przebaczenie za sytuacje, w których “krzywdzili się wzajemnie lub przyzwalali na zabijanie niewinnych ludzi, terror, dyskryminację, nienawiść i prześladowania". Po modlitwie “Ojcze nasz" bp Pikus udzielił zgromadzonym błogosławieństwa, zaś uczestnicy spotkania przekazali sobie znak pokoju.

MZ, KAI

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2005