Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polacy są dumni z Jasnej Góry, która stała się symbolem naszej wiary, tradycji, polskości – ciągłości katolicyzmu pomimo rozbiorów, okupacji i lat zniewolenia państwa i narodu. Nic dziwnego, że jubileusz 1050-lecia chrztu Polski papież Franciszek celebruje właśnie tam. W słowach papieskiej homilii nie odnajdziemy jednak żadnego triumfalizmu ani celebracji „polskiego mesjanizmu”. „Pełnia czasu”, którą zainicjowało Wcielenie, nie pokrywa się z żadnym „złotym wiekiem” w historii jakiegokolwiek narodu.
Papież kieruje nasz wzrok na odmienną logikę dziejów, w której Bóg objawia się w tym, co małe i marginalne z punktu widzenia władzy, wielkości i sławy. Ponieważ obecna rocznica chrztu Polski zbiega się dokładnie z Jubileuszem Miłosierdzia, Franciszek podkreśla świadectwo wiary tych Polaków, którzy stali się „kanałami” Jego łaski: nie tylko tych znanych z imienia (jak Jan Paweł II i siostra Faustyna), ale wielu anonimowych „prostych, a jednak niezwykłych” ludzi, którzy trwali w wierze i ją przekazywali pomimo prześladowań i często za cenę męczeństwa.
Przeczytaj także:
- Artur Sporniak: paradoks Jasnej Góry – przypomina paradoks naszej wiary, która łączy ograniczonego człowieka z wielkością Boga
- Serwis specjalny „Tygodnika” na Światowe Dni Młodzieży
Nie sposób, mówiąc o Wcieleniu i o Jasnej Górze, nie „dotknąć” Maryi, przed obraz której Franciszek przybył jako pielgrzym, by oddać Jej cześć. „Tutaj – powiedział – podobnie jak w Kanie, Maryja oferuje nam swoją bliskość i pomaga nam odkryć, czego brakuje nam do pełni życia. Teraz, podobnie jak wówczas, czyni to z macierzyńską troską, ze swoją obecnością i dobrą radą, ucząc nas unikania arbitralnych decyzji i szemrań w naszych wspólnotach”. To ważne słowa, gdyż Jasna Góra wykorzystywana bywa w naszym Kościele do napiętnowania tych, którzy nie są „prawdziwymi Polakami i katolikami”. Po raz kolejny Franciszek, któremu pobożność ludu leży głęboko na sercu, pokazał, jak należy ją rozumieć i praktykować.
Dziękując Bogu za świadectwo wiary Polaków, Franciszek zachęcił nas do tego, abyśmy „siły” naszej wiary nie sprowadzili do rozpamiętywania przeszłości, nostalgii za powrotem „złotego wieku”, czy budowania Kościoła na obietnicach sojuszu ołtarza i tronu, tylko żebyśmy jako naród, i każdy z nas z osobna, byli gotowi na „przejście wewnętrzne, Paschę serca ku stylowi Bożemu ucieleśnionemu przez Maryję: działać w małości i w bliskości towarzyszyć, z prostym i otwartym sercem”.
Patrząc więc na Czarną Madonnę, tak jak to robi Franciszek, uczmy się być uczniami Jezusa, bo „jako Kościół jesteśmy powołani, by słuchać, angażować się i stawać się bliskim, dzieląc radości i trudy ludzi, aby Ewangelia była postrzegana bardziej konsekwentnie i przynosiła większe owoce; przez pozytywne promieniowanie, poprzez przejrzystość życia”.
Słuchając homilii Franciszka można były usłyszeć w niej echo Magnificat Maryi. Tak może dziękować Bogu tylko ten, kto sam jest świadkiem Bożego miłosierdzia. To było świadectwo wiary a nie przemówienie do Narodu.