"Myślę o Was lepiej, niż to wygląda w tym liście"

Prymas Tysiąclecia czuł się związany z Tygodnikiem Powszechnym choćby dzięki przedwojennemu Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej Odrodzenie, którego działaczem był także Jerzy Turowicz. O związku tym świadczy korespondencja zachowana w Archiwum naszego Naczelnego. Korespondencja nieraz ostra, zawsze jednak pełna życzliwości i szacunku dla autonomii pisma.

27.03.2005

Czyta się kilka minut

14 listopada 1946, jako biskup lubelski, ks. Stefan Wyszyński pisał do Jerzego Turowicza: “Kochany Panie Jerzy, korzystając z dobroci Profesora Swieżawskiego przesyłam swój artykuł o ks. Korniłowiczu, o czym donosiłem redakcji w czasie nieobecności Pana w Polsce. (...) Gdyby nie odpowiadał redakcji, proszę zrobić wyjątek i odesłać mi rękopis, gdyż jest tylko jeden...". Turowicz musiał go zawiadomić, że artykuł został do druku przyjęty, bo w kolejnym liście z 1 grudnia 1946 r. czytamy: “Kochany Panie Jurku, dziękuję za przyjęcie artykułu. Może coś dobrego z niego będzie, a Tygodnikowi wstydu nie przyniesie. Bardzo się cieszę, że Pan myśli o Lublinie. Proszę przyjechać do nas, najlepiej wprost do mnie. U siebie zbieram od czasu do czasu starą brać odrodzeniową (...) proszę mi dać znać, kiedy możemy się spodziewać...".

Do czasu uwięzienia relacje Prymasa ze środowiskami nawiązującymi - jak “TP" - do tradycji przedwojennego “Odrodzenia" były dobre. Wielokrotnie udzielał “Tygodnikowi" wywiadów, dotyczących ważnych spraw Kościoła w Polsce, bronił pisma wobec władz, w pewnej chwili nawet wpłynął na Episkopat, by ten wsparł “Tygodnik" w momencie kryzysu finansowego. Środowisko zaś manifestowało swoją solidarność z Prymasem. Zamknięcie “Tygodnika Powszechnego" (ostatni numer ukazał się w marcu 1953, odebranie pisma prawowitej redakcji nastąpiło w czerwcu) poprzedziła potyczka z cenzurą, która usiłowała ingerować w tekst Prymasa.

***

Pewien dysonans pojawił się po Październiku 1956, z chwilą zaangażowania naszego środowiska w życie polityczne: powstania koła poselskiego Znak i Klubów Inteligencji Katolickiej. Wszystkie te poczynania były podejmowane i prowadzone za aprobatą, a przynajmniej za wiedzą Prymasa (Jerzy Zawieyski zanotował, że w rozmowie o projekcie założenia koła poselskiego Prymas nie powiedział ani nie, ani tak), często były przez niego popierane, a nawet “wykorzystywane" do załatwiania konkretnych spraw.

Napięcie wzrosło w okresie Soboru. Strategia władz zmierzała do ukazania Vaticanum II jako otwarcia się Kościoła na komunizm. Prasa reżimowa i proreżimowa prasa tzw. katolicka ukazywały polskich biskupów na Soborze jako obskurantów i fundamentalistów. Prymas widział w tym zagrożenie jedności Kościoła w Polsce. Bał się też nazbyt szybkiej rewolucji w sferze religijnego obyczaju, która mogłaby zniszczyć masową religijność Polaków. Wolał włączyć Sobór do swej duszpasterskiej wizji. Naród mobilizował do “czuwań soborowych" - masowych przyjazdów parafii i diecezji na Jasną Górę na całodobowe modlitwy w intencji rzymskich obrad. Nie chciał pospiesznych zmian w liturgii, obawiał się źle przygotowanej zmiany języka liturgicznego, ironicznie mówił o pospiesznej, źle przygotowanej reformie, w wyniku której pustoszały kościoły i zanikały indywidualna spowiedź, kult Eucharystii, tradycyjne nabożeństwa.

Zrozumiała w perspektywie całościowej strategii ocalenia, droga ta była co najmniej trudna do przyjęcia przez środowiska inteligencji. Te ze swej strony biły na alarm wobec kultywowania wiary socjologicznej czy magicznej, krytykowały triumfalizm wielkich zgromadzeń religijno-narodowych, śledząc wydarzenia w innych krajach sytuację wewnątrz Kościoła w Polsce oceniały nieraz bardzo krytycznie.

Jednak choć dystans był widoczny i chociaż Prymas nie szczędził krytycznych uwag pod adresem dawnych przyjaciół (publicznie i w listach do Turowicza), to jednak nigdy nie dopuścił do zerwania kontaktu. Niejako podsumowaniem toczonego wówczas dialogu jest list Księdza Prymasa skierowany do “Dr Jerzego Turowicza Redaktora Naczelnego Wydawnictwa Tygodnik Powszechny" z okazji trzydziestolecia pisma. List ten warto przytoczyć w całości:

13 III 1975

Z wielką radością przyjąłem wiadomość, że Zespół Redakcyjny udaje się na Jasną Górę, by w pielgrzymim hołdzie złożyć Matce Słowa Wcielonego dorobek swej służby i trudu, w Jej opiekuńcze Dłonie. W dniu tej pielgrzymki - 3 IV br. - będę Was wspierał modlitwą z miejsca mej pracy.

Zespół redakcyjny, który na początku nowego, odmiennego okresu dziejów Polski stanął tak odważnie do pracy, pod Twoim, Drogi Redaktorze przewodem, może dziś powiedzieć z dumą: a jednak wytrwaliśmy. Trudno było przewidzieć, jakie będą warunki Waszej pracy. Mieliście jednak tak wielką potrzebę odważnego wyznania swej Wiary i wspólnoty z Kościołem w odrodzonej Polsce, że zamknęliście oczy na spodziewane trudności. Chcieliście pracować dalej dla umacniania Prawdy, moralności i kultury chrześcijańskiej, by zbliżający się ciąg tysiąclecia nie był przerwany. Któż zdoła opisać Wasze przeżycia i zmagania z ludźmi odmiennego światopoglądu, z nieprzyjemną zawsze cenzurą, z trudnościami gospodarczymi itp. Wszak ryzykowaliście własnymi Osobami, że możecie być niezrozumiani i niedocenieni, a nawet pokrzywdzeni.

Tym bardziej, że w okresie smutnym nie brak było ludzi, którym się wydawało, że nie ma już nic do zrobienia, trzeba czekać z założonymi rękoma na pomyślniejsze czasy. A byli i tacy, którzy osłaniając się rozumianą po swojemu roztropnością weszli na niepewną drogę, uważając, że własnym sprytem i taktyką ominą po drodze skały. Nie brak też było fałszywych braci, od których też wiele ucierpieliście.

Ale może najwięcej doznaliście trudności od Waszych Przyjaciół, którzy stawiali Wam wymagania, przerastające możliwości, bo nie zawsze znali całe zaplecze Waszych zmagań. Tym Waszym przyjaciołom zawdzięczacie niejedno cierpkie słowo, niejedną krytykę, która - dla ludzi obdarzonych hartem ducha - na pewno była błogosławieństwem. Tu, skąd spodziewaliście się podtrzymania, otrzymaliście twarde ciosy krytyki. Ale to nie były nieprzyjazne Wam ręce. To był lęk o Was, byście nie zeszli na łatwiznę, byście nie byli zarachowani do szeregów tych innych ludzi, którzy wybrawszy łatwiejsze drogi bytowania, sprowadzili wiele zamętu w społeczeństwo katolickie, zwłaszcza w okresie ciężkich zmagań Hierarchii o wolność Kościoła w Polsce.

Miałem i ja, i miewam często dziś swoje zastrzeżenia, chociaż nie brak mi doświadczeń osobistych, nieraz bardzo bolesnych, które uczą ograniczać wymagania. Nieraz wydało mi się, że pociąga Was rerum novarum cupiditas, zwłaszcza w okresie Soboru Watykańskiego II i Synodów Biskupów w Rzymie. W tak złożonej sytuacji oczekiwałem od Was ostrożności w przekazywaniu różnych opinii ze świata katolickiego o ryzykownych próbach, które wiele mogą zburzyć cennego dorobku własnego życia, a nie zawsze umieją budować. Zbyt jednostronne relacje, uwydatniające ostro niesprecyzowane różnice, zamiast uwydatniać to, co Kościół jednoczy, były ryzykowne. Przenoszenie na nasz teren porywczych eksperymentów tzw. “odnowy liturgicznej" - mogło być szkodliwe w kraju, gdzie trzeba było działać oględnie i systematycznie, zwłaszcza wobec braków prasy i wydawnictw katolickich.

Nie brak było wśród Was pisarzy, którzy z upodobaniem zbierali ze świata to, co było mało budujące, nieraz wręcz szokujące, nie przynoszące zdrowego pokarmu udręczonemu społeczeństwu. A przecież w przełomowych okresach dziejowych zawsze muszą się znaleźć ludzie, którzy wezmą sobie za naczelne zadanie - podtrzymywać ludzi na duchu, budzić nadzieję, ukazywać drogi ad maiora. Nie wolno gromadzić udręk na głowach ludzi już udręczonych.

Wobec takiej sytuacji byłem zdania, że raczej mamy “umacniać Braci w wierze", aniżeli częstować ich odpadkami bankrutujących poczynań i niedojrzałych eksperymentów. Wśród spienionego morza trzeba tak wiele spokoju, przytomności, czujności i klarowności myślenia katolickiego, by nie podcinać skały Wiary, podmywanej przez relatywizm teologiczny, etyczny i polityczną ateizację, wspieraną wszystkimi środkami publicznymi.

Osobiście odczuwałem boleśnie Waszą nieobecność w przygotowawczej pracy Kościoła do “Sacrum Poloniae Millennium". Przeglądanie roczników “Tygodnika" z tego okresu potwierdza, jak skromne było Wasze współdziałanie z programami doktrynalnymi, moralnymi, homiletycznymi i katechetycznymi Hierarchii kościelnej, chociaż były to programy bardzo wszechstronne, o czym świadczy uważne wczytanie się w tekst »Ślubów Jasnogórskich Narodu«.

To samo dotyczy programów posoborowej odnowy. Jesteśmy właściwie jedynym krajem w świecie, który z wytrwałością przeprowadził systematycznie tematykę Soboru - przez szereg lat - popularyzując konstytucje, dekrety i deklaracje soborowe - w programach pracy duszpasterskiej, liturgicznej, homiletycznej i katechetycznej. Nie podjęliście też naszych programów walki religijno-moralnej z zagrożeniami Narodu, które płynęły z ateizacji, laicyzacji, wolności etycznej, nietrzeźwości itp. Nic dziwnego, że niekiedy z Waszych kół wychodziły opinie krzywdzące pracę Kościoła, zwłaszcza, gdy były wypowiadane do prasy zagranicznej.

Znowu - osobiście - odbieram wrażenie, że nie idziecie ręka w rękę z Episkopatem Polski, gdy on ogłasza swoje listy do Wiernych, gdy wysyła swoje memoriały do Władz państwowych - chociaż można by wejść w tę tematykę i po swojemu przekazać ją czytelnikom. A tych listów, o których czasami spotka się kilkuwierszową zaledwie wzmiankę, było tyle. Wobec tego wysiłku Biskupów - by dotrzeć do Społeczeństwa - zajmowaliście raczej postawę stojących na boku obserwatorów. Listy pasterskie ogłoszone w “Tygodniku" - można by policzyć na palcach.

Powiecie słusznie - cenzura, cenzura! - Zgoda! Ale podjęcie tematu, podanie go we własnej redakcji, tak często byłoby możliwe.

Napisałem na pewno za wiele. Ale zachęcił mnie do tego Drogi Redaktor, gdy podniosłem wątpliwość, czy będę umiał napisać coś strawnego i prawdziwego do “Tygodnika".

Niech to uczyni Najdostojniejszy Kardynał Karol Wojtyła, Ja ograniczam się do tego “Głosu z Jasnej Góry", który - proszę - odczytajcie w Swoim Gronie.

A poza tym - myślę o Was lepiej, niż to wygląda w tym liście. Będę się serdecznie modlił do Bogurodzicy, Matki Słowa Wcielonego, by dała Wam moc, aby Wasza służba Słowu, w odbiorze Waszych Przyjaciół i Czytelników zamieniła je w Ciało lepszego życia Narodu. Z serca Was błogosławię.

+ Stefan Kard. Wyszyński,

Prymas Polski

W Archiwum Jerzego Turowicza można znaleźć wiele dokumentów - świadectw wspomnianych przez Księdza Prymasa “twardych ciosów krytyki". Zachowany jest np. tekst wygłoszonej 18 stycznia 1969 r. w warszawskim kościele św. Anny konferencji Prymasa “Do katolickiej inteligencji akademickiej", w której sporo miejsca poświęcił on artykułowi Jerzego Turowicza “Kryzys w Kościele" (bez wymieniania “Tygodnika" ani autora). Ksiądz Prymas mówił: “jest to nie tyle kryzys Kościoła, co pisarza"...

Do tematu wróci 28 marca 1969 r. w liście do Turowicza. Rozpoczyna go słowami “Dobry Jerzy", dziękuje za zwrot jakiegoś dokumentu i zaraz przechodzi do trudnego tematu: “Miałem od razu napisać do Ciebie z propozycją spotkania. Ale znane Ci wydarzenia »z kryzysem Kościoła« - radziły mi odczekać na rozwój wypadków. Sprawę tę przeżyłem ciężko. Setki listów, które wpływały, wymagały zajęcia stanowiska. Lękałem się, że nasza rozmowa będzie moim monologiem, jak to często było już między nami. Ale zawsze odczuwałem potrzebę rozmowy z Tobą i nigdy się nie usuwałem, gdy Ty chcesz rozmawiać. Oczywiście, nie zawsze czas jest usłużny, a często zawodzi w chwili najbardziej potrzebnej. Nie wiem, jak jest z Twoim czasem. Nie chciałbym wejść w Twoje plany. Gdybyś np. rozporządzał czasem w czwartek 10 kwietnia o godz. 15, możesz mnie zastać w domu na Miodowej".

To, że “Tygodnik" nie zamieszczał listów Episkopatu Polski, bolało Prymasa zawsze. 17 stycznia 1981 r. pisał do Turowicza: “jest dużo miejsca dla prawosławia, dla ekumenizmu, dla demokracji itd., a dla Słowa Biskupów polskich jest zaledwie kilkanaście wierszy na marginesie. Nie wiem, czy Ciebie to nie uraża? Nawet od strony prymatu wartości i nauczania? Twój Kościół jest zepchnięty w Twoim piśmie na kronikarskie manowce (...) Walczę z Tobą o prymat nauczania hierarchicznego w Polsce...".

***

Jako szczególnie poważny casus belli między Prymasem a środowiskiem Znaku często wskazuje się “Opinię", którą w 1963 r. Stanisław Stomma rzekomo miał przekazać do Watykanu. Było to robocze opracowanie diagnozujące sytuację Kościoła w Polsce, w którym znajdował się m.in. postulat nawiązania stosunków dyplomatycznych między Watykanem a Polską. Dokument - co stale powtarza Stanisław Stomma - nie był ani adresowany, ani przekazany przez autorów do Stolicy Apostolskiej. Do Sekretariatu Stanu dostarczył go z własnej inicjatywy ktoś, komu Stomma dał go do przeczytania.

O “Opinii" Ksiądz Prymas dowiedział się w Sekretariacie Stanu. Oburzyło go i zabolało, że tego rodzaju działalność prowadzi się za jego plecami. Nie był też - przynajmniej według Stommy - zwolennikiem obecności nuncjusza w Polsce. Prymas po tym wydarzeniu nie utrzymywał przez jakiś czas kontaktu z Kołem Znak, miał także żal do Turowicza, którego podejrzewał o udział w opracowaniu dokumentu (Turowicz zaprzeczał). Ostatecznie posłów zaprosił na spotkanie do podwarszawskich Lasek, gdzie przyjął przeprosiny i wyjaśnienia Stommy.

***

Kiedy w 1980 r. ktoś usiłujący w Rzymie szkodzić dobrej opinii “Tygodnika Powszechnego" rozpuścił plotkę, jakoby inspiratorem czy nawet autorem napastliwego wobec Prymasa artykułu w paryskiej “Kulturze" był Jerzy Turowicz, i kiedy plotki te dotarły do Prymasa, Turowicz napisał list, w którym zapewniał, że z artykułem nie miał nigdy nic wspólnego. Wyrażał w nim nadzieję, że Ksiądz Prymas, znając go od 45 lat, w te oszczerstwa nie uwierzył. List, który otrzymał w odpowiedzi od Prymasa, kończy piękne zdanie: “Proszę Cię, zachowaj spokój i wiarę w nasz wzajemny stosunek zaufania. Oddaję Ciebie i Twoje trudy w szczególną opiekę Matki Kościoła i błogosławię".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2005