Między eklektyzmem a metasztuką

Paweł Szymański /fot. z archiwum P. Szymańskiego

03.01.2007

Czyta się kilka minut

EWA SZCZECIŃSKA: - Jest taki kalambur określający sytuację sztuki we współczesnym świecie, który w początkach swej kompozytorskiej działalności chętnie przytaczałeś: "między bełkotem a banałem". Czy sytuację muzyki interpretujesz dzisiaj tak jak przed 20 laty, tzn. między skrajnościami banału i bełkotu?

PAWEŁ SZYMAŃSKI: - Myślę, że zasadniczo to się nie zmieniło; kalambur, który - jak mi się zdaje - sam wymyśliłem, dotyczył sytuacji kompozytora, ale można powiedzieć ogólnie: artysty w dzisiejszych czasach. Dominuje obecnie świadomość, że sztuka - a więc artyści - powinni kreować nowe wartości, nowy język, coś, co się dystansuje, oddala od tradycji. Moje spostrzeżenie, które nie jest zapewne zbyt oryginalne, dotyczy sytuacji, kiedy artysta oddalając się od zastanych, funkcjonujących w kulturze konwencji zbyt daleko, tworzy język hermetyczny. Język ten nie może być zrozumiały, ponieważ zarówno język, jak i konwencja rozumiane są intersubiektywnie; język i konwencja rozumiane przez jedną osobę - przez kreatora - nie mogą być medium komunikacji. Artysta zaczyna bełkotać. Być może chce przekazać jakieś treści, ale one nie są komunikatywne, zbyt daleko odchodzą od funkcjonujących w kulturze stereotypów. Z drugiej strony, stereotypy to jest właśnie ten banał. Dwieście czy trzysta lat temu sam fakt, że sztuka ewoluuje i się zmienia, nie był tak bardzo w centrum uwagi, jak jest obecnie. Wtedy sztuka ewoluowała w sposób ekstensywny. Mozart nie miał chyba świadomości, że kreuje nowe wartości, być może myślał, że pisze tak jak wszyscy; a to, że kreował nowe wartości, działo się dzięki jego wielkiemu geniuszowi. W momencie, w którym zdano sobie sprawę, że sztuka się zmienia, jej język ewoluuje - kreowanie czegoś nowego stało się aktem woli. I to jest sytuacja sztuczna.

Kultury tradycyjne ewoluują na ogół ekstensywnie: świadomość kulturowa mówi, żeby grać tak, jak grało się zawsze, i tylko talent twórczych jednostek posuwa wszystko o drobny krok naprzód - nie jest to wynikiem aktu woli. W momencie pojawienia się konieczności, przymusu odrzucenia tego, co stare, jako "banalnego" i tworzenia jakości nowych, niebanalnych, te nowe - ze względu na zbyt dużą odległość od zastanych wzorców kulturowych - stają się bełkotem.

I to jest właśnie dylemat współczesnego artysty, który miota się między tymi skrajnościami, szarpie, próbuje rozwiązań innych, trzecich (jeśli takie istnieją).

- W tym, co powiedziałeś, wyczuwam niechęć do postaw rewolucyjnych, awangardowych. A przecież w kulturze europejskiej radykalne zmiany konwencji i języka w przeszłości już występowały. Czymże innym był przełom między renesansową polifonią a barokową monodią, który w muzyce symbolicznie nazywamy przełomem 1600 roku?

- To nie jest moja niechęć, po prostu widzę ograniczenia i mieliznę trendów awangardowych. Uprawianie sztuki nie może być oderwane od zbiorowej kondycji intelektualnej. Z drugiej strony, w pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że konwencje przeszłości banalizują się i nie można ich w nieskończoność powtarzać. Ta świadomość zaczęła rzutować na postawy ewolucyjne, zachowawcze, obnażając ich słabości. To prowadzi do wniosku, że ani jedno, ani drugie nie jest już do przyjęcia; ani awangardowy optymizm, ani zachowawczość, konserwatyzm. W związku z tym pytanie: co pozostaje? Pozostaje metarefleksja, metatwórczość, odwoływanie się do paradoksu, uniwersalizm, który pozwala na sięganie do elementów zastanych w różnych czasach historycznych, jak i w różnych obszarach geograficznych. Myślę, że to jest droga, którą podąża wielu twórców rozmaitych dziedzin sztuki.

Ale tu pojawia się kolejna rafa w postaci eklektyzmu, który jest dla mnie - podobnie jak dla tych, którzy kiedyś reprezentowali ideologie awangardowe - zjawiskiem negatywnym. Sam fakt bezkrytycznego czerpania z rozmaitych obszarów sztuki czy kultury nie jest czymś pozytywnym. Ma to sens pod warunkiem, że wielość źródeł spaja nadrzędna idea, jakaś metaidea.

Oczywiście, trudno wskazać: co jest eklektyczne, co zaś jest metasztuką. Nie miejsce tu na przykłady i dowody, chcę tylko powiedzieć, że ja te dwie rzeczy na swój użytek rozróżniam.

- Na czym polega zjawisko "meta": metajęzyk, metastyl? Kiedy mamy do czynienia z eklektyzmem? Porozmawiajmy o konkretach - odwołujesz się chętnie do stylu muzyki baroku czy klasycyzmu; wiadomo też, że ten barok to element stylu, punkt wyjścia do dalszych przekształceń.

- Mam swoje założenia, które powodują konieczność posługiwania się elementami języka muzyki przeszłości. Mój stosunek do tradycji w działaniach kompozytorskich jest techniczny, emocjonalnie obojętny (bo nie mówimy tu o moim stosunku do tradycji jako słuchacza), manipuluję tym materiałem. Jedną z idei, która zaprząta mnie przez znaczną część życia, jest próba stworzenia podwójnej struktury muzycznej. Zaczynam od prostych struktur muzycznych, odwołujących się do tradycyjnych, dobrze - jak mi się wydaje - znanych konwencji, do "gramatyki" wynikającej z owych konwencji. Następnie przekształcam te struktury według reguł, które już nie wynikają z konwencji, są regułami abstrakcyjnymi, wymyślonymi przeze mnie na użytek każdego utworu, czasem kilku. Wierzę, że jest możliwe stworzenie struktury, w której przekształcenia będą odróżniane od struktury wyjściowej, że spod realnego tekstu przezierać będzie inny tekst. Przekształcony, zniekształcony, niekompletny, czasem wyraźny, czasem tylko podejrzewamy, że istnieje w podtekście. Dwuwarstwowość. Oczywiście, czy ta muzyka jest tak odbierana, tego nie wiem; niemniej wydaje mi się, że słuchacz, który zna elementy składni muzyki barokowej, jest w stanie odebrać dwuwarstwowość, o której mówię.

- Dlaczego wybrałeś dwuwarstwowość jako metodę komponowania?

- Generalnie ta droga jest związana z fascynacją postrzegania rzeczywistości, która towarzyszyła mi, od kiedy pamiętam. Zawsze fascynowała mnie niepoznawalność tego, co jest, niemożność poznania: jeżeli widzę jakiś obiekt w naturze - w tej chwili, w takim oświetleniu i z tej strony - to w tej chwili nie widzę go z drugiej strony. Jeśli przeszedłbym na drugą stronę, nie widziałbym go z tej strony, po której jestem w tej chwili; tzn. mogę mieć pojęcie o trójwymiarowej przestrzeni, ale to kompilacja sumy doświadczeń, która dokonuje się dopiero w mózgu. Poznanie, widzenie rzeczy w ich pełni i całości nigdy nie jest możliwe. To dało mi pomysł do komponowania. Jeżeli ktoś słyszy strzępy frazy znanej w sensie reguł jej syntaksy, jeżeli ta fraza gdzieś w połowie zamiera i rozsypuje się, czy zostaje ucięta, to istnieje możliwość domniemywania, czym mogłaby być dopełniona. To kawałek czegoś realnego, ale widziany nie w pełni, ponieważ nigdy nic nie może być widziane w pełni. Zawsze mnie to fascynowało.

PAWEŁ SZYMAŃSKI - to pod znakiem jego muzyki upłynął koniec roku 2006. Polskie Wydawnictwo Audiowizualne zorganizowało monograficzny Festiwal Muzyki Pawła Szymańskiego (24 listopada - 1 grudnia), ukazały się też trzy płyty z jego muzyką; ponadto Szymański został nagrodzony na festiwalu w Gdyni za muzykę do filmu "Plac Zbawiciela" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego. Ceniony, lecz znany jedynie w niewielkim gronie odbiorców muzyki współczesnej, kompozytor doczekał chwili popularności - nigdy zresztą o nią specjalnie nie zabiegał...

Urodził się w 1954 r. w Warszawie, gdzie dotąd "mieszka i pracuje jako wolny artysta". Studiował kompozycję u Włodzimierza Kotońskiego (1974-78) i Tadeusza Bairda (1978) w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Później brał udział w Międzynarodowej Letniej Akademii Muzyki Dawnej w Innsbrucku oraz w Międzynarodowych Kursach Wakacyjnych Nowej Muzyki w Darmstadt. Współpracował ze Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia (1979-81), z Niezależnym Studiem Muzyki Elektroakustycznej (1982-84) i Studiem Muzyki Elektronicznej AM w Krakowie (1983). W latach 1984-85 dzięki Fundacji im. Herdera kontynuował studia u Romana Haubenstocka-Ramatiego w Wiedniu; był też stypendystą Deutscher Akademischer Austauschdienst w Berlinie (1987-88).

Przyłączony do "pokolenia stalowowolskiego" (Eugeniusz Knapik, Aleksander Lasoń, Andrzej Krzanowski), chętniej określa siebie jako "konstruktywistę". Razem ze Stanisławem Krupowiczem ukuł kluczowy dla swej muzyki termin: surkonwencjonalizm - muzyczny odpowiednik surrealizmu w malarstwie (w przypadku muzyki łatwiej bowiem mówić o konwencjach niż o "realizmie").

Laureat licznych konkursów kompozytorskich, otrzymał m.in. I nagrodę Konkursu Młodych Związku Kompozytorów Polskich w 1979 r. za utwór "Gloria" na chór żeński i zespół instrumentalny; w 1981 r. utwór ten zajął IV miejsce w kategorii utworów młodych kompozytorów na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów Unesco w Paryżu. W 1985 r. za kompozycję "Lux aeterna" na głosy i instrumenty zdobył nagrodę w Konkursie Kompozytorskim Muzyki Sakralnej organizowanym przez Internationale Bachakademie w Stuttgarcie. W 1988 r. jego "Partita III" na klawesyn amplifikowany i orkiestrę zwyciężyła w Konkursie Kompozytorskim im. Benjamina Brittena w Aldeburgh. W 1993 r. Szymański otrzymał doroczną nagrodę Związku Kompozytorów Polskich, a rok później Wielką Nagrodę Fundacji Kultury. Także w 1994 r. utwór "Miserere" na głosy i instrumenty został przedstawiony przez Program 2 Polskiego Radia na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów Unesco i znalazł się w grupie utworów rekomendowanych. W 1995 r. kompozytor zdobył główną nagrodę Konkursu Międzynarodowej Fundacji Muzyki Polskiej za motet "In Paradisum" na chór męski.

Ostatnio powstałe utwory to m.in. "Fotografia z przyjęcia urodzinowego (Kwartet Śląski z cieniem Bartóka)" na kwartet smyczkowy (1998), "Trzy pieśni do słów Trakla" na sopran i orkiestrę kameralną (2002; wersja na sopran i fortepian - 2002), "Compartment 2, Car 7" na wibrafon, skrzypce, altówkę i wiolonczelę (2003), "Singletrack" na fortepian (2005), "Qudsiya Zaher" - opera w dwóch aktach do libretta Macieja Drygasa (2005, prapremiera w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w 2007 r.).

Dla tych, którym nie udało się w listopadzie dotrzeć do Studia Koncertowego im. Witolda Lutosławskiego, nie lada gratką będzie inicjatywa Polskiego Wydawnictwa Audiowizualnego: w przyszłym roku PWA planuje wydać na płytach DVD zapis wybranych koncertów festiwalu muzyki Szymańskiego. Retransmisje koncertów są również prezentowane na antenie Programu 2 Polskiego Radia./MF

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 53/2006