Miałeś, chamie, Ligę Mistrzów

Nie o sport tu idzie. Idzie o powszechne przekonanie, że jakoś to będzie. Że polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły. Zanim się rozbije, oczywiście.

10.08.2014

Czyta się kilka minut

Z podobnym wydarzeniem w polskim futbolu dawno nie mieliśmy do czynienia: w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, najbardziej prestiżowych i najlepiej honorowanych przez sponsorów rozgrywek klubowych na świecie, warszawska Legia rozgromiła Celtic Glasgow. Grając z niespotykanym od dawna polotem, Polacy pokonali Szkotów u siebie 4:1, a na wyjeździe dołożyli kolejne bramki, zwyciężając 2:0.

Problem w tym, że na ostatnie 4 minuty rozstrzygniętego już spotkania rewanżowego z ławki rezerwowych wszedł piłkarz, który nie miał prawa pojawić się na boisku: Bartosz Bereszyński. W poprzednim sezonie dostał czerwoną kartkę, za co zdyskwalifikowano go na trzy mecze, i nie zakończył jeszcze odbywać kary (Legia zagrała wprawdzie od tamtej pory więcej spotkań, ale na część z nich Bereszyński nie został zgłoszony, a tylko w takim przypadku władze europejskiej piłki liczą upływ zawieszenia).

Ten formalny drobiazg, niedopatrzenie, niczyja zła wola ani próba oszustwa, poskutkowały nałożeniem na warszawski klub walkowera: w związku z występem nieuprawnionego piłkarza wynik drugiego meczu został zweryfikowany na korzyść Szkotów, którzy w związku z tym awansowali do ostatniej rundy eliminacji. Wśród potencjalnych rywali, którzy również wywalczyli awans, wszyscy byli w zasięgu warszawiaków. Pomyśleć tylko: gdyby w Legii robotę papierkową prowadzono z należytą starannością, grałaby dalej. A grając dalej, mogłaby liczyć zyski w dziesiątkach milionów złotych: za sam udział w meczach IV rundy otrzymałaby 2 mln euro, za awans do kolejnej fazy rozgrywek do klubowej kasy wpłynęłoby zaś co najmniej kolejne 8,6 mln euro. Występy w Lidze Mistrzów (od 18 lat niedostępne polskim drużynom) są Świętym Graalem futbolu, obiektem westchnień nie tylko kibiców, trenerów i piłkarzy, ale także klubowych prezesów i księgowych.

Kibiców, trenerów i piłkarzy oczywiście żal, choć trudno dzielić z nimi sposób, w jaki wyrażają emocje – w trywialnej regulaminowej decyzji organizatorów rozgrywek doszukując się antypolskiego czy antylegijnego spisku albo represji za chuligańskie wybryki na trybunach w poprzednich sezonach. Trudno akceptować rasistowskie czy seksistowskie (kierownikiem drużyny, z całą pewnością nie jedynym odpowiedzialnym za zamieszanie, jest kobieta) obelgi, jakie się przy okazji pojawiają. Ale najtrudniej pogodzić się ze świadomością, że błąd – popełniony w Polsce, w Warszawie, nie w centrali UEFA i nie w Glasgow – jest jednym z tak wielu w państwie, którego minister mówi, że istnieje tylko teoretycznie.

Oto, dlaczego piszemy w „Tygodniku” o karze dla jakiegoś klubu piłkarskiego, świadomi niechęci, z jaką wielu czytelników darzy tę dyscyplinę sportu i zajmujących się nią ludzi. Nie o sport tu idzie. Po pierwsze, Legia jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek – przedsiębiorstwem obracającym pokaźnym budżetem (114 mln zł przychodów w 2013 r.) i zatrudniającym ponad setkę pracowników. Po drugie, wystarczy podczas urlopu otworzyć byle gazetę lokalną (jeśli akurat nie ma się dostępu do strony internetowej z raportami Najwyższej Izby Kontroli), by znaleźć dziesiątki przykładów beztroski, z jaką traktujemy obowiązujące procedury. Skutki nie zawsze są tak tragiczne, jak w Smoleńsku czy np. pod Szczekocinami, gdzie w marcu 2012 r. zderzyły się pociągi, albo w Katowicach, gdzie w 2006 r. zawaliła się hala, albo pod Nowym Miastem, gdzie w nieprzystosowanym do przewozu ludzi busie jechało 18 osób – ale zawsze bolą, niechby nawet kibiców.

Z ekonomią już sobie nieźle radzimy. Pora na kolejny stopień wtajemniczenia: procedury, głupcze!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2014