Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podajcie mi garść kądzieli, / Zapalam ją; wy z pośpiechem, / Skoro płomyk w górę strzeli, / Pędźcie go z lekkim oddechem. / O tak, o tak, dalej, dalej, / Niech się na powietrzu spali. (...) Mówcie, komu czego braknie, / kto z was pragnie, kto z was łaknie”.
Użytkownik Facebooka, pan Sebastian, dostrzegł niedawno interesującą grupkę nieco zbłąkanych, a na pewno zabłąkanych dusz w jednej z dzielnic Warszawy. Tułały się owe dusze w poszukiwaniu urzędu owej dzielnicy, celem – jak mu ponoć rzekli – dopisania się do rejestru wyborców na nadchodzące wielkimi krokami wybory samorządowe.
Pan Sebastian poproszony przez dusze o wskazanie drogi do celu drogę ową wskazał, niemniej nabrał pewnej podejrzliwości, co to za mieszkańcy, którzy nie wiedzą, gdzie mają swój urząd, zwłaszcza że od urzędu owego stali – jak twierdzi – może ze 200 metrów. Mieli oni wszyscy – zdaniem czujnego obywatela –otwarcie przyznawać się do popierania Partyka Jakiego.
Zaalarmowany wpisem pana Sebastiana portal Onet.pl sięgnął zatem po statystyki stołecznego Ratusza i wyszło mu, że od początku tego roku do rejestru wyborców dopisało się 9155 osób. Dla porównania w roku poprzednich wyborów samorządowych – pamiętnym 2014 – do rejestru wyborców dopisały się tylko 4354 osoby. Co jeszcze ciekawsze jednak – od początku 2018 r. do 12 sierpnia do urzędów wpłynęło ledwie 365 takich wniosków, natomiast tylko od 13 sierpnia do 9 października w rejestrze pojawiło się 8790 osób. „To zaskakująca dynamika w stosunku do analogicznego okresu przed poprzednimi wyborami samorządowymi. Pojawia się pytanie, czy nie są to zorganizowane działania, mogące mieć wpływ na ostateczny wynik głosowania” – skomentował w Onecie Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego Ratusza. Sztab Patryka Jakiego odrzekł na to, ustami swego rzecznika Ozdoby, że to „absurdalne insynuacje”, i że nikogo (wbrew temu, co twierdzili przytaczani przez pana Sebastiana Ludzie Szukający Urzędu Dzielnicy) do Warszawy autobusami nie zwożą. A jak jest naprawdę – to się pewnie okaże.
Tymczasem w Ameryce z dopisywaniem się do list wyborców też niewąska historia. Oto bowiem znana z wymownego milczenia w sprawach politycznych amerykańska bogini popkultury, czyli Taylor Swift, na swoim śledzonym przez bagatela 123 miliony ludzi koncie na Instagramie zaapelowała do fanów, by ruszyli tyłki i poszli na zbliżające się wielkimi krokami wybory uzupełniające do obu izb Kongresu. Sama zaś swojego wyraźnego poparcia udzieliła kandydatom Demokratów, w tym byłemu gubernatorowi stanu Tennessee, czyli miejsca gdzie – jak pisze – będzie głosowała 6 listopada.
Dotychczasowe milczenie tej najbardziej popularnej piosenkarki i gwiazdy pop w Ameryce czyniło z niej domniemaną maskotkę wielu grup – w tym także tych ultraprawicowych. Cisza, jaką utrzymywała w sprawach dotyczących polityki, rozstrzygana była przez liczne środowiska na korzyść Donalda Trumpa. Skoro milczy, to wiadomo – milczy wymownie i milczy dla prezydenta. Tymczasem – zdrada, szok i cios. Donald Trump zresztą zareagował dość osobliwie na tę hiobową wieść, rzekł bowiem: „Od teraz o 25 procent mniej lubię jej piosenki”.
A skoro już przy liczbach jesteśmy (całkiem à propos obaw pana Sebastiana, przewodnika po Warszawie dla niezaawansowanych) – ów wpis piosenkarki spowodował, że w ciągu zaledwie jednej doby do rejestru wyborców za pośrednictwem strony vote.org dopisało się, bagatela – 65 tysięcy osób. W 24 godziny! Dla porównania – w całym sierpniu 2018 r. do rejestru przystąpiło tą drogą 56 699 nowych wyborców. I to są dopiero osiągi, a nie jakieś tam wycieczki autokarowe do stolicy.
Inicjatywa, by wzywać do rejestrowania się w spisach wyborczych, nie powinna jednak umknąć żadnej ze stron wyborczego wyścigu, zwłaszcza jeśli wizje roztaczane przez pana Sebastiana to coś więcej niż jakieś jesienne strachy na Lachy. Nie mając bowiem – w przeciwieństwie do szanownego nowego kolegi redakcyjnego Rafała Wosia – za grosz przekonania o możliwości budowy czegokolwiek z PiS-em, ot choćby „demokratycznego socjalizmu”, o którym tak żarliwie pisał swego czasu, zachęcam was – niczym blondwłosa bogini amerykańskiej muzyki pop i królowa Instagrama – idźcie na te cholerne wybory, a jeśli nie ma was w spisie – o wy, liczne warszawskie słoiki, weki, krauzy i inne osoby – to się weźcie zapiszcie. ©