Lis w kurniku

W społeczeństwie RFN wypędzeni nie mają tylko i wyłącznie dobrej opinii. Przeciwnie: wielu Niemców postrzega ich postawę jako wsteczną, jako odwrócenie się plecami do jednoczącej się Europy. Oczywiście, nawet dziś są wśród nich tacy, którzy chcą odzyskać dawną własność i wyliczają krzywdy. Wszelako nie można wszystkich wypędzonych wrzucać do jednego worka. Związek Wypędzonych (BdV), będący federacją, nie jest jedyną reprezentacją tych środowisk. Wśród wielu organizacji, które nie należą do Związku, jest Adalbertus-Werk. Prócz nas są też inne organizacje zrzeszające wypędzonych, które wkrótce po II wojnie zaczęły szukać dróg pojednania - przede wszystkim stowarzyszenia katolickie i ewangelickie (szerzej o tym można przeczytać na: www.adalbertuswerk.de).

15.12.2009

Czyta się kilka minut

Wkładem do pojednania polsko-niemieckiego, w którym udział miało wielu wypędzonych, była akcja pomocy dla Polaków w czasie stanu wojennego. Nie da się oszacować materialnej wartości tej pomocy, organizowanej przez mnóstwo stowarzyszeń, instytucji i osoby prywatne po 13 grudnia 1981 r. - pewne jest tylko, że była ona wielokrotnie większa niż te miliony euro, jakie Niemcy zebrali dla ofiar tsunami w Azji. Polacy, którzy wtedy byli dorośli, wiedzą, że bez niemieckiej pomocy znacznie ciężej byłoby przetrwać początek lat 80. A Niemcy wiedzą, że bez Polaków nie byłoby przełomu roku 1989.

Nie jest dziś w interesie Niemców ani Polaków, aby ten - bez wątpienia niezakończony jeszcze - proces budowania zaufania miał być zagrożony za sprawą osoby Eriki Steinbach. Nie ma wątpliwości, że BdV (jako wpływowa grupa interesów w RFN) hamował przez dziesięciolecia pojednanie - np. przez negowanie granicy albo wypowiedzi działaczy BdV, którzy pod koniec lat 90. wysuwali roszczenia wobec Polski i Czech, domagając się, by w razie ich niespełnienia zablokować ich wejście do Unii.

Jednak wielu niemieckich polityków nie pojęło dotąd, że wypędzeni i Związek Wypędzonych to nie to samo. Czynienie teraz z lisa strażnika kurnika byłoby kiepskim "widocznym znakiem" pojednania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2009