Las już płonie

Rządy i upadek Leszka Millera uwidoczniły kryzys polskiej klasy politycznej. Odpowiedzialności za to nie można jednak zrzucać tylko na elity. Rozkład klasy politycznej jest skutkiem kryzysu społeczeństwa, też odpowiadającego za stan polskiej demokracji.

11.04.2004

Czyta się kilka minut

Już niedługo pamięć o Millerze będzie taka, jak jego koniec - zła. Bo czym były ostatnie lata? Ich najdonioślejszym ujemnym skutkiem jest sukces Samoobrony. Miller zawiódł większość z 40 proc. wyborców SLD. Rządy sprawował bezwzględnie i bezczelnie - zwłaszcza, jeśli potwierdzą się rewelacje dotyczące zatrzymania byłego prezesa Orlenu. Nie zapomnimy Millerowi, że wraz z Sojuszem kontynuował proces zawłaszczania państwa. Zaprzepaścił szansę naprawy gospodarki, bo plan oszczędnościowy podobny do planu Jerzego Hausnera zgłaszał, już jako minister finansów, Marek Belka, którego Miller wymienił wówczas na Grzegorza Kołodkę. Premier zwalczał też NBP i sugerował, że inflacja jest dopuszczalnym środkiem nakręcania koniunktury. Nic nie dał drobnej przedsiębiorczości, zahamował prywatyzację i wdał się w układy z oligarchami. Przerwał reformę szkolnictwa, doprowadził do zamieszania w resorcie zdrowia i skandalu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Sukcesem rządu były skuteczne starania o terminowe wejście do UE i ogólnie prawidłowa polityka zagraniczna.

Miller i duża część klasy politycznej niemal unicestwili się z powodu afer, które uwidoczniły kryzys polityczny. Czy jednak odpowiedzialne za to są tylko elity? Czy tylko one są zdemoralizowane? W sporym stopniu tak samo winne jest społeczeństwo: szuka opieki państwa i, mówiąc eufemistycznie, nie jest przyzwyczajone do pracy w kapitalizmie. To sprzężenie zwrotne: cechy klasy politycznej odzwierciedlają cechy społeczeństwa; społeczeństwo z kolei widzi, że politycy uprawiają bezpardonową, niemoralną walkę i często propagandę klęski. Również część mediów współdziała w podważaniu sukcesów polskiej transformacji. Większość społeczeństwa poparła w 2001 r. SLD. Po części dlatego, że była jego klientelą, ale z drugiej strony nadała mu określone oblicze. Rozpad tej partii jest więc szansą tak dla lewicy, jak dla Polski.

Dla lewicy ważne jest, co zrobi Socjaldemokracja Polska. Póki co, jej hasła brzmią tak jak hasła SLD. Czy to wystarczy do zdobycia zaufania wyborców? SdPl musi zaproponować program odmienny od Sojuszu i dokonać rachunku sumienia za udział w “zbożnym dziele", w jakim czołówka nowej partii uczestniczyła w ostatnich latach. Jeśli zrobi, to w ciągu pół roku może utrzymać 10-12 proc. poparcia. Wiele zależy od tego, jaki kształt przybierze nowa lewica. Czy przyjmie lgnących do niej posłów, radnych, urzędników i lokalnych liderów SLD? Jeśli przechodzenie do nowej partii stanie się masowe, będzie to dla partii Marka Borowskiego groźne, bo jego ruch może być wtedy uznany za socjotechniczny manewr. Przeciwwagą dla tego zagrożenia byłoby wejście w jej orbitę ludzi z innych środowisk, np. z Unii Wolności.

Rozłam SLD, jakkolwiek może okazać się zbawienny dla lewicy, dla Sejmu oznacza rozdrobnienie i chaos. Co jednak jest lepsze: przyspieszone wybory czy trwanie Sejmu? Plan Hausnera, neutralne (miejmy nadzieję, że nie negatywne) w pierwszym okresie skutki wejścia do Unii, poprawa infrastruktury i możliwość podjęcia przez Polaków pracy w Wielkiej Brytanii, Irlandii i częściowo w innych krajach, mogłyby odebrać część klienteli Lepperowi. W takiej sytuacji trwanie Sejmu do wiosny 2005 r. wydaje się słuszne. Wymienione pozytywy są, póki co, niewiadomą, więc Platforma Obywatelska, czująca oddech Samoobrony na plecach, optuje za przyspieszoną elekcją. Podobne deklaracje Ligi Polskich Rodzin czy Prawa i Sprawiedliwości, biorąc pod uwagę niekorzystne sondaże, są dość ryzykowne. Liderzy obu ugrupowań są widać przekonani, że nowe rozdanie otworzy nowe możliwości.

Co zrozumiałe, SLD nie chce przyspieszonych wyborów. Nie opowie się też za nimi “plankton" sejmowy z klubem Romana Jagielińskiego na czele czy PSL, które pod rządami Janusza Wojciechowskiego daleko nie zajdzie: wieś już wybrała Samoobronę. Partia Borowskiego prawdopodobnie będzie popierać misję Marka Belki, ale ostatecznie opowie się za wcześniejszymi wyborami. Nowy rząd może powstać jedynie przy współudziale SLD, PSL i Jagielińskiego. Uczestnictwo SdPl w tym przedsięwzięciu byłoby dla niej szkodliwe. Co więcej, dzięki wcześniejszym wyborom może ona wykorzystać efekt nowości i odegrać rolę nieproporcjonalnie dużą w porównaniu z jej potencjałem - w kwestii nowego rządu, jego ewentualnego obalenia czy przyspieszonych wyborów.

Gdyby wybory odbyły się wcześniej, radykalizm Samoobrony może mieć i dobre skutki: zmusiłby część wyborców np. UW czy Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego do głosowania na PO. Zwolennicy środowisk skupionych wokół np. Jana Olszewskiego, a może i Antoniego Macierewicza, wybraliby PiS, zaś zwolennicy tracącej coraz bardziej na popularności Unii Pracy poparliby SdPl albo SLD.

Rozpad lewicy, upadek rządu i nowe wybory zahamują z pewnością prace nad wprowadzeniem planu Hausnera. Z drugiej strony może to sprzyjać budowaniu nowej konfiguracji sceny politycznej i organizowaniu się partii typu wyborczego: rzutkich, nielicznych, opierających się na komitetach i grupach eksperckich. Taką partią próbuje być Platforma, która, pokonując stare podziały, chce postawić tamę Lepperowi.

Skrajna polaryzacja sceny politycznej - wokół PO z jednej strony i Samoobrony z drugiej - służąca mobilizacji elektoratów i natężeniu walki, byłaby groźna. Utrwaliłaby podział społeczeństwa na dwa wręcz quasi-militarne obozy. Na szczęście nie wydaje się, aby do tego doszło. Możemy jednak mieć do czynienia z innym podziałem. Poza PO i Samoobroną do Sejmu wejdą przecież: SdPl, PiS, LPR, SLD, może PSL. W przyszłym Sejmie możliwy byłby układ, stanowiący co prawda słabą i spóźnioną, ale jednak alternatywę dla Samoobrony. Alternatywą o mocnych podstawach mogło być, np. porozumienie zbudowane na braku uznania dla Samoobrony jako partii demokratycznej. Na to jest już za późno, a winę za niewykorzystanie tej szansy ponosi SLD, rozwijający w ostatnich latach przed Samoobroną szeroki, czerwony dywan. Dziś takiej szansy już nie ma, zwłaszcza jeśli w układ z partią Leppera weszłaby LPR lub PSL, a może i jakaś część SLD. Być może powstałaby nawet koalicja parlamentarna z udziałem Leppera - zagrożenie dla demokratycznego państwa prawa, gospodarki rynkowej i stabilizacji polityki zagranicznej.

Od jakiegoś czasu z rozważań eksperckich zniknął ojciec Tadeusz Rydzyk, który jednak na pewno kogoś poprze. Przy frekwencji 40-45 proc., wsparcie toruńskiej rozgłośni może wpłynąć na wynik wyborów i w krótkiej perspektywie nie ma co liczyć na zmuszenie Samoobrony do odwrotu. Populizm zadomowił się więc na dobre. Pozytywne skutki integracji z UE i ożywienia gospodarczego nie przyjdą wcześniej jak za półtora roku. To może być za późno. Nie wierzę w ozdrowieńczy wstrząs moralny społeczeństwa. Obawiam się, że przyjdzie, jeśli w ogóle, dopiero po okresie triumfującej lepperiady.

Co w tej sytuacji mogą zrobić ludzie o umiarkowanych poglądach? Mamy przecież wybór: PO, PiS, SLD, SdPl, UW, UP, SKL, ugrupowania Aldony Kameli-Sowińskiej, Macieja Płażyńskiego czy Zbigniewa Religi i jeszcze kilka innych. Jeśli te mniejsze partie samodzielnie pójdą do wyborów, poparcie im udzielone będzie zmarnowaniem głosów. A choćby serce dyktowało inaczej, w obliczu zagrożeń rozum podpowiada, że głosów marnować nie wolno. Czasem trzeba być racjonalistą...

PROF. JAN KOFMAN jest politologiem i historykiem dziejów najnowszych; pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN oraz Instytucie Historii Uniwersytetu w Białymstoku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2004