Kraków pod okupacją

Książka prof. Andrzeja Chwalby o Krakowie w czasach II wojny światowej (tom V „Dziejów Krakowa”; jej recenzja, autorstwa Agnieszki Sabor, znalazła się w dodatku „Książki w "Tygodniku"”, „TP” nr 4/2003) wzbogaca niebagatelnie naszą wiedzę o Krakowie i rządach niemieckich w Polsce w latach 1939-45. Oceniam ją wysoko, a przeczytałem tak, jak czytywałem powieści sensacyjne, gdy jeszcze miałem na to czas - jednym tchem. Chciałbym jednak przyczepić się do detali, które zapamiętałem z życia w okupowanym Krakowie, gdzie w listopadzie 1939 r., po wysiedleniu z Torunia, znalazła się moja rodzina i spędziła wojnę. Tam, w 1943 r. zdałem w konspiracji „małą maturę”, a w lecie 1944 r. budowałem pod niemiecką komendą „wielki wał przeciw bolszewizmowi”, czyli okopy, które jednak i tak Niemcom nie pomogły.

Rocznicę utworzenia Generalnego Gubernatorstwa obchodzono nie 12, lecz 26 października, od 1940 do 1944 r. Wydawano z tej okazji specjalne znaczki pocztowe i stemplowano je okolicznościowym datownikiem.

Do filharmonii GG w dawnym kinie „Świt” Polakom było wolno chodzić na koncerty zapowiadane afiszami drukowanymi wyłącznie po polsku. Koncerty dla Niemców miały afisze tylko po niemiecku. Kino „Świt” najpierw było „nur fur Deutsche” i nazywało się „Urania”, ale ponieważ miało za dużą salę ostatecznie przeznaczono dla Niemców kino „Apollo”, które przez pewien czas było kinem polskim. Przez całą okupację reprezentacyjnym kinem niemieckim była „Scala” na rogu Karmelickiej i Krupniczej, gdzie wyświetlano najnowsze filmy.

Do teatru im. Słowackiego po tym, gdy został Staatstheater des Generalgeouvernements, chyba jednak Polakom nie wolno było chodzić. Charakterystyczne afisze z biało-niebieskim nagłówkiem były drukowane tylko po niemiecku i wisiały na wszystkich słupach ogłoszeniowych.

Pisząc o krakowskich Żydach, warto byłoby wspomnieć o wydawanej po polsku, z Gwiazdą Dawida w nagłówku, „Gazecie Żydowskiej”. Jej redakcja mieściła się na ulicy Dietla i chyba nie została przeniesiona do getta. Wychodziła trzy razy w tygodniu, sprzedawali ją na ulicach gazeciarze. Wiem, że istniała jeszcze jesienią 1942 r. W drukarni prasowej na Wielopolu, oprócz „Krakauerki” i „Gońca Krakowskiego”, drukowano po polsku sprzedawany w Zagłębiu Dąbrowskim (czyli już w Reichu), „Dziennik Poranny”.

Na Rynku Głównym w dawnym lokalu Gebethnera i Wolffa była księgarnia Alfreda Fritzschego z Wrocławia. Urządzono ją jako samoobsługową, co było nowością nieznaną przed wojną. Polacy mogli z niej korzystać bez ograniczeń, co robiono chętnie, bo książki niemieckie były tanie w porównaniu z cenami czarnorynkowymi i przedwojennymi. Z personelu chyba tylko kierownik i kasjerka byli Niemcami. Zaopatrywałem się tam w tanie wydania klasyków niemieckich firmy Reclam, potrzebne mi jako lektury w konspiracyjnym gimnazjum.

Radia krakowianie musieli oddać chyba dopiero w styczniu 1940 r. (w Toruniu dotknęło nas to już w drugim miesiącu wojny). Żeby słuchać polskich audycji z Tuluzy, radio „Elektrit” babci schowaliśmy pod węglem w piwnicy. W zimie 1941 /42 trzeba było oddać narty i buty narciarskie. W rok później wprowadzono obowiązek darmowego dostarczania (chyba raz na kwartał?) metali kolorowych i papieru, po kilka kilogramów od „głowy”. Na rower trzeba było mieć pozwolenie od Stadthauptmanna, które wydawano osobom legalnie zatrudnionym. Rowery bez takiego zaświadczenia konfiskowano na ulicy, najczęściej na drogach wylotowych z miasta, gdzie specjalnie w tym celu ustawiały się patrole policji niemieckiej.

Mam lekką pretensję do Autora, że w bibliografii nie umieścił piśmiennictwa niemieckiego dotyczącego Krakowa, wydanego w tymże Krakowie podczas wojny. Były np. dwa wydania przewodnika po mieście i dwa wydania grubego handbuchu pod redakcją Du Prela „Das Generalgouvernement” z obszernym rozdziałem, obejmującym Kraków i „dystrykt” krakowski, nawet z planem miasta.

Podejrzewam, że przy kolejnej lekturze książki prof. Chwalby coś jeszcze mi się przypomni, bo, oczywiście, będę do niej wracał nie jeden raz.

JERZY SERCZYK (Toruń)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 9/2003