Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wynik jest sukcesem organizacji pozarządowych – Kraków Przeciw Igrzyskom i Kraków Miastem Rowerów. Ze wskazaniem na tę pierwszą, kierowaną przez doktoranta socjologii UJ Tomasza Leśniaka. KPI nagłośniła sprawę olimpiady, zwracając uwagę na pomijane przez oficjeli minusy projektu. I odniosła sukces w walce partyzanckiej, finansowanej przez znajomych i stoczonej z potężnym przeciwnikiem – Komitetem Organizacyjnym ZIO, który miał fundusze na propagandę: billboardy z modelami zachęcającymi do głosowania na „tak”, wrzucane do skrzynek listy podpisane przez ludzi kultury i sportu (m.in. Andrzeja Wajdę i Krzysztofa Pendereckiego), spot telewizyjny i dmuchaną bramę zliczającą przechodniów (kto przez nią przeszedł, nie chcąc brnąć przez trawnik, liczony był jako głos poparcia). Miasto wydało na agitację setki tysięcy; KPI twierdzi, że ich kampania kosztowała 1,5 tys. zł (a ich spot profrekwencyjny: 8 tys. zł).
W tym sporze wielką rolę odegrały media społecznościowe. Facebook stał się przestrzenią kontestacji: KPI tworzyła tam obywatelską wspólnotę, spajaną poczuciem humoru. W niedzielę krakowianie wrzucali do sieci swoje zdjęcia w lokalach wyborczych, zachęcając znajomych do pójścia do urn. „Demokracja lajków” zadziałała.
To gorzka pigułka dla prezydenta Jacka Majchrowskiego, który referendum zaproponował: twierdził, że stanie się ono demonstracją poparcia igrzysk (miało wynosić 70 proc.). Poparcie malało, ale prezydent nie tracił pewności – mówił, że „nie można słuchać idiotyzmów”, że Zakopane nie protestuje, bo „tam są bardziej normalni, spokojni ludzie”. W poniedziałek wydał oświadczenie o wycofaniu aplikacji, przy okazji zrzucając winę na byłą przewodniczącą Komitetu, posłankę PO Jagnę Marczułajtis i niejednoznaczną postawę rządu. Kraków, „miasto zgłaszające się”, jest teraz „miastem wycofującym się”.