Karola Wojtyły pielgrzymka ostatnia

Nasi autorzy z różnych miejsc świata - od Meksyku, przez pustynne Doha nad Zatoką Perską, po Tokio - opisali tydzień z życia konkretnych ludzi, chrześcijan i nie-chrześcijan, od momentu, gdy światowe media podały wiadomość o krytycznym stanie Jana Pawła II, do jego pogrzebu. Tak powstał zapis ostatniej pielgrzymki Karola Wojtyły przez ziemię.
 /
/

Bruksela, czwartek, 31 marca

- Coś niedobrego dzieje się w Watykanie - w głosie włoskiego dziennikarza, z którym polska ekipa TVP w Brukseli dzieli studio, słychać niepokój. - Nie chcę straszyć, ale z Papieżem nie najlepiej.

Jest czwartek po południu, na kilka godzin przed pierwszym komunikatem o krytycznym stanie Jana Pawła II. - Sądząc po zamieszaniu, należy liczyć się z najgorszym - mówi Włoch.

Wkrótce telefon: telewizja włoska zamawia studio w Brukseli. Z miasta ściągani są kamerzyści, kompletowana obsługa techniczna. Chwilę później także inni zagraniczni dziennikarze odbierają telefony z central. Na nogi staje arabska Al-Dżazira. Ale może to alarm przedwczesny?

Na wszelki wypadek korespondent polskiej telewizji rusza w stronę siedziby Parlamentu Europejskiego, by zobaczyć, czy polscy eurodeputowani coś wiedzą. Nie wiedzą nic, szykują się do powrotu na weekend do kraju. Nastroje pogodne. Także Komisja Europejska pracuje normalnie. Jednak ekipa niemieckiej TV wyznacza nocne dyżury. Dzwonią do Polaków, pytają, czy też zostają w swoim studio.

W czwartek wieczorem nikt nie ma już wątpliwości. Zaczyna się nerwowe szukanie archiwaliów. Z najgorszym każdy liczył się od dawna, redakcje wymieniały zdjęcia, informacje, sprawdzano półki z taśmami. Wydawało się, że wszystko gotowe. Ale gdy zbliża się ten dzień, okazuje się, że wciąż czegoś brakuje. Więc szukanie materiałów. Telefony do osób, które z Papieżem się spotkały. Czy są na miejscu, czy będą w stanie mówić?

Lwów, piątek, 1 kwietnia

Myrosław Marynowycz odkłada gazetę. W gazecie opis agonii Jana Pawła II. - Papież to wielki człowiek w historii świata. I naszego Kościoła - mówi.

W 1991 r. Ukraina ogłosiła niepodległość, ale Marynowycz nie wierzył, że Jan Paweł II tu przyjedzie. Nie wierzył, bo posunięciami Watykanu rządzi polityka, myślał, a Papież nigdy nie przyjedzie do Kijowa, nim nie pojedzie do Moskwy.

Pomylił się. Papież przyjechał. Marynowicz: - I pokłonił się ziemi kijowskiej, wzgórzom kijowskim. Podał rękę naszemu narodowi, nie patrząc na reakcje Moskwy. Jestem szczęśliwy, że po jego wizycie słowa “papa rzymski" przestały być dla Ukraińców groźne. Przedtem wielu tak odbierało Watykan. To im wmawiała władza sowiecka.

W tamtych czasach, wkrótce po międzynarodowej konferencji w Helsinkach, na której władze ZSRR nieopatrznie podpisały umowę, że będą respektować podstawowe prawa człowieka, Marynowycz z grupą przyjaciół potraktował dosłownie to, co podpisał w Finlandii towarzysz Breżniew. Założyli ukraiński oddział Amnesty International. Marynowycz dostał za to 10 lat łagru. Wyszedł w 1987 r. W obozie zaczął pisać swą pierwszą książkę teologiczną.

Po upadku ZSRR wyjechał na Zachód: wykładał i sam się dokształcał na uniwersytetach w USA, Szwajcarii, Holandii. Potem wrócił na Ukrainę. Był doradcą ds. ekumenicznych kard. Lubomyra Huzara, zwierzchnika Cerkwi Greckokatolickiej. W 1997 r. założył Instytut Badań nad Religią i Społeczeństwem.

Marynowycz jest prorektorem Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie. To pierwszy katolicki uniwersytet w b. ZSRR; zaczął działalność w 2002 r. W pierwszą rocznicę wizyty Papieża we Lwowie.

Wtedy, 26 czerwca 2001 r., Marynowycz stał na ulicy Stryjskiej i czekał. Jan Paweł II jechał przez miasto na spotkanie z ukraińską młodzieżą. Po drodze papamobile zatrzymało się przy Stryjskiej. Papież poświęcił budynek i ziemię, gdzie miał powstać Uniwersytet, który “żyjąc tradycją chrześcijaństwa Europy Wschodniej" ma być otwarty na inne religie. I ma kształcić liderów dla społeczeństwa obywatelskiego.

Choć, właściwie, uczelnia nie jest młoda. Istniała w Polsce międzywojennej jako Akademia Teologiczna. Założył ją patriarcha Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Josef Slipyj, który po likwidacji tegoż Kościoła z rozkazu Stalina w 1946 r. spędził 18 lat w łagrach, nim pozwolono mu opuścić ZSRR. Slipyj zamieszkał w Rzymie. Marzył, że wróci do wolnego kraju i na nowo założy uczelnię, którą Sowieci zlikwidowali. Umarł w 1984 r., Akademię reaktywowano w latach 90. Teraz jest uniwersytetem.

Marynowycz jeszcze raz sięga po gazetę. - Dla mnie, Ukraińca, osoba Papieża-Polaka jest droga - mówi. - Rozumiał sytuację Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Wyciągnął do niej rękę, gdy po upadku ZSRR wychodziła z podziemia.

Marynowycz odkłada gazetę. Idzie do swoich studentów, modlić się razem z nimi za człowieka umierającego w Watykanie.

Bruksela, piątek po południu

Ekipa polskiej telewizji jedzie z kamerą do brukselskich kościołów. W katedrze św. Michała kilku turystów. W bocznej kaplicy wystawiony portret Jana Pawła II. Nikogo przy nim nie ma. Do katedry ekipa przyjeżdża w ciągu dnia kilka razy. Papież wciąż sam. W bazylice Koekelberg, przed którą w 1985 r. witało go 100 tys. Belgów, ani jednego człowieka. Portret papieski i tu jakby na wygnaniu. W olbrzymiej świątyni, budowanej od 80 lat i nigdy nie skończonej, nie ma nikogo.

Rennes, Francja, sobota, 2 kwietnia

Żyjemy w czasach internetu i nic dziwnego, że z sieci Francuzi dowiadują się o śmierci Papieża.

O godzinie 21.55 paryski “Le Figaro" umieszcza na swojej stronie internetowej lakoniczną informację: “Jan Paweł II zmarł o 21.37". Dopiero kilka minut później wiadomość podaje radio i TV. W trzech kanałach publicznej telewizji rozpoczynają się programy poświęcone pamięci Papieża. Przygotowane wcześniej - jak we wszystkich telewizjach świata - będą nadawane przez wiele godzin.

W Rennes - mieście w północno-zachodniej Francji (od X w. stolicy Bretanii, przez wieki tradycyjnie katolickiej) - na uliczkach w centrum panuje zwykły gwar sobotniego wieczora.

Gdy wiadomość o śmierci w Watykanie podają po kolei wszystkie stacje radiowe, pierwszą reakcją ulicy jest kilka krótkich, nieśmiałych klaksonów. Jakby ci, którzy właśnie usłyszeli wiadomość, chcieli nie być sami, chcieli się nią w jakiś sposób podzielić.

O 22.23 zaczynają bić dzwony jednego z licznych w centrum kościołów. Tylko jednego. Milkną po niespełna 10 minutach.

Około 22.30 przed katedrą zbiera się sześć osób. Katedra jest zamknięta; na drzwiach kartka, że w niedzielę świątynia będzie wyjątkowo nieczynna. Stoją więc pod zamkniętą bramą. Przyszli, bo chcieli podzielić się z kimś swoim smutkiem.

Na sąsiednich ulicach panuje niezmącony gwar. Chyba nikt nie zwrócił uwagi na głos dzwonów.

Także trzy inne kościoły w centrum Rennes są zamknięte na głucho.

Smutkowi towarzyszy zdumienie.

Bruksela, sobota, godz. 22

Tuż przed godziną 22 korespondent TVP słyszy dźwięk komputera: przyszła poczta. Dwa słowa i wykrzyknik: “NIE ŻYJE!". Mail dotarł z Włoch. Dzwonią telefony. Koledzy dziennikarze upewniają się, czy inni, na co dzień konkurenci, już wiedzą.

W pierwszym odruchu korespondent TVP wsiada do samochodu i jedzie do centrum. Bez kamery. Chce być sam. Ulice puste. Podjeżdża do jednego z kościołów. Zamknięty. Następny też. Jedzie do katedry. Jej schody i portal zna każdy turysta, kto choć raz był w tym mieście. Wielkie drzwi zamknięte na cztery spusty.

Przed drzwiami klęczy kilka osób. Kilka innych, u stóp wielkich schodów przygląda się im ciekawie, robi zdjęcia.

Kijów, sobota, 22.37 czasu lokalnego

Larisa Maliszewska ogląda telewizję, gdy na ekranie pojawia czarny napis: “Papież Jan Paweł II nie żyje". Od tygodni śledziła informacje z Watykanu, spodziewała się i bała. Larisa jest prawosławna. Ale uważa, że Jan Paweł II był Papieżem wszystkich, jej też. Więc modliła się, żeby nie cierpiał, żeby odszedł w spokoju.

Pracuje w Kijowie, w prowadzonym przez dominikanów wydawnictwie Kairos. Opracowywała ukraińskie tłumaczenia papieskich książek. W 1999 r. była u Papieża na audiencji. Modliła się z nim wspólnie w kaplicy, pocałowała pierścień. Kiedy przed nim klęczała czekając na błogosławieństwo, poczuła emanujące ciepło i dobro. Od tego czasu w jej domu zawisła fotografia Jana Pawła II. Czuła jego obecność. Kiedy w telewizji pokazywano Papieża, wnuczek Igor krzyczał: “Babciu chodź, w wiadomościach jest twój przyjaciel!".

Kościół katolicki nigdy nie wydawał się Larisie obcy. Dawał wiarę w dobro. Dla Larisy nie było trudne chodzić na nabożeństwo do cerkwi prawosławnej i przyjmować naukę papieską. Bo, mówi, Papież uczył miłości i dawał nadzieję. A czasem rozśmieszał dowcipami.

Teraz Larisie nie udaje się powstrzymać łez. Jej mąż, też prawosławny, przeklina te ukraińskie stacje telewizyjne, które na wiadomość o śmierci nie przerwały nadawania programów rozrywkowych.

W niedzielę rano razem z wnuczkiem poszli na Mszę do katolickiego kościoła św. Aleksandra. Nie byli tam jedynymi prawosławnymi. Oni i katolicy wspólnie modlili się za Papieża. Każdy tak, jak go nauczono. Powtarzali “Ojcze nasz", żegnali się trzema i dwoma palcami. Płakali.

W kościele Larisa zobaczyła kilku przyjaciół, o których wie, że są niewierzący. Czemu przyszli? Może przyciągnęło ich papieskie dobro? Pamięć ukraińskiej pielgrzymki z 2001 r.? Może słowa “nie lękajcie się", które powtarzali sobie w trudnym czasie ludzie na całym świecie, także tu, na Ukrainie?

Ona, Larisa, przypominała je sobie jeszcze tak niedawno: podczas Pomarańczowej Rewolucji. Wtedy dawały jej siłę. I wiarę w zwycięstwo dobra.

Miasto Meksyk, sobota, 14 czasu lokalnego

Dzwony zaczynają bić, kiedy tłum tych, co w modlitwie idą wyrażać nadzieję, oraz tych, co ją stracili, bo nikt już jej nie podsycał, zbliża się do najświętszego dla tutejszych katolików miejsca: Bazyliki Matki Bożej z Guadelupe.

Nikt nie ma wątpliwości, że stało się to, co w końcu stać się musiało. Mimo że nigdy dotąd tylu ludzi na całym świecie nie modliło się wspólnie o cud. Świątynia i jej dziedziniec pełne ludzi płaczących, wstrząśniętych wieścią, której ciężaru nie umniejsza fakt, że od dwóch dni byli na nią przygotowywani.

Fernando, zwrócony ku pomnikowi Jana Pawła II, śpiewa piosenkę “Amigo". Opowiada: - Żyję ze śpiewania w autobusach, więc i Papieżowi przyszedłem zaśpiewać. Kochaliśmy go, bo uczył dobra. Tylu tu biednych, a jego słowa dodawały otuchy. On nigdy nie odejdzie.

Uwielbienie Meksykanów Jan Paweł II zdobył już w trakcie pierwszej wizyty w 1979 r. Wzbudził euforię, gdy 20 lat później zawołał na stadionie Azteca: “Jestem papieżem meksykańskim".

Jairo, mnąc w dłoniach bejsbolową czapkę i płacząc, opowiada: - Papież poczuł się Meksykaninem, tego się nie zapomina. Powiedział tak ze względu na miłość i czułość, z jakimi się u nas spotkał. On był jak boskie wcielenie.

Jairo mówi, że Meksyk traci w Papieżu symbol miłości. Ale wzruszenie ustępuje na moment goryczy: - To miasto jest małym piekłem, gdzie nawet bandyci oddają się Bogu w opiekę! Ja sam wychodzę z domu ze strachem i żegnam się z bliskimi, nie wiedząc, czy wrócę.

Katolicyzm meksykański jest bardziej sentymentalny niż racjonalny. Intelektualista Jesús Isaías (“wierzący na własny sposób") widzi w nim lekarstwo na narodowe kompleksy: - Naród cierpiący z braku triumfów własnych, ucieleśnia swe pożądania w cudzych zwycięstwach - mówi. - Ale Meksykanie nie tylko szukali triumfatora. Chcieli, by był jednym z nich. Stąd okrzyk: Juan Pablo, Hermano, ya eres mexicano! (Bracie, jesteś Meksykaninem!).

Tuż przed śmiercią Papieża, socjolog religii Bernardo Barranco mówił w wywiadzie: “Już w trakcie pierwszej wizyty spotkanie z 20-milionowym tłumem odcisnęło na Papieżu głębokie piętno". Ale i Papież zmienił Meksyk: za jego pontyfikatu katolicyzm wyszedł z mroku kościołów, w których zamknęła go antyklerykalna konstytucja z 1917 r.

Żal Meksykanów jest smutkiem sieroctwa. Ale charakterystyczne dla nich oswajanie tragedii radością sprawi, że wkrótce powściągnie go pamięć. Już w godzinę po śmierci Papieża pada w radiu zdanie: “Znów możemy się uśmiechać, bo Papież jest teraz z Chrystusem".

Portal internetowy telewizji Al-Arabija z Dubaju (Zatoka Perska)

Internauta “Palestyńczyk, muzułmanin" (1.04.2005, 21.34 czasu lokalnego): “Oto słowo prawdy, które należy wypowiedzieć o tym człowieku: od czasu objęcia tronu papieskiego był bojownikiem o prawo ludu palestyńskiego do wolności i wyzwolenia, a także o prawo Palestyńczyków - chrześcijan i muzułmanów do Jerozolimy. Był też pierwszym, który przeciwstawił się amerykańskiej agresji przeciwko państwom muzułmańskim - tak w Afganistanie, jak i w Iraku. Ambasada Watykanu w Izraelu została otwarta dopiero ostatnio, a i to po tym, jak uczyniły to niektóre zepsute kraje arabskie i muzułmańskie, oraz wiele innych krajów świata. Życzę mu zdrowia, a nawet jeśli odejdzie - naród palestyński nie zapomni jego postawy i mam nadzieję, iż Watykan nie ustąpi z jego drogi. Mówię więc: dziękuję Ci!".

Internauta “Husam al-Haurani" (1.04.2005, 21.57): “Składam kondolencje wszystkim naszym braciom chrześcijanom z powodu straty tego wielkiego człowieka. Historia będzie pamiętać, iż Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który nawiedził meczet w Damaszku, starając się zbliżyć muzułmanów i chrześcijan świata. Niech Bóg okaże mu miłosierdzie!".

Internauta “Bulus" (czyli Paweł, chrześcijanin; 1.04.2005, 23.28): “Był ojcem duchowym nie tylko dla chrześcijan, ale dla wielu wyznań i ludzi różnych przekonań. Jego wizyta w Palestynie w 2000 r. wywarła wielki wpływ na mnie i na wielu młodych chrześcijan. Jest bowiem Papieżem ludzi młodych i bardzo będzie nam go brak podczas światowych dni młodzieży bieżącego roku w Kolonii. Smutno, iż straciliśmy go ciałem, ale on jest żywy w niebiosach i modli się za nas. Modlę się słowami św. Teresy: wcale nie umarł, ale wstąpił do życia".

Tel Awiw, niedziela, 3 kwietnia, rano

Kilka tygodni temu, tuż przed rozpoczęciem porannej modlitwy w jednej z kilkuset synagog w Tel Awiwie, izraelskie radio podało wieść o pogorszeniu się stanu zdrowia Jana Pawła II i jego ponownej hospitalizacji. Obowiązki administratora (gabaja) owej synagogi pełnił wówczas ochotniczo Joel Harari.

Harari postanowił wtedy, że w ramach porannych modłów odprawiona zostanie w intencji Jana Pawła II specjalna modlitwa Mi szebirech awoteinu: “Ten, który błogosławił ojców naszych - Abrahama, Izaka, Jakuba, Mojżesza, Aharona, Dawida i Salomona - niechaj uzdrowi chorego Karola Wojtyłę...".

2 kwietnia wieczorem, o 22.40 czasu lokalnego radio przerywa audycję, by podać informację z Watykanu o śmierci Jana Pawła II. Nazajutrz rano Joel Harari znowu ma być gabajem. Ma prowadzić poranną modlitwę Szacharit.

Jego hebrajskie nazwisko jest dosłownym tłumaczeniem polskiego: Górski. Tak nazywał się ojciec Joela, gdy w 1938 r. przybył jako chaluc (pionier) do pracy na roli w Palestynie. Joel, inżynier-chemik, na emeryturze poświęcił się pracy w synagodze.

Jest więc niedziela rano i na chwilę przed rozpoczęciem porannych modłów szacharit Harari-Górski informuje zebranych, że wyjątkowo będą się modlić za zmarłych: Kadisz za duszę zmarłego Papieża, “największego w dwutysięcznej historii Kościoła katolickiego przyjaciela narodu żydowskiego".

W synagodze zapada cisza. W ciszy tej rozbrzmiewają słowa: Itgadal weitkadesz szmei raba...

Modlitwy dobiegły końca. - Dzięki jego mądrości ludzkość uwolniła się od straszliwego niebezpieczeństwa totalnej zagłady, gdy nadejdzie chwila ostatecznego zmagania się wolności z niewolą - mówi Harari. - Przecież przez dziesięciolecia nad światem wisiało widmo wojny, jaka mogła wybuchnąć w zwarciu między zwolennikami wolności i zwolennikami bolszewickiej niewoli. Nikt nie śnił, że widmo komunizmu zniknie bez jednego strzału, bez ofiar. A tak się stało dzięki mądrej postawie Jana Pawła II.

On wszedł na zawsze także do historii narodu żydowskiego. Spośród wszystkich narodów świata właśnie Żydzi mają wyjątkową pamięć historyczną. Chyba dlatego, że od zarania ich dziejów Wiekuisty kazał im pamiętać.

Harari: - I takim nakazem jest także zachowanie w sercach pamięci o Janie Pawle II. Różnie układały się na przestrzeni wieków stosunki chrześcijańsko-żydowskie, były, z naszego punktu widzenia, okresy wzlotów i upadków. Pontyfikat Papieża z Wadowic jaśnieje szczególnym światłem w dziejach tych stosunków. Jan Paweł II był pierwszym najwyższym dostojnikiem Kościoła, który przekroczył próg naszej świątyni. Jego wizyta w Wielkiej Synagodze w Rzymie w 1986 r. i wygłoszone tam serdeczne słowa pod adresem naszego narodu, aż do gestu włożenia kartki z modlitwą i prośbą do Boga w szczelinę Ściany Płaczu w Jerozolimie, to jeden z najważniejszych znaków na szlaku zbliżenia między czcicielami Syna Bożego i czcicielami Boga-Ojca.

- W naszych oczach - mówi Joel Harari, którego ojciec przyjechał z kraju Karola Wojtyły - jest on najwybitniejszą osobistością na przestrzeni wieków.

Hawana, niedziela

Zmarł Papież. Kobieta dowiaduje się o tym z radia, które podaje wiadomość o 16.34 czasu lokalnego. Podobno umierał trzy dni, ale kubańskie gazety nic o tym przedtem nie pisały.

Dzień zaczął się od ciężkich chmur, jakby niebo chciało wyrazić żałobę. A jednak wokół kobiety ludzie kontynuują swe zajęcia, niezmienny tryb przeżywania codzienności. Gospodynie podnoszą oczy do nieba, przejęte nadciągającym deszczem, który zmoczy bieliznę suszącą się na podwórkach.

Kobieta wybiera się do kościoła. Idąc po schodach, słyszy szloch. To Rosario, sąsiadka z IV piętra. Płacze, bo popsuła się jej lodówka. Wczoraj wyłączono prąd i lodówka nie odżyła, gdy prąd wrócił. To katastrofa dla rodziny kubańskiej. Biedna Rosario, teraz modli się, by Bóg pomógł w jej nieszczęściu. Za to przyjaciółka z mieszkania obok składa ręce do modlitwy: “Janie Pawle, teraz gdy jesteś bliżej Niego, przekonaj go proszę, żeby miał litość nad Kubańczykami. Już za długo tej kary".

Kobieta idzie na przystanek “wielbłąda", niewygodnego autobusu, który wygląda jak wagon z dwoma przegubami. Mija spoconych ludzi. Niosą torby z kartoflami, maniokiem, rzepą. Wracają z targu, na który poszli z naiwną nadzieją, że stać ich na coś lepszego. Grupa młodych śmieje się głośno. Kobieta zwraca się do blondyna o poplamionych zębach: “Wiesz, że Papież umarł?". “Umarł? A, wiedziałem, że był chory", odpowiada. “To dla ciebie coś znaczy?", pyta kobieta. “Ani ziębi, ani grzeje", odpowiada bez emocji. Nie zna rozmówczyni. Inni odwracają się, pewnie sobie wyobrażają, że kobieta wciągnie ich w rozmowę na niebezpieczny temat, np. religii.

Na przystanku kobieta czeka 20 minut. Wsiada i cud: nieznany mężczyzna ustępuje jej miejsca. Kobieta czuje się nieswojo, że odbiera mu przywilej, na który pewnie czekał dwie godziny, stojąc w kolejce na końcowym przystanku, bo tylko tam są wolne miejsca. Myśli, że to niezwykły dzień! Obserwuje ludzi, którzy trzymają się poręczy. Twarze bez wyrazu, przedwcześnie postarzałe. W “wielbłądzie" najłatwiej obserwować ludzi. Na siedzeniu śpi 80-latek, nie ma spokoju na jego twarzy, tylko cierpienie.

Kilka kobiet rozmawia: “Zmarł Ojciec Święty", powiada jedna. “Aha", mówi druga i żegna się, patrząc, czy ktoś nie widzi. “Powiedzieli w telewizorze, że setki tysięcy ludzi z całego świata są na Placu św. Piotra w Watykanie", ciągnie pierwsza. “Ano", przytakuje druga niechętnie. Nagle ożywia się: “Słuchaj, widziałaś, co nam teraz dadzą z przydziału?". “Jakiego?". “Dziewczyno, nie słyszałaś Fidela? Rzucą pono nowe produkty i uszczelki do szybkowarów i lodówek". “A lodówek nie?". “Zwariowałaś?".

“Powiadają - kobieta zmienia temat - że w dzielnicy Lawton zebrało się dużo ludzi, żeby razem modlić się za Papieża i - kobieta ścisza głos - żeby się poprawiła sytuacja Kubańczyków".

Mężczyzna, który przysłuchiwał się rozmowie, wtrąca: “Ktoś mówił, że w czasie, gdy umierał Papież, pojawił się obrazek na niebie i przemówił, że »zbliża się koniec cierpienia twojego narodu«".

Cisza. Można usłyszeć lot muchy.

Kobieta wysiada. Myśli o różańcu, jaki dostał jej mąż, jeden z niedawno “czasowo zwolnionych" więźniów politycznych. Pewien mężczyzna na ulicy zatrzymał jej męża i powiedział: “A ja pana znam. Proszę codziennie Boga o ochronę nad wami, odważnymi. Papież, jak tu był, poświęcił ten różaniec. Niech go pan przyjmie ode mnie".

Bliski Wschód, niedziela

W fali kondolencji i wspomnień powtarza się, że śmierć Papieża-Polaka opłakuje świat, a wśród modlących się wymieniani są też muzułmanie. Niewątpliwie dla wielu przedstawicieli islamu Papież był autorytetem, a jego odejście prowokuje wiele refleksji. Ale znajmy proporcje.

O ile w tych krajach Bliskiego Wschodu, gdzie znaczny jest procent chrześcijan, śmierć Papieża odbija się dużym echem, to w krajach zdominowanych przez muzułmanów wydarzenie to już po kilku godzinach ustępuje miejsca lokalnym problemom. Zabiegi wokół ewakuacji wojsk syryjskich z Libanu, starcie sił bezpieczeństwa z terrorystami w Arabii Saudyjskiej czy aktywizacja liberalnej opozycji w Egipcie nieubłaganie spychają wieści z Rzymu na dalszy plan. Dociekliwy obserwator znajdzie w arabskich serwisach wzmianki o Warszawie, Krakowie i Wadowicach w związku ze śmiercią Jana Pawła II - którego zwą tu: Juhanna Bulus ath-Thani lub w skrócie Al-Baba. Ale to inny świat i inne problemy.

W krajach arabskich, gdzie chrześcijan jest mniej, Papież pojawia się w roli polityka, postrzeganego jako... sojusznik sprawy palestyńskiej i obrońca przed amerykańskim imperializmem. Syria wspomina jego odwiedziny w meczecie Omajadów w Damaszku. Palestyna - że jako pierwszy przywódca “zachodni" odwiedził w 2000 r. obóz palestyńskich uchodźców.

Moskwa, niedziela, 12 czasu lokalnego

Na Mszę, którą za duszę Jana Pawła II w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP odprawia arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, przychodzą nie tylko katolicy. Ostatni hołd Zmarłemu chce oddać wielu mieszkańców rosyjskiej stolicy różnych wyznań.

Dzienniki rosyjskiej telewizji rozpoczynają się tego dnia od wiadomości o odejściu pontifexa; nadawane są korespondencje z Watykanu i Wadowic (odwołano się przy tym do stosowanego niegdyś “przykazania" cenzorów: “przyszło dużo, a pokazać trzeba mało", unikano pokazywania przepełnionych polskich kościołów, a Plac św. Piotra był filmowany z miejsca, z którego nie widać tłumu; kolejkę pielgrzymów do bazyliki pokazano dopiero 5 kwietnia).

Telewidzowie dowiadują się też, że depeszę kondolencyjną wysłali prezydent Putin i patriarcha Moskwy Aleksy II. Piszą w niej: “Pontyfikat Jana Pawła II to cała epoka w życiu Kościoła rzymskokatolickiego i historii nowożytnej, jego osobowość wywarła wielki wpływ na świat. (...) Nowy okres w Kościele katolickim pomoże odnowić wzajemny szacunek i braterską chrześcijańską miłość między dwoma Kościołami".

Wyrazy żalu, szacunku i podzięki za wkład w pojednanie ślą w swych posłaniach główni rabini Rosji i muzułmański mufti, który wspomina spotkanie z Janem Pawłem II. Głos zabiera milczący od dawna Aleksander Sołżenicyn: “Jan Paweł II pozytywnie wyróżniał się na tle innych papieży".

Nasuwa się pytanie: dlaczego nawet w takiej chwili patriarcha Aleksy manifestuje nieprzyjazne nastawienie wobec Papieża-Polaka? Rosyjska Cerkiew oskarżała Kościół katolicki o prozelityzm, konsekwentnie odmawiała Janowi Pawłowi II zgody na podróż do Rosji, jako kamień obrazy odebrano pielgrzymki do Kazachstanu i na Ukrainę. Rachunki krzywd wystawiano po obu stronach i były niemałe. Inicjatywy Watykanu odczytywano w Moskwie jako próbę narzucenia Rosji obcej wiary i prymatu zachodniej kultury. Działając w społeczeństwie zlaicyzowanym przez bolszewików do cna, patriarcha walczył o każdą duszę, prawosławie - i tylko prawosławie - miało dać Rosji odrodzenie (bębenka zaczął mu podbijać w tym względzie Putin, starający się o odbudowanie dawnej świetności imperium, którego filarem była Cerkiew).

Ale może w tych zmaganiach z katolickim Papieżem chodziło jeszcze o coś innego. Jak pisze jedna z rosyjskich dziennikarek: “Polacy mieli szczęście - Papież powiedział im w swoim czasie, że są niewolnikami i mają się podnieść z kolan".

Może więc chodziło o to, by swoją pielgrzymką do Rosji Papież nie odmieniał oblicza ziemi.

Tamtej ziemi.

Portal internetowy telewizji Al-Arabija

Internauta “z Arabii Saudyjskiej" (2.04.2005, 01.38): “Bracia - bójcie się Boga - ten człowiek to niewierny, przywódca niewiernych. Najwyższy powiedział: »Religią Boga jest islam« oraz »Niewierni są ci, którzy powiedzieli o Bogu: Trójca«, a także: »Niewierni są ci, którzy powiedzieli, iż Bogiem jest Mesjasz syn Marii« (...) To jasne wypowiedzi przeciw niewierze chrześcijan i żydów".

Internauta “Abu Saif" (2.04.2005, 9.09): “Wiadomo, że prawo koraniczne pozwala modlić się tylko za zmarłego - muzułmanina. Muzułmanin nie powinien też okazywać miłości żydowi czy chrześcijaninowi. Są na to oczywiste dowody w Koranie i tradycji Proroka. (...) Dlatego proszę braci muzułmanów, by upewnili się w swym postępowaniu i nie odchodzili od islamu".

Internauta “Syryjczyk" (3.04.2005, 0.24): Papież “był człowiekiem pokoju i miłości, który odznaczył się współczuciem dla Arabów i Palestyńczyków, a także wysiłkami dla zbliżenia z innymi religiami. Niech Bóg otoczy jego ducha łaską miłosierdzia".

Tokio, niedziela

Otsukaresama deshita - to pozdrowienie, które Japończycy wymieniają po skończonej pracy. I w takim duchu komentuje się tu śmierć Jana Pawla II. W Kraju Kwitnącej Wiśni (a teraz właśnie kwitną wiśnie) szanuje się dobrze wykonaną robotę.

Japonia, gdzie katolicy stanowią zaledwie pół procent społeczeństwa, żegna w Zmarłym przede wszystkim wybitną osobowość XX wieku. To “odejście giganta", pisze jeden z dzienników w komentarzu redakcyjnym. Pośród zasług podkreśla się rolę Jana Pawła II w obaleniu komunizmu: “Niezłomna wola Papieża z Polski zmobilizowała miliony za żelazną kurtyną do wolnościowego zrywu".

Najłatwiej jest Japończykom utożsamić się z pacyfistycznym przesłaniem pontyfikatu, które łączy się z buddyjską tradycją Japonii i z odczuciami większości społeczeństwa po przegranej II wojnie światowej i po tym, co stało się w Hiroszimie i Nagasaki.

Jan Paweł II odwiedził Japonię raz, w lutym 1981 r. Telewizja przypomina fragmenty papieskiego przemówienia z Parku Pokoju w Hiroszimie, gdzie wezwał do likwidacji broni jądrowej na świecie. - Wielu obecnych wtedy było pod wrażeniem empatii, bijącej z tego człowieka - mówi dziś gubernator Hiroszimy Tadatoshi Akiba.

Prasa pisze też o spotkaniu z ówczesnym cesarzem Hirohito. O sympatii Papieża do tradycyjnego teatru. No i o tym, że przed wizytą w Japonii przez pół roku uczył się japońskiego. To robi wrażenie.

O ile oficjalne komentarze pisane są z życzliwym, ale jednak dystansem, o tyle inny nastrój panuje wśród garstki japońskich katolików.

Kościół dominikanów w Tokio: śmierć Papieża (w niedzielę nad ranem czasu japońskiego) zbiega się z corocznym spotkaniem poświęconym św. Faustynie. Niektórzy wierni byli na pielgrzymce. Ktoś wspomina uścisk dłoni Papieża. Starsza Japonka mówi o milenijnym pobycie w Watykanie, o kulcie Maryi, którego zrozumienie zawdzięcza Papieżowi. Żałuje, że odszedł za wcześnie. Bo na świecie tyle zagrożeń.

Po chwili milknie. Po czym, może pod wpływem telewizyjnych obrazów z ostatniego okresu choroby, wyraża życzenie-modlitwę: - Żeby teraz w niebie sobie spokojnie odpoczął.

Doha, Katar (Zatoka Perska), niedziela

W tym mieście nie biją dzwony. Flagi nie powiewają, opuszczone do połowy masztu. Tutejsi muzułmanie krzątają się jak co dzień. Z meczetów dobiega to samo, co zwykle: jednostajne głosy muezinów, wzywających wiernych muzułmanów na modlitwę. I, jak zwykle, wiatr niesie tumany kurzu z pustyni.

Doha, stolica Kataru. To miasto i ten dzień tak bardzo różnią się od miejsca i dnia, w którym Papież rozpoczął swoją pierwszą pielgrzymkę do Polski w czerwcu 1979 r., że wspomnienie o tamtej chwili nabiera nagle niesłychanej wyrazistości. Sprężysta, wyprostowana sylwetka Jana Pawła II pojawia się, tak jak wówczas, kiedy wynurzył się z wnętrza samolotu na warszawskim Okęciu i powiedział: “Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Jego słowa, niesione wiatrem, dotarły do każdego, kto chciał słuchać. Odpowiedź wróciła falą setek, tysięcy głosów: “Na wieki wieków, amen".

Jadąca dziś ulicami Doha Polka, wykładowca tutejszego uniwersytetu, radość tamtej chwili dzieliła z rzeszą innych, równie radosnych, duchowo odrodzonych jak ona. Dziś, w dniu żałoby po Papieżu, jest sama.

Na zajęciach z grupą arabskich studentów na Uniwersytecie Katarskim (bo jest to normalny dzień pracy) nie może wziąć się w garść. Studenci, skonfundowani jej milczeniem, kręcą się i szepczą coś do siebie. W końcu Polka nie wytrzymuje i pyta: “Czy wiecie, że umarł Papież, Papa, Johannes Polus?". Nie może dalej mówić. Ale chłopcy sami podejmują wątek: - Wiemy, wszystkie arabskie gazety o tym dzisiaj piszą. I wszystkie arabskie stacje telewizyjne, Al-Dżazira, Al-Arabija, Al-Hurra...

- Nazywaliśmy go “Baaba" - dodają.

Ale dlaczego? Przecież słowo to po arabsku znaczy: “ojciec".

- Bo to był też i nasz ojciec - wyjaśnia Mohammed, Palestyńczyk. - Ojciec wszystkich.

- On popierał Palestyńczyków - włącza się ktoś.

- Ale nie tylko to - dodaje Mahmoud, Egipcjanin, składając dłonie do modlitwy. - Baaba zbliżył do siebie chrześcijan i muzułmanów. Był sprawiedliwy.

Jeden po drugim arabscy studenci wychodzą z sali. - Tak nam przykro, że Baaba odszedł - powtarzają. Był Ojcem nas wszystkich.

Dzisiaj, w dniu żałoby, Polka z Doha nie czuje się już sama.

Londyn, niedziela po południu

- Oglądaliśmy wiadomości z Watykanu w różnych kanałach telewizyjnych - wspomina sobotni wieczór ks. Michael z katedry westminsterskiej. - Modliliśmy się w nadziei, że Jego odchodzenie nie będzie zbyt bolesne i długie.

Później, kiedy świat obiegła wiadomość o śmierci Jana Pawła II, w katedrze zaczęło się całonocne czuwanie. Ks. Michael: - Przyszło 400 osób.

Angielski ksiądz w starej, znoszonej sutannie stoi na placyku pod katedrą po niedzielnej Mszy za duszę Jana Pawła II. Właśnie skończył ją celebrować kardynał Cormack Murphy O’Connor. Ks. Michael jest przejęty, gdy mówi o “heroicznym świadectwie wiary, jakim były do końca dni choroby Papieża" i ze wzruszeniem wspomina wizytę Jana Pawła II w katedrze, podczas pielgrzymki w 1982 r.

Wzruszenia nie kryje też 18-letnia maturzystka Sophie. Podkreśla, że nie jest katoliczką: - Wiadomość o śmierci dotarła do mnie, gdy przygotowywałam się do egzaminu, czytałam “Wielkiego Gatsby’ego". Bardzo mnie to poruszyło. Wiem, że nie można ich porównywać, ale w naturalny sposób przyszło mi na myśl, że umieraniu Papieża towarzyszyła pamięć i modlitwa dziesiątków milionów ludzi, zupełnie inaczej niż u bohatera lektury, umierającego w zapomnieniu. To wielka rzecz, być kimś tak dobrym i tak bliskim dla tak wielu ludzi.

Pod katedrą kilka kobiet rozmawia o dniu śmierci Papieża. To Irlandki: Helen i Bernadette oraz zaprzyjaźnione z nimi Petra i Joy. Wieczorem, gdy ogłoszono komunikat o zgonie Jana Pawła II, akurat skończyły odmawiać różaniec w katedralnej kaplicy NMP. - Najpierw miałyśmy mieszane odczucia, smutku, żalu z powodu straty, ale przecież odszedł spotkać się ze Stwórcą, a to powód do radości.

- Chociaż - dodaje jedna z nich - modląc się miałyśmy nadzieję, że może jednak będzie nam jeszcze przewodził trochę dłużej...

Joy mówi, jak ważne było dla niej, że Papież świadectwem swojej walki z chorobą dawał pociechę wszystkim chorym i niedołężnym: - Przekonywał, że śmierć to nie koniec.

- I jeszcze koniecznie napiszcie - powiedziała Joy na pożegnanie - jak wspaniałe było to, że jego ostatnie myśli i wypowiadane słowa kierowane były do młodych ludzi.

Powiedziała to tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie można było nie napisać.

Portal internetowy telewizji Al-Dżazira, niedziela wieczorem

Ahmad Faruq, komentator telewizji Al-Dżazira (najpopularniejszej w świecie arabskim; mówi się, że to “arabskie CNN") pisze, że doceniając działania Papieża dla pokoju i obrony praw uciemiężonych, wyraża jednocześnie autentyczny i powszechny ból wielu muzułmanów. Dodaje jednak, że Jan Paweł II potrafił, odwiedzając Yad Vashem, przeprosić za cierpienia, jakie katolicy w przeszłości wyrządzili Żydom. Natomiast odwiedzając Damaszek nie uczynił podobnego gestu wobec ofiar wypraw krzyżowych czy rekonkwisty w Hiszpanii i miał wymówić się od odwiedzin mauzoleum Saladyna. Faruq przypomina, że wobec Watykanu kierowano w czasie pontyfikatu Jana Pawła II oskarżenia o działalność misyjną w krajach muzułmańskich (Sudan i państwa Maghrebu).

Wszelako, dodaje komentator, ostatnie lata przysporzyły zwierzchnikowi katolików licznych zwolenników na Bliskim Wschodzie, gdy do końca był raczej zwolennikiem ugody niż uderzenia na Afganistan (2001) i Irak (2003). Ahmad Faruq podkreśla obawy Jana Pawła II, że wojny te “staną się wstępem do starcia cywilizacji".

Nowy Jork, poniedziałek, 4 kwietnia

Wieloetniczny Nowy Jork wspomina Jana Pawła II jako papieża, który szanował zwykłych, prostych ludzi i był pionierem ekumenizmu. Gazety, radio i telewizja przypominają, że odwiedził synagogę i meczet. Przywołują też niezrealizowane marzenie Jana Pawła II o podróży do Rosji i nawiązaniu dialogu z prawosławiem. W sobotę, podczas oczekiwania na wiadomości z Watykanu, modlili się obok katolików i wyznawców innych odłamów chrześcijaństwa również amerykańscy Żydzi. Tacy jak Grzegorz Huss.

Huss przyjechał tu w 1969 r. z Polski, skąd wypędzony został na fali gomułkowskiego antysemityzmu.

Gdy stan zdrowia Papieża gwałtownie się pogorszył, Grzegorz Huss nie odchodził od telewizora. Po wysłuchaniu informacji, że Jan Paweł II nie żyje, poczuł potrzebę pójścia do kościoła. - Mieszkam w dzielnicy haitańsko-dominikańskiej - mówi. - Naprzeciw mojego domu jest piękny, stary kościół, gdzie odbywają się Msze po hiszpańsku i kreolsku. To był odruch. Wszedłem, spojrzałem na ukrzyżowanego Chrystusa i poczułem żal, że Papież odszedł za wcześnie. Mógł żyć dłużej i zrobić jeszcze wiele dobrego dla nas wszystkich. Również dla Żydów.

W telewizorze miga Plac św. Piotra i dziesiątki tysięcy ludzi, którzy czekają godzinami, aby przejść obok ciała Papieża.

- W środowisku żydowskim Jan Paweł II postrzegany jest jako przyjaciel Izraela, który zawsze podkreślał, że to państwo musi istnieć - mówi Huss. - Będąc w Jerozolimie zadeklarował: należy zrozumieć, że Żydzi, którzy przez 2000 lat błądzili po świecie, mają prawo wrócić do ziemi swoich przodków. Dlatego możemy się zwrócić w modlitwach do Boga o spokój duszy Jana Pawła II.

W swoim pamiętniku, który nazywa “pamiętnikiem wygnania" i prowadzi od 1968 r., Huss zapisał kilka wypowiedzi Papieża. Na przykład tę z 13 kwietnia 1986, z wizyty w rzymskiej synagodze: “Jesteście naszymi starszymi braćmi". - On jako pierwszy papież odwiedził również Oświęcim - wspomina Huss. - A podczas kolejnej wizyty w Polsce ukląkł pod pomnikiem Bohaterów Getta. Uczył innych, jak szanować nas, Żydów.

Hanna Hilzenrath także mieszka w Nowym Jorku. Jej los potoczył się podobnie jak Hussa. - Nigdy nie zastanawiałam się, czego nauczał Jan Paweł II - mówi. - Ale kiedy zmarł i telewizje przerwały program, żeby nadawać transmisje z Rzymu, kiedy zobaczyłam tych zapłakanych ludzi, uległam nastrojowi. Zwłaszcza, że lał deszcz, było szaro i smutno.

Hilzenrath przerywa. Po chwili dodaje: - Wojtyła wychował się wśród nas, Żydów. Blisko Auschwitz. Kościół wyrządził Żydom wiele krzywd. On jako pierwszy papież przyznał, że tak było, przeprosił. Zrobił dobry początek. Choć nie jestem pewna, czy jego następca będzie równie światły.

Aarhus, wtorek, 5 kwietnia

Aarhus, drugie pod względem wielkości miasto Danii. W centrum piękny kościół, obok flaga w kolorach papieskich, opuszczona do połowy masztu.

Ks. Herbert Krawczyk jest jezuitą. Pochodzi z Bytomia, w Danii mieszka już niemal 30 lat: “ponad pół mojego życia". Większą część tego czasu spędził tu, przy parafii Niepokalanego Poczęcia. To były dobre lata. - Jak przyjechałem, to żaden taksówkarz nie wiedział, gdzie jest katolicki kościół. Teraz wszyscy wiedzą - mówi.

W tych dniach kościół jest pełen. - Duńczycy czuli sympatię do Papieża - mówi ks. Krawczyk. - Kilka minut po tym, jak dowiedziałem się o jego śmierci, zobaczyłem przez okno, że pod kościołem zbierają się ludzie. Że palą świece, modlą się. To było wzruszające, bo przyszli nie tylko katolicy. Także protestanci i ateiści. Zresztą przychodzą dalej, cały czas, żeby, jak mówią, oddać cześć jednemu z największych autorytetów tych czasów.

Msza po polsku jest w każdą pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca. Tym razem przyszło wyjątkowo dużo ludzi. - Widać było, że niektórzy rzadko są w kościele - mówi pani Janina, mieszkająca w Danii od prawie 40 lat. - Nie wiedzieli, kiedy klękać ani co mówić. Ale przyszli.

Pośrodku głównej nawy wielki krzyż z płonących świec. Kilka osób się modli. Kobieta o azjatyckich rysach płacze.

Przy wejściu do kościoła stoi Bo, mężczyzna około czterdziestki. Zapisuje w notesie, kiedy będzie Msza za Papieża: wtorek, o 16.30. Czy jest katolikiem? - Nie, ateistą - mówi. - Ale go szanowałem. Nie ma już takich ludzi, jak on.

Warszawa, wtorek po południu

Pierwsi uczestnicy zapowiedzianej Mszy na Placu Piłsudskiego pojawiają się już o ósmej rano, tuż przed wyłączeniem z ruchu sąsiadujących z placem ulic: Królewskiej, Senatorskiej i Krakowskiego Przedmieścia. Około południa najlepsze miejsca, sąsiadujące z sektorem dla VIP-ów, są już zajęte.

Część z 200 tys. ludzi, którzy zebrali się w końcu na najważniejszym tego dnia placu w mieście, pamięta Mszę papieską na ówczesnym Placu Zwycięstwa 2 czerwca 1979 r. Część, która przyjechała na Mszę rowerami, harcerze i kibice Legii, ci, którzy na plac przyszli prosto z pracy, rodzice z dziećmi - wszyscy oni 26 lat temu sami byli jeszcze dziećmi albo jeszcze ich nie było. Dla nich, ale nie tylko dla nich, ta Msza to koniec pewnej epoki. Przyszli na Plac, bo przeczuwali, że uczestnictwo w niej w tym miejscu jest ważne. Że będą ją pamiętać, tak jak ich rodzice - papieską Mszę z 1979 r.

To już druga Msza na Placu Piłsudskiego w ciągu ostatnich dni. Na pierwszą, w niedzielę, nazajutrz po śmierci Jana Pawła II, przyszło 100 tys. ludzi.

- Jest prawda, którą trzeba odkrywać i według niej żyć - Prymas Józef Glemp przypomina naukę Papieża. - Ukochaliśmy człowieka, którego życie odbijało cząstkę naszego życia - dodaje.

- Zapłacz Matko Polsko, skoro odchodzi najwybitniejszy z Twoich synów - mówi na zakończenie, przed błogosławieństwem, przewodniczący Konferencji Episkopatu arcybiskup Józef Michalik.

Co zostanie w tych dwustu tysiącach po tej Mszy pożegnalnej? Widok zniczy wzdłuż Alei Jana Pawła II? Otwarte kościoły, w których nadzwyczaj dużo spowiadających się? Białe wstążki w klapach kurtek, symbol Zmartwychwstania? Czarne wstążki na antenach samochodów? Dziwny spokój, dawno nie widziany w rozedrganej stolicy?

Nad miastem zachodzi słońce, kiedy brzmią ostatnie takty “Lacrimosy" z “Requiem" Mozarta, a ludzie powoli rozchodzą się do domów. Tak Warszawa żegna Papieża.

Berlin, piątek, 8 kwietnia

Trudno było oczekiwać, że Jana Pawła II opłakiwać będzie cały Berlin, w którym mieszka zapewne więcej agnostyków i ateistów niż ludzi wyznających jakąkolwiek religię. Nabożeństwa odprawiane są jednak nie tylko w kościołach katolickich, ale również ewangelickich. Stacje telewizyjne, publiczne i niektóre komercyjne, transmitują pogrzeb w Watykanie.

Bo choć przesadą byłoby powiedzieć, że “polski Papież" był w Niemczech lubiany - zwłaszcza jego stanowisko w kwestiach moralnych i sposób, w jaki prowadził Kościół twardą ręką, były często przedmiotem krytyki - to jednak nawet krytycy słuchali tego, co mówi. Książka “Pamięć i tożsamość" od tygodni utrzymuje się na listach bestsellerów.

Doris Liebermann to nie dziwi. Ona zawsze patrzyła na Karola Wojtyłę jak na “Papieża politycznego", męża stanu. Sojusznika w walce z komunizmem, który dla niej miał postać skrajnie represyjnego, totalitarnego państwa NRD-owskiego.

Bo Doris (rocznik 1953, protestantka) urodziła się w komunistycznych Niemczech Wschodnich, w Turyngii, w ziemi rodzinnej Marcina Lutra. Kiedy w latach 70. przyjechała na studia do Jeny, znalazła się w mieście, które było wówczas “kolebką" młodej NRD-owskiej opozycji demokratycznej. Doris została “jedną z nich". Gdy w 1976 r. władze pozbawiły obywatelstwa NRD i zmusiły do emigracji barda Wolfa Biermanna [jego rolę porównać można do roli Jacka Kaczmarskiego w Polsce - red.], młodzi z Jeny zaczęli zbierać podpisy pod listem protestacyjnym. Wkrótce zostali aresztowani. A potem prosto z więzienia “sprzedani" na Zachód. Tak władze NRD pozbywały się problemu więźniów politycznych.

Gdy dla Doris kończył się NRD-owski okres w jej życiu, a zaczynało (niechciane) życie w Berlinie Zachodnim, Polak został zwierzchnikiem Kościoła katolickiego. - Wybór polskiego Papieża w tym momencie był dla mnie czymś sensacyjnym - wspomina. - I podobnie czuli moi przyjaciele z opozycji. Papieżem został ktoś od nas, z “bloku wschodniego", Polak. Bezpretensjonalny, ale charyzmatyczny, z komunistycznego kraju, który mówił językiem prostym, a mówiąc, przywracał prawdziwe znaczenie takim słowom jak “wolność" czy “pokój", wcześniej zawłaszczonym przez komunistów.

Wyrzucona z NRD, zamieszkała w Berlinie Zachodnim. Ukończyła historię Europy Wschodniej i slawistykę. Dziś jest pewna, że wybór Karola Wojtyły zapoczątkował upadek komunizmu: - Ludziom z opozycji, którzy w swych społeczeństwach byli jednak mniejszością, Jan Paweł II dodawał odwagi. A ona była potrzebna, żeby postawić się temu gigantycznemu aparatowi przemocy, żeby wstać z kolan.

Liebermann jest dziś dziennikarką. Pracuje nad portretem Karla Dedeciusa, tłumacza literatury polskiej. Mówi, że gdy czyta polską literaturę, najbardziej fascynuje ją romantyzm i to, jak duże znaczenie miała poezja romantyczna w czasach PRL: - To było coś, co w Niemczech ciężko byłoby sobie wyobrazić. Bo my, Niemcy, uważamy siebie za “oświeconych" i stawiamy rozum nad uczucia.

W tym miejscu Doris wyznaje coś, czego, jako przedstawicielka narodu, który zwykł stawiać rozum nad emocjami, może mówić nie powinna: mówi, że dla niej wraz z wyborem Karola Wojtyły spełniło się proroctwo innego romantyka Juliusza Słowackiego, który 130 lat wcześniej przepowiadał, że przyjdzie słowiański papież. I wybawi świat.

Autorzy: Marek Orzechowski (Bruksela), Askold Jeromin (Lwów), Jacek Kubiak (Rennes), Małgorzata Nocuń (Kijów), Marcin Żurek (Meksyk), Stanisław Guliński, Yolanda Huerga (Hawana; autorka jest żoną Manuela Vazquez Portala, więźnia politycznego, o którym pisaliśmy w “TP"), Aleksander Klugman (Tel Awiw), Anna Łabuszewska, Piotr Bernardyn (Tokio), Magdalena Rostron (Doha), Tadeusz Jagodziński (Londyn), Piotr Milewski (Nowy Jork), Witold Szabłowski (Aarhus), Tomasz Potkaj (Warszawa), Joachim Trenkner (Berlin).

Koordynacja: Wojciech Pięciak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2005