Kampania szyitów, obawy Kurdów

Czy Irak się rozpadnie? Być może to nieuchronne. W końcu od początku Irak funkcjonował jako twór sztuczny, z ojcem chrzestnym w postaci Imperium Brytyjskiego. Z wielu grup etnicznych, religijnych i plemiennych nie udało się stworzyć narodu, a w ostatnich latach rządów Husajn uczynił wiele, by cofnąć społeczeństwo do epoki podziałów plemiennych.

01.02.2004

Czyta się kilka minut

Demonstracje szyickie na rzecz wyborów na pozór tylko odpowiadają hasłu szybkiej “irakizacji Iraku" - formułowanemu przez ONZ i europejskich krytyków USA. Jeśli przywódcom szyickim uda się wymóc na USA przyspieszenie wyborów - w chwili, gdy nie ustalono jeszcze, jakim państwem ma być Irak: scentralizowanym czy federacyjnym - to cel: demokracja i oddanie władzy Irakijczykom, może być się sprzeczny z innym, równorzędnym: stabilizacją. Szyiccy przywódcy rozpoczęli kampanię w tym właśnie momencie: wiedzą, że demograficzna przewaga może dać im większość w przyszłych władzach, od których zależeć może ustrój kraju.

Polityczne przebudzenie szyitów pod wodzą ajatollaha Sistaniego budzi obawy Kurdów. Z ich punktu widzenia nie ma sensu spieszyć się z wyborami, skoro nie wiadomo, jak ma wyglądać Irak, a siły alianckie powinny zostać w kraju jak najdłużej. Kurdowie boją się, że na “irakizacji" i demokratyzacji - nie poprzedzonej zagwarantowaniem im autonomii (a dla wielu: niepodległości) - stracą to, co już osiągnęli, czyli “państwo w państwie", jakim jest iracki Kurdystan. Papierkiem lakmusowym jest dla nich status Kirkuku: to miasto, brutalnie zarabizowane przez Husajna (Kurdów wygnano, sprowadzając osadników-Arabów), otaczają złoża ropy, która może zapewnić ekonomiczną niezależność Kurdystanu. Dlatego, zdaniem Kurdów, powinno znaleźć się na obszarze im podległym. Arabowie są przeciw.

Kurdowie mają przeciwników. Turecki premier dał w ubiegłym tygodniu do zrozumienia, że Turcja nie życzy sobie, by Irak był “krajem federacyjnym, w którym elementy tejże federacji opierałyby się na grupach etnicznych" (czytaj: nie chcemy, by Kurdowie otrzymali niezależność). Turków popiera Syria, gdzie też mieszkają Kurdowie. Ale i oni mają argumenty. Nie tylko 50-tys. armię (obecnie wykonującą funkcje policyjne), ale też sondaże, z których wynika, że ponad 90 proc. Kurdów chce niezależności, a jedna piąta jest gotowa o nią walczyć. Poza tym, Amerykanie ich potrzebują. Dlatego iracki Kurdystan jest jednym z niewielu regionów świata islamskiego - obok np. Kosowa - gdzie muzułmanie kochają Amerykanów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2004