Jak pomóc kulturze? - opinie

Dla innego społeczeństwa

Jan Bernad

Każdy minister ma prawo do realizowania własnej wizji kultury, byleby nie stosował zasady spalonej ziemi wobec tego, co pozostawił jego poprzednik. A takich zamiarów minister Zdrojewski, zdaje się, nie ma. Jak rozumiem, obawy Pana ministra biorą się stąd, że polityka historyczna, z jej wszystkimi konsekwencjami, łącznie z zaangażowaniem znacznych środków, może stać się przeszkodą na drodze do modernizacji kraju, że skupiając uwagę Polaków na historii i tradycji, nie starczy już zapału, otwartości i innowacyjności na cywilizacyjny skok. Ta obawa wydaje się uzasadniona, niemniej w każdych tego typu działaniach powinien być zachowany złoty środek.

Jest wiele argumentów za tym, by tworzyć muzea, które w dzisiejszych czasach mają zupełnie inny charakter niż w poprzednich dziesięcioleciach. Wystawy współczesne przyjmują charakter interaktywny i są miejscami edukacji młodych pokoleń w formie, jaka im odpowiada. Świadczyć może o tym wielkie powodzenie Muzeum Powstania Warszawskiego, które jest oblegane, a legenda tego wydarzenia inspiruje młodych. Trzeba tu wielkiej roztropności, żeby umieć dostrzec to, co ważne i wartościowe dzisiaj, a jednocześnie nie zapominać o tych kartach z przeszłości kraju, które tworzą jego odrębność. Niechęć do zwracania się ku przeszłości powoduje też jakąś nierównowagę w rozumieniu historii miejsca, z którym się utożsamiamy. Tradycja nie musi oznaczać zacofania cywilizacyjnego (patrz: Indie). Uważam, że każdej przemyślanej próbie działania na rzecz dobra Polski należy się kredyt zaufania. I jeżeli nowej ekipie się powiedzie, to Muzeum Historii Polski powstanie, a wierzę, że powstanie już dla innego społeczeństwa.

Nie martwmy się o artystów, którzy odnieśli sukces poza granicami Polski, oni sobie poradzą. Należy w kraju tworzyć warunki młodym, którzy dziś chodzą po prośbie o dofinansowanie swoich pomysłów od jednego wydziału kultury do drugiego. Bo za kilka lat, kiedy staną na nogi i odniosą sukces, Polska nie będzie im potrzebna. A to jest sprawa nie tylko ministra kultury, ale i prezydentów miast, i marszałków.

Jan Bernad (ur. 1956 r.) jest założycielem Fundacji "Muzyka Kresów" w Lublinie, badaczem pieśni tradycyjnych, historii muzyki ludowej oraz kultury muzycznej krajów Europy Środkowej i Wschodniej.

Czas budowniczych

Krzysztof Czyżewski

Nasza polityka kulturalna zdominowana jest przez ochronę dziedzictwa kulturowego, pielęgnowanie (często obronę) tożsamości kulturowej oraz marketing spektakularnych imprez kulturalnych. Doceniam wagę tych tendencji i rozumiem znaczenie, jakie im dotychczas przypisywano. Uważam jednak, że poprzestanie na tym grozi stagnacją duchową, instrumentalizacją twórczości artystycznej i ostatecznym pożegnaniem się kultury z miejscem na wysuniętym w przyszłość przyczółku rzeczywistości (był czas, kiedy zwano go "awangardą"). Za Tadeuszem Sławkiem rzekłbym więc: upojeni przeszłością, powinniśmy wykazać pokorę wobec przyszłości.

A przyszłość to nie kultura festiwalowa. Przed nami epoka animatorów kultury. Gwałtownie potrzebujemy nowatorskich pracowni kultury czynnej (ten termin Grotowskiego na nowo nabiera znaczenia) w dużych miastach i małych ojczyznach, na co dzień i w długim trwaniu realizujących ambitne programy, eksplorujących pamięć i tradycję bądź też poszukujących zupełnie nowych środków wyrazu. Na tym polu politykę kulturalną trzeba stworzyć od nowa, bo odziedziczony po PRL-u spadek w postaci domów kultury razi swą anachronicznością.

Przyszłość to także inna polityka tożsamościowa, która - w miejsce obrony lub promocji własnej odrębności - coraz większą wagę przypisywać będzie wspólnotowości. Po obrońcach fortec przychodzi czas na budowniczych mostów.

Pokazaliśmy już, że potrafimy upomnieć się o swoje rany i godnie je upamiętnić. Pokazaliśmy też, że potrafimy być krytyczni wobec tych rozdziałów naszej historii, w których zadawaliśmy rany innym (mimo że wiele jest jeszcze tu do zrobienia, należymy do tych społeczeństw Europy Środkowo-Wschodniej, które dokonały najwięcej na tym polu). Dojrzałość osiągniemy, gdy zdołamy wydobyć na powierzchnię te złoża naszej tradycji, które związane są z duchem jagiellońskim, kulturą dialogu i etosem pogranicza, a przede wszystkim, gdy będziemy potrafili wpisać je w kontekst nowoczesności i poprzez nie określić swoje miejsce w świecie. Gdyby to się udało, przyczółek przyszłości byłby ponownie w naszym zasięgu.?h

Krzysztof Czyżewski (ur. 1958 r.) jest animatorem kultury, tłumaczem, dyrektorem Ośrodka "Pogranicze - sztuk, kultur, narodów" w Sejnach.

Przeszłość pożera teraźniejszość

Maria Anna Potocka

Zło nieuniknione, bo każdy, kto posiada i rozdaje pieniądze, musi uprawiać politykę.

Jak zminimalizować straty?

Rozdzielić przeszłość od teraźniejszości. Tu nie powinno być walki o to, co ważniejsze. Wiadomo - najważniejsza jest nowoczesność. Jednak trudno być nowoczesnym, nie znając przeszłości.

Unikać urzędników, znajdować autorytety. Jedni mają pieniądze, drudzy mają wiedzę i intuicję.

Dbać o bazę rozrodczą dla autorytetów. Każda dziedzina nowoczesności powinna dysponować pełną choinką instytucji.

W dziedzinie sztuki brakuje:

- muzeów sztuki nowoczesnej - stan w Polsce - ZERO!,

- centrów sztuki, magazynów artystycznych, nowoczesnych akademii, opłacanych krytyków, pracowni artystycznych, galerii komercyjnych, kolekcjonerów,

- a przede wszystkim zaufania, że to, co nowoczesne, może być tak samo wartościowe jak to, co stare.

Przeszłość pożera teraźniejszość.

I do tej sprawy polityka kulturalna też powinna się wtrącić.

Maria Anna Potocka jest krytykiem i teoretykiem sztuki, autorką wielu wystaw. Stworzyła Galerię Potocka. Od września 2002 r. prowadzi Galerię Bunkier Sztuki w Krakowie.

Filisterstwo Kultury

Piotr Marecki

Cezary Michalski w "Europie" (29 grudnia 2007) poprosił ministra kultury o wymienienie wydarzeń artystycznych, książek, nazwisk z ostatnich kilkunastu lat, bez których ten "nie mógłby sobie dać rady". Usłyszał nazwiska Wajdy, Kieślowskiego, Lutosławskiego, Kilara, Jarockiego, Mitoraja. Gdzieś na końcu wyliczanki znaleźli się Klata i Sasnal. Trochę pozostaje to w sprzeczności z zapowiedziami, że resort kultury nie będzie wspierał murów, mumii ani muzeów, ale artystów żywych, sztukę eksperymentalną, a w szkole kładł nacisk na kształcenie w zakresie m.in. grafiki komputerowej. Minister Zdrojewski tymi deklaracjami idealnie wpisuje się w zarysowaną przez Jarosława Gowina strategię rządów PO, polegającą na osiąganiu kompromisu we wszystkich dziedzinach i unikaniu konfliktu. Chciałbym oczywiście, żeby jego deklaracje nie były tylko deklaracjami, ale nie spodziewam się gestów radykalnych i zmian. Z mojej literackiej działki chciałbym zobaczyć listę przyznanych grantów na czasopisma kulturalne, gdzie tytuły żywe, aktualnie komentujące nową kulturę wygrywają albo przynajmniej są traktowane na równi z mumiami przez nikogo nieczytanymi, kierowanymi od lat do kilkuset bibliotek. Życzyłbym sobie, żeby np. periodyki internetowe, odwiedzane miesięcznie przez tysiące internautów, ktoś z urzędników zaakceptował w ogóle jako czasopisma. Chciałbym, żeby wspierane były niewielkie stowarzyszenia i fundacje, bo to dzięki nim od 1989 r. najwięcej wydarzyło się w zakresie promocji nowej kultury i to one wykreowały całą czołówkę młodych pisarzy. Chciałbym, żeby na liście stypendystów w dziedzinie literatury królowały nazwiska pisarek i pisarzy, którzy rzeczywiście współkreują obraz nowej literatury, a nie słabo rozpoznawalny aparat, zasiadający w odgórnie sponsorowanych związkach literackich. Chciałbym, żeby resort, próbując uzdrowić czytelnictwo, promował nowe media dla książek, np. przeprowadził kampanię upowszechniającą audiobooki, której efektem byłoby, że Polacy - jak większość Europejczyków - literatury mogliby słuchać w samochodach. Chciałbym, żeby wspierać nowe inicjatywy, jak hiperteksty literackie, gry komputerowe będące adaptacjami klasyki literackiej. Itd., itp., etc.

Chciałbym mieć argumenty, by Ministerstwa Kultury nie nazywać Filisterstwem Kultury. Zdaję sobie jednak sprawę, że jeśli wypośrodkujemy (a o to chodzi Platformie) między zupełnie martwymi mumiami a wymienionymi przeze mnie hipertekstami, grami komputerowymi, audiobookami, czasopismami internetowymi, Masłowską, Shuty, Witkowskim, to akuratnie wyjdą nam żyjący mistrzowie, roczniki Kolumbów, jakie Zdrojewski wymienił w wywiadzie dla "Europy" jako nazwiska artystów, bez których "nie mógłby sobie dać rady".

Piotr Marecki (ur. 1976 r.) jest wydawcą, był redaktorem "Ha!artu", a następnie "Krytyki Politycznej", zajmującym się promocją młodej literatury.

Ze względu na chorobę ministra Kazimierza M. Ujazdowskiego jego wypowiedź opublikujemy w następnym numerze "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2008