Jak było w Moskwie

W TP nr 22/05 opublikowano komentarz pana Jerzego Szperkowicza Ofiara. Cechuje go złośliwa, nawet obraźliwa tonacja, w tym stwierdzenie, że: Była szansa (...), by generał wynurzył się odrobinę z infamii. Mocne słowa. Zdumiewające, jak na łamach wielce poważnego czasopisma mogła ukazać się tak ignorancka - bo nie chcę posądzać o świadome mijanie się z prawdą - pozycja.

Było tak. Zwrócił się do mnie przedstawiciel Ambasady Federacji Rosyjskiej z zapytaniem, czy przyjmę zaproszenie na uroczystości 60-lecia zwycięstwa nad faszyzmem hitlerowskim. Zaznaczył przy tym, że przewiduje się zaproszenie także innych żyjących jeszcze byłych głów państw-kombatantów II wojny światowej (byli prezydenci Albanii, Chorwacji, Cypru oraz były król Rumunii). Podziękowałem, mówiąc, że dam odpowiedź po uzyskaniu opinii Prezydenta RP. Prezydent Aleksander Kwaśniewski uznał mój udział w uroczystościach moskiewskich za uzasadniony. W rezultacie zaproszenie przyjąłem, zwracając się jednocześnie do strony rosyjskiej o umożliwienie wyjazdu na Syberię, na grób Ojca. Uzyskałem odpowiedź pozytywną. Po uroczystościach w Moskwie zamiar ten zrealizowałem.

Pan Jerzy Szperkowicz pisze, że “medal wręczony jemu jedynemu z grona kombatantów polskich będzie fałszem historycznym i zgrzytem moralnym". Otóż Konsulat Generalny Federacji Rosyjskiej, zgodnie z obowiązującymi w tej mierze procedurami, zwrócił się 1 marca 2005 r. z oficjalną notą do Prezydenta RP przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych prosząc o zgodę na przyznanie medali polskim kombatantom. Po wyrażeniu zgody przez Prezydenta, 6 kwietnia odpowiednie czynności podjął Związek Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych, przedstawiając ponad 3 tys. stosownych wniosków, obejmujących przedstawicieli różnych nurtów walki zbrojnej. Medale zostały przysłane i wręczone w Polsce, w większości nawet przed 8 maja. Ja - wraz z wymienionymi wyżej przedstawicielami czterech krajów - otrzymałem ten medal 9 maja w Moskwie. Czy to, że zaistniał w ten sposób, w takim kontekście, polski kombatancki akcent - to dobrze, czy źle? Dodam, że w uroczystościach w Moskwie uczestniczyła, oprócz mnie, najstarszego stopniem, pięcioosobowa grupa polskich kombatantów, w tym trzech z Armii idącej ze Wschodu oraz dwóch z Armii Krajowej. To zaś, co mówiłem w Moskwie i na Syberii, zostało przez niektórych polityków i dziennikarzy zmanipulowane, skomentowane w sposób kłamliwy i wyrwany z kontekstu. Piszę o tym, jak również o innych okolicznościach mojego pobytu w Rosji, m.in. w tygodniku “Przegląd" z 5 czerwca. Wypowiadałem się zresztą na ten temat także w innych czasopismach i gazetach, w radio i telewizji. Czy do pana Szperkowicza nic nie dotarło?

Wreszcie ironizowanie na temat “bredni o zagrożeniu wojną domową w 1981 r.". To znów wyrwane z kontekstu. Ale przy okazji zapytuję, czy autor “TP" nie znał słów komunikatu na zakończenie 181. Konferencji Episkopatu Polski z 26 listopada 1981 r. - a więc na dwa tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego? Oto one: “Kraj nasz znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie. Przesuwają się nad nim ciemne chmury, grożące walką bratobójczą". Czy te słowa oficjalnie opublikowane przez Episkopat Polski nie ostrzegają w istocie rzeczy przed wojną domową? Szerzej na ten temat piszę - myślę przy tym, że będzie to zaskakujące dla wielu - w książce “Pod prąd", która ukaże się w najbliższym czasie.

Bardzo mi przykro, że na łamach “TP", który prenumeruję i czytam od lat, mógł ukazać się tekst tak krzywdzący i niesprawiedliwy - w istocie paszkwil. Nie wiem, czy panu Jerzemu Szperkowiczowi starczy odwagi, aby wyjaśnić publicznie - nazwę to oględnie - owo nieporozumienie.

WOJCIECH JARUZELSKI

***

Różnica jest wyraźna. Pan generał jest zadowolony z przebiegu, oprawy uroczystości moskiewskich i roli, jaką w nich odegrał. Ja, przeciwnie, nie jestem zadowolony i nawet próbowałem dowieść, że mogło to wyglądać lepiej. Dlatego się nie porozumiemy. Co do groźby wojny domowej w 1981 r. Wojskowy powołujący się na elegijne ostrzeżenie Episkopatu przed walką bratobójczą? Przecież miał pan generał wgląd w sytuację militarną ewentualnych stron takiego konfliktu i wiedział, że jest to groźba wyłącznie propagandowa. Interwencja ZSRR? Zgodzę się, że spór co do realności tego zagrożenia przeżyje nas wszystkich. Przy okazji drobny epizod. W listopadzie 1981 r., po powrocie ze zjazdu dziennikarskiego w Moskwie, Dariusz Fikus i niżej podpisany przekazali ówczesnemu premierowi Mieczysławowi Rakowskiemu sygnał od Mai Koniewej, córki marszałka Iwana Koniewa, że wojskowi nie angażują się w żadne operacje w Polsce. Odpowiednia notatka mojego autorstwa kurzy się gdzieś w archiwach. To oczywiście niczego nie przesądza, dowodzi jedynie, że docierały do pana generała nie tylko grzmoty Apokalipsy.

JERZY SZPERKOWICZ

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2005