Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
7 listopada w Bagdadzie zostało zabitych dwóch chrześcijan. Zamordowano ich w tym samym dniu, kiedy setki osób wzięły udział w nabożeństwie w Betlejem, które egzarcha Kościoła syryjskokatolickiego, Grégoire Pierre Melki, odprawił w intencji ofiar wcześniejszej masakry w Bagdadzie. Obecni byli przedstawiciele innych wyznań chrześcijańskich (m.in. nuncjusz, biskupi prawosławni) i kilku muzułmanów, w tym prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas.
31 października islamscy terroryści zaatakowali katedrę syryjskokatolicką w Bagdadzie i wzięli 120 zakładników: uczestników nabożeństwa. Podczas ataku, a następnie próby odbicia zakładników przez iracką armię zginęło 58 z nich, w tym kobiety i dzieci, a 60 osób zostało rannych. Zginęło też dwóch księży, ojcowie Thaer i Wasseem, którzy sprawowali liturgię. Świadkowie mówili, że gdy siedmiu terrorystów wdarło się do kościoła, o. Wasseem próbował z nimi rozmawiać; miał prosić, by wzięli tylko jego jako zakładnika. Napastnicy kazali mu położyć się na podłodze i zastrzelili. O. Thaera zabili przy ołtarzu. Obu duchownych uważano za oparcie dla nielicznej wspólnoty syryjskokatolickiej. W Wigilię 2009 r. o. Thaer mówił zachodniemu dziennikarzowi: "Jako chrześcijanie, starający się naśladować Chrystusa, mamy ciągle nadzieję i próbujemy przekazać ją naszym dzieciom. Gdybyśmy nie mieli nadziei, jakże mielibyśmy mieć dzieci?".
Po zabiciu księży, terroryści skontaktowali się z irackimi mediami i przekazali żądanie: uwolnienia wszystkich członków Al-Kaidy więzionych w Iraku i Egipcie. Tego samego dnia odpowiedzialność za atak wzięła na siebie jedna ze zbrojnych grup islamskich w Iraku, należąca do Al-Kaidy. Część chrześcijan zginęła jeszcze przed atakiem irackich żołnierzy, gdy terroryści wrzucili granaty do zakrystii, gdzie zabarykadowało się kilkadziesiąt osób. Pozostali ponieśli śmierć podczas próby uwolnienia, w czasie wymiany ognia i po tym, jak terroryści zdetonowali pasy z ładunkami wybuchowymi.
Był to najkrwawszy jak dotąd zamach na irackich chrześcijan. Ale tutejsze Kościoły (głównie chaldejski i syryjskokatolicki) szacują, że w atakach - dokonywanych przez Al--Kaidę, bojówki sunnickie i zwykłych kryminalistów - mogły łącznie zginąć tysiące chrześcijan. Fakt, że chrześcijanie są grupą najmniej liczną i stoją z boku głównych konfliktów (szyici--sunnici; Al-Kaida-władze), nie daje im ochrony; są raczej łatwym celem. W samym Bagdadzie na 65 istniejących tu chrześcijańskich kościołów i klasztorów, w minionych sześciu latach zaatakowano aż 40.
Ilu jest jeszcze chrześcijan w Iraku, dokładnie nikt nie wie. Szacowano, że w 2003 r. było ich ok. miliona. Do dziś za granicę mogło uciec 600 tys. (są też wyższe szacunki). Choć ostatnio sytuacja zdawała się stabilizować, po wycofaniu wojsk USA latem tego roku obawy chrześcijan się nasiliły. Na pytanie, czy mają oni w Iraku przyszłość, chaldejski arcybiskup Baszar Matte Warda tak odpowiedział, jeszcze przed masakrą w Bagdadzie, reporterce "Neue Zürcher Zeitung": "Byliśmy na tej ziemi, zanim przyszli Amerykanie, i byliśmy tu na długo przed tym, zanim przyszli tu muzułmanie. Tak, boję się o przyszłość. Jeśli eksodus będzie trwać, za 50 lat w Iraku nadal będą istnieć wspólnoty chrześcijańskie. Ale nie będą mieć już żadnego znaczenia w kraju, gdzie narodził się praojciec Abraham".
Chrześcijańscy uchodźcy rozpraszają się po świecie: część zostaje w krajach ościennych, część próbuje uzyskać azyl w Europie. Co nie jest łatwe, gdyż w większości krajów trafiają na biurokratyczne bariery.
Źródła: NZZ.ch; FAZ.net; Zenit.org; Kath.net; Missio
