Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przecież, jak wiadomo, każdy chciałby pracować krócej – nie tylko w Polsce, gdzie po wystawnej (koszt: podobno 3 mln zł) kampanii rządowej w mediach, mającej przekonać Polaków do podniesienia wieku emerytalnego do 67. roku życia, większość odrzucająca tę reformę jeszcze się powiększyła. Także większość Francuzów przyjęła dwa lata temu z najwyższą niechęcią – wyrażaną protestami bardziej masowymi i gwałtownymi niż w Polsce – reformę ówczesnego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, podnoszącą wiek emerytalny z 60. do 62. roku życia (a więc, w porównaniu z Polską – skromnie).
Teraz Hollande przekreśla reformę Sarkozy’ego i daje Francuzom prezent: socjalistyczny rząd postanowił (żeby było szybciej, poprzez dekret, a nie ustawę) zmienić system emerytalny tak, aby przynajmniej część obywateli mogła znów przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat; tylko w tym roku z dobrodziejstwa tego skorzysta 110 tys. Francuzów. A to nie koniec odkręcania tego, co zreformował Sarkozy: socjaliści zapowiadają kolejne antyreformy, twierdząc, że to „kwestia sprawiedliwości”. Zapewniają, że nie będzie problemów z ich sfinansowaniem – choć Francja jest zadłużona bardziej niż Hiszpania, która właśnie poprosiła o pomoc unijnego „funduszu ratunkowego” [patrz tekst w dziale "Świat" – red.] i stoi u progu recesji.
Podczas swej kampanii wyborczej Hollande obiecał Francuzom wiele podobnych prezentów; ich wspólnym mianownikiem jest droga pod prąd tego, co od dwóch lat usiłuje realizować Unia Europejska w swej antykryzysowej strategii zakładającej redukowanie modelu „państwa opiekuńczego”, w niektórych krajach „starej” Europy – a zwłaszcza we Francji – rozdętego do granic finansowych możliwości, a raczej, jak dziś widać, poza te granice.
Hollande zachowuje się tak, jakby pod rządami jego i lewicy, która właśnie przejmuje pełnię władzy w kraju (druga tura wyborów parlamentarnych w najbliższą niedzielę), możliwe były cuda. Jakby Sarkozy, a przede wszystkim Angela Merkel – awansująca w Europie na coraz bardziej samotny symbol polityki oszczędności – byli kimś w rodzaju siedzącego na pieniądzach, ale skąpiącego wujka Scrooge’a z „Opowieści wigilijnej”.
A skoro jesteśmy już przy baśniach: jedna z opowieści braci Grimm nosi tytuł „Flecista z Hameln” (to polski tytuł; niemiecki jest bardziej dosadny: „Der Rattenfänger von Hameln”). Jej bohater, posiadacz zaczarowanego fletu, oczarowuje muzyką nieświadome niczego dzieci z tytułowego miasteczka – i wyprowadza je w nieznane... O Francuzach trudno powiedzieć, żeby byli niczego nieświadomi – w końcu z ich decyzji pełnię władzy w państwie przejmują właśnie ludzie, którzy twierdzą, że możliwy jest prosty powrót do czasów sprzed kryzysu.
Jak szybko nastąpi odczarowanie François Hollande’a? I jaką cenę za jego eksperymenty przyjdzie zapłacić Francji oraz Europie?