Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Lubanga, z wykształcenia psycholog, został już wcześniej, w marcu tego roku, uznany winnym tego, iż wcielał do swej organizacji dzieci-żołnierzy. Wprawdzie „rzeźnik” ma na sumieniu masowe mordy oraz wyrzynanie całych wsi, ale z powodów pragmatycznych Trybunał skoncentrował się na tym jednym przestępstwie: rekrutowaniu dzieci (takie postępowanie MTK krytykowano zwłaszcza w Kongu).
Gdy Trybunał uznał Lubangę winnym – był to zresztą pierwszy w ogóle wyrok, jaki udało się wydać sędziom MTK, po 10 latach od powstania tej instytucji – komentowano, iż może on być ostrzeżeniem wobec innych afrykańskich watażków, którzy chętnie rekrutują siłą dzieci jako swych żołnierzy.
Już dziś widać, że takie nadzieje były płonne: właśnie ze wschodniego Konga napływają informacje o przymusowym rekrutowaniu dzieci. Organizacja humanitarna World Vision donosi, że po terenie wschodniego Konga krążą tysiące bezdomnych dzieci, które uciekły z domów na terenach objętych walkami, aby nie zostać wcielonymi do rebelianckich oddziałów. „Wiemy o prawie dwustu dzieciach, które zostały uprowadzone przez grupy zbrojne i zmuszone do udziału w walce” – mówił Dominic Keyzer, pracownik World Vision w Kongu.
Z dzieci-żołnierzy nadal ma korzystać również słynny Joseph Kony – jeden z najbardziej znanych afrykańskich „warlordów”, antybohater międzynarodowej kampanii pod hasłem „Kony 2012”, prowadzonej wiosną tego roku w internecie i mającej zmusić światową opinię publiczną do postawienia tego zbrodniarza wojennego przed sądem. Kony, przywódca Armii Bożego Oporu, która w ciągu 26 lat pustoszyła kolejne kraje, jest dziś jednym z najbardziej ściganych ludzi w Afryce; ukrywa się na pograniczu Konga, Ugandy i Południowego Sudanu. Według ONZ między 2009 a 2012 rokiem jego oddziały uprowadziły i wcieliły siłą co najmniej 600 dzieci. Obecnie według ONZ pod rozkazami Kony’ego służy kilkuset bojówkarzy. Szacuje się, że połowa z nich to nieletni.