Dyskusje i rozmowy

Chcąc przypomnieć sobie jakieś szczegóły, sięgnąłem po wydaną w roku 1963 w Bibliotece “Kultury" książeczkę Witolda Jedlickiego “Klub Krzywego Koła". Mimo upływu 40 lat rzecz nie straciła wartości. Chyba warto ją wznowić.

07.03.2004

Czyta się kilka minut

Tym razem mniej uwagi poświęciłem obszernemu rozdziałowi pierwszemu “Chamy i Żydy", stanowiącemu przenikliwą analizę spektaklu odegranego kiedyś przez rządzącą partię na użytek szerszej publiczności. Szczególnie natomiast zajął mnie bardzo porządny opis cotygodniowej działalności klubu, w którym spędziłem przynajmniej jakieś dwieście czwartkowych wieczorów. To, co tam usłyszałem, na ogół z ust osób starszych ode mnie, obok lektur i wykładów uniwersyteckich także mnie jakoś uformowało. Zdarzało się zresztą, że po wysłuchaniu kogoś w klubie zaczynałem, będąc już po studiach, chodzić na uniwersyteckie wykłady czy seminaria prelegenta.

Ciekawe i wykraczające poza historię klubu wydało mi się spostrzeżenie Jedlickiego, że “osoby o tendencjach bardziej zachowawczych górują nad osobami o tendencjach bardziej radykalnych lepszą znajomością technicznej strony procesów społecznych, natomiast nie dorównują im pod względem wyobraźni w formułowaniu celów, do których należy i warto zmierzać. Widziało się w klubie nawet pewne trudności porozumienia pomiędzy rzetelnymi fachowcami o skłonnościach w pewnym sensie konserwatywnych, nie bardzo zdolnymi do myślenia w kategoriach celów długofalowych, a radykałami, którzy bardzo dobrze wiedzieli, jaki stan rzeczy byłby dla nich optymalny, którzy za to wykazywali skłonności do demagogicznego nieliczenia się z rzeczywistością".

Uwagi te służą autorowi do podkreślenia wyjątkowości Mariana Falskiego (1881-1974). Autor “Elementarza", który nas uczył czytać i pisać, mówił w klubie dwukrotnie: o ustroju szkolnym i o programach. “Falski, zagorzały radykał społeczny, łączył w sobie w wyjątkowym stopniu fachową, techniczną kompetencję z ogromną wyobraźnią w zakresie pożądanych i możliwych do zrealizowania celów. Wiedział też doskonale, dlaczego się tego nie realizuje, natomiast robi się coś wręcz przeciwnego. Bardzo akcentował, że chociaż stoi na czele specjalnego Zakładu Polskiej Akademii Nauk do Badań nad Szkolnictwem, w gruncie rzeczy w sprawach szkolnictwa nie ma głosu".

Charakterystyczne jest, że Witold Jedlicki, nie żywiąc żadnych złudzeń na temat partii i odgrywanej przez nią roli, dzieli, podobnie jak czyniliśmy to my wszyscy, uczestników klubowych dyskusji według całkiem innych kryteriów niż samo tylko nie posiadanie czy posiadanie partyjnej legitymacji.

Spotykałem zresztą członków partii nie tylko w Klubie Krzywego Koła. W Teatrze Ateneum, którego kierownikiem literackim byłem w sezonach 1962-63, funkcję sekretarza komórki partyjnej pełnił teatralny krawiec. Okazało się, że mamy z panem Władziem wspólnego znajomego: Leopolda Tyrmanda. “Spotkałem wczoraj pana Lola - zwierzał mi się na osobności sekretarz. - Mówię mu: Panie Lolu, z nimi tak nie można. Żyć panu nie dadzą. Pan im trochę ustąpisz, to oni panu troszkę ustąpią. A on mi na to: Panie Władziu, moim obowiązkiem jest świadczyć prawdę! I co panie, z takim zrobisz?".

Zasięgnąwszy opinii Tyrmanda powierzyłem panu Władziowi uszycie mojej pierwszej marynarki. I wcale tego nie musiałem potem żałować.

Gdy wkrótce zdejmowano, po czterech przedstawieniach, sztukę Leszka Kołakowskiego “Wejście i wyjście albo system księdza Jensena", na trudne rozmowy dyrektor Warmiński zabierał ze sobą pana Władzia. Ale nie do pana Władzia żywiłem pretensje, gdy sztuka ostatecznie została zakazana.

Jakkolwiek pamiętam bezpartyjnych grafomanów, nie ulegał jednak nigdy kwestii wysoce prawdopodobny związek między lichością dzieł i niegodziwością uczynków a partyjną przynależnością. Tyle że za każdym razem, myśląc o kimś czy wypowiadając się na czyjś temat, oceniałem prace tej właśnie osoby, a nie całej grupy społecznej. Nie jestem zatem pewien, czy w “Zadaniach językowych" (“TP" nr 4/2004) dałem wyraz jedynie moim politycznym resentymentom. Natomiast pani prezydent (czy będziemy musieli w przyszłości częściej posługiwać się tym zwrotem?) Wyższej Szkoły Komunikowania i Mediów Społecznych im. Jerzego Giedroycia mija się zgrabnie, lecz zdecydowanie z prawdą, zarzucając mi, że wybór wykładowców tej uczelni zawęziłem do dwóch osób, kreując przez to obraz odbiegający od rzeczywistości (list “Zaszczyt i zadanie", “TP" nr 7/04). Napisałem jedynie to, co napisałem: według “Informatora Nauki Polskiej" za rok 2003 jedynymi pracownikami tej szkoły z tytułem profesora byli pp. Ryszard Frelek i Longin Pastusiak.

Wspomniany przez panią prezydent profesor Karol Modzelewski był tam rzeczywiście prorektorem według “Informatora" za rok 2000. Szkoła nie nosiła wówczas imienia obecnego patrona i zatrudniała 6 pełnych profesorów, wśród nich Andrzeja Paczkowskiego, którego kwalifikacji nie przyszłoby mi kwestionować. Wszyscy oni zniknęli w najnowszym wydaniu. Longin Pastusiak jako jeden z sześciu profesorów nie budził cienia emocji. Tenże jedynie w trójcy z Frelkiem i Giedroyciem to jednak coś całkiem innego.

Jeśli dane zawarte w “Informatorze" są fałszywe, należałoby je wszędzie, nie tylko w “Tygodniku", prostować. Jeśli zaś są jednak zgodne z rzeczywistością, sama tylko przykrość wynikająca z lektury mego felietonu to i tak niewiele.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk literacki, publicysta i były felietonista “TP". Wydał zbiory tekstów: “Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia" (Puls 1993) oraz “Generał w bibliotece" (WL 2001). Zagrał w “Rejsie" Marka Piwowskiego. Od lat mieszka w Paryżu, gdzie prowadzi księgarnię.

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2004