Duchowe minimum

Funkcja rodziców chrzestnych ma starożytną tradycję i związana jest z wprowadzaniem do wspólnoty wierzących nowych uczniów Chrystusa. Kiedy przez pierwsze trzy wieki chrześcijanie byli prześladowani, a za przynależność do wspólnoty groziła śmierć, osoby poręczające za nowo nawróconych miały niebagatelne znaczenie. Swoją osobą i wiarą zaręczały, że ten, kto przyjmuje chrzest i tym samym poznaje wszystkie tajemnice wiary oraz wspólnotę, jest godny zaufania.

09.01.2005

Czyta się kilka minut

Oczywiście, chodziło nie tylko o bezpieczeństwo innych wierzących, ale i przygotowanie nowego członka Kościoła do życia wiarą oraz uszanowania depozytu Kościoła: prawdy ukrytej w świętych znakach - sakramentach, łączących człowieka z Bogiem. Wówczas chodziło przede wszystkim o tajemnice chrztu i Eucharystii, które są darem i poleceniem pochodzącym od samego Chrystusa. A kto jest Jego uczniem, wie, jaki skarb Jego Miłości otrzymał.

Sytuacja Kościoła się zmieniała, bycie chrześcijaninem już nie groziło śmiercią, ale funkcja wprowadzających do wspólnoty pozostała: mają oni być dla nowo ochrzczonego świadkami wiary, czyli tymi, którzy życiem pokazują, że Chrystus naprawdę żyje w ochrzczonych i że jest możliwe szczęśliwe życie wiarą na co dzień. Do dzisiaj określone w prawie Kościoła wymagania dotyczące wiary i życia wiarą rodziców chrzestnych są wysokie. Prawo stwierdza wprost: “Do przyjęcia zadania chrzestnego może być dopuszczony ten, kto jest wyznaczony przez przyjmującego chrzest albo przez jego rodziców (...), posiada odpowiednie do tego kwalifikacje oraz intencję pełnienia tego zadania; (...) jest katolikiem, bierzmowanym i przyjął już sakrament Najświętszej Eucharystii oraz prowadzi życie zgodne z wiarą i odpowiadające funkcji, jaką ma pełnić".

Mimo prawniczego języka, da się w tym tekście odczytać ślad dawnej tradycji i roli chrzestnych: mają być osobami w pełni żyjącymi wiarą w Chrystusa, a dla ochrzczonego świadkami wiary. Kimś, kto gotów jest za Chrystusa oddać życie i kimś, kto próbuje żyć w sposób, w jaki chce Pan. Kościół wierzy, że najbardziej wyraźnymi momentami życia wiarą są chwile uczestnictwa w jedności z Chrystusem przez święte znaki wiary: łaska chrztu odnawiana w spowiedzi i komunia sakramentalna w Eucharystii oraz realizowanie powołania do jedności osób w małżeństwie, zwanej sakramentem małżeństwa. Bardziej wyraźnych sposobów życia wiarą na ziemi nie znamy.

Teraz warto zastanowić się nad sensem opisanych w liście wymagań przedstawionych rodzicom chrzestnym.

To wstrząsające, kiedy konstatujemy, że w myśl kancelaryjnych zasad świadek Chrystusa dzisiaj wprowadzający kogoś w wiarę to ktoś, kto po prostu jest bierzmowany, uzyskał podpis od spowiednika przy konfesjonale oraz nie żyje w związku nieformalnym. Rzeczywiście, między ideą osoby wprowadzającej w wiarę a człowiekiem wypełniającym przepisy lokalnych Kościołów tworzy się przepaść. Jest ona jednak obustronna: prawnicze wymagania stawiane rodzicom chrzestnym wydają się zbyt formalistyczne, ale też po stronie kandydatów na rodziców chrzestnych jest morze elementarnej niewiedzy. W historii Kościoła pojawiały się bardzo szczegółowe przepisy, jak wypełnić obowiązki religijne wobec Boga, i zawsze były one zapisem pewnej bezradności duszpasterzy wobec praktycznie niewierzących ochrzczonych.

W liście rzuca się w oczy, często dziś stosowane, skontrastowanie dwóch niemal rozdzielnych grup ludzi: ludzi cudownych, niewierzących wprawdzie, ale żyjących w harmonii i zgodzie, zestawionych z ludźmi złymi i bezdusznymi, łatwo stosującymi przemoc wobec najbliższych, ale niby wierzącymi. Nie wiem, czy istnieje jakaś poważna statystyka na temat poziomu wrażliwości i umiejętności życia u niewierzących i wierzących. Wierzących takie zestawienie powinno motywować do szczegółowego rachunku sumienia. Nie potrafię jednak wyłącznie bić się w piersi, spotykając takie zestawienie postaw. Dlaczego niby tajemnica grzeszności ludzkiej dziwnie omijałaby niewierzących? Jakim sposobem potrafią oni tak doskonale uporać się z ludzką niedoskonałością, że tworzą wspaniałe i kochające się pary, w przeciwieństwie do często nieudanych związków praktykujących wiarę chrześcijan?

Na tym, oczywiście, nie wolno nam zakończyć. Chrześcijanin wszak nie w doskonałości moralnej znajduje swoją wartość - byli przecież i są na świecie naprawdę mądrzy i doskonali ludzie - ale w tym, że nasza niedoskonałość spotkała się z miłością Boga, który dał swojego Jedynego Syna, aby naszą nędzę napełnić Miłością ponad naszą miłość. Boskie obdarowanie miłością oczywiście nie zwalnia nas z pracy nad umiejętnością życia miłością na co dzień, ale to nie we mnie tkwi moja wartość, tylko w tym, że jestem kochany.

A wracając do listu: wprowadzający do Kościoła nowego chrześcijanina ma rozumieć, że wartość chrześcijanina tkwi w Bożym obdarowaniu. Dlatego rodzic chrzestny ma według zasad wiary żyć wiarą naprawdę: przyjąć Boże obdarowanie, czyli chrzest, komunię i bierzmowanie (a to oznacza zaświadczenie proboszcza o bierzmowaniu), ma znać uzdrawiającą łaskę spowiedzi przywracającą mu komunię z Bogiem (to ma zapewnić obowiązkowy kontakt ze spowiednikiem, poświadczony podpisem na kartce) i wiedzieć, że małżeństwo osób tworzy siła Bożego działania, a nie ludzka doskonałość (to zapewne jest przyczyną przepisu, że ewentualny chrzestny nie powinien żyć w związku nieformalnym).

Wymienione przez Czytelnika przepisy są zapewne wytworem prawniczej wrażliwości jego proboszcza albo efektem wielokrotnie upraszczanych kryteriów minimalnych wymagań, jakie można stawiać współczesnym świadkom wiary. Skutek tych uproszczeń jest opłakany... Kryje się jednak za tym dążenie, aby rodzice chrzestni byli po prostu wierzącymi, którzy potrafią, choć w minimalnym stopniu, według swojej wiary żyć. Problem niezrozumienia i niewrażliwości na istotę wiary leży też po stronie kandydatów na rodziców chrzestnych, którzy jako główny sprawdzian wiary wskazują fakt, że jeszcze nikogo nie zabili ani nie okradli i w ogóle są lepszymi ludźmi niż ten ksiądz, który ich o wiarę pyta (jako proboszcz spotkałem już niemało całkowitego niezrozumienia nawet minimum elementów wiary).

Zrozumiałe, że duszpasterze Kościoła wymagają, aby rodzice chrzestni, nim wystąpią w roli chrzestnych, uczestniczyli, jako żyjący wiarą, w pełni w Eucharystii, czyli przyjęli komunię. A tego nie osiąga się w zamian za dobre życie, ale dostaje się darmo, w postaci Bożego daru dla tych, którzy przyjęli przebaczenie w Chrystusie, a także którzy właśnie przez działanie Chrystusa stali się małżonkami. Najważniejszą przecież wartością wspólnoty małżeńskiej, jest to, że dwie osoby stały się jednością, ponieważ Bóg obdarował je jednością i zdolnością do bycia darem dla drugiego.

Prawnicze wymagania dotyczące rodziców chrzestnych stanowią więc jakieś absolutne minimum, nie są żadnym, dzisiaj obowiązującym, kanonem duchowego życia chrześcijan. Jeżeli ktoś - wracając do listu - chce rodzicem chrzestnym uczynić alkoholika lub narkomana, może to zrobić, jeżeli uzależniony spróbuje się z Bogiem pojednać. Jego uznanie grzechu i wyznanie przed Bogiem przywraca mu łaskę chrztu. Czyni go prawdziwie wierzącym, chociaż - po ludzku rzecz biorąc - całkowicie niedoskonałym. Może być rodzicem chrzestnym nie z powodu moralnej szlachetności, ale dlatego, że przyjął Boże przebaczenie. Myślę, że nie warto bagatelizować tego typu duchowej walki osób uzależnionych. To mogą być dzisiejsi świadkowie wiary w Zbawiciela, bo nie załamali się jeszcze wobec pokusy rozpaczy.

Mam nadzieję, że ta odpowiedź nikogo nie zniechęci, ale pociągnie do poszukania dzisiejszych świadków wiary wokół siebie. Oni już tam są.

MIROSŁAW PILŚNIAK OP, proboszcz parafii św. Dominika w Warszawie-Służewiu

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2005