Dorota Krakowska

On nieustannie grał, nie tylko reżyserując spektakle, ale także siedząc w kawiarni, idąc ulicą.

30.03.2015

Czyta się kilka minut

Dorota Krakowska, ulica Sienna, Kraków, marzec 2015 r. / Fot. Grażyna Makara
Dorota Krakowska, ulica Sienna, Kraków, marzec 2015 r. / Fot. Grażyna Makara

W czasie wojny (od połowy 1942 r.) Tadeusz Kantor mieszkał z rodziną przy ul. Węgierskiej w Krakowie, tuż przy granicy z gettem, ale po stronie aryjskiej (naprzeciw dzisiejszej Galerii Starmach). Mieszkał z mamą Heleną, siostrą Zofią, jej mężem i ich dziećmi. Bardzo tłoczno i skromnie.

Tadeusz miał wydzielone pół pokoju i robił kukiełki, takie pacynki na sprzedaż. Później moja mama je sprzedawała. Poznali się w 1943 r. w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych – a tak naprawdę w Kunstgewerbeschule, bo Niemcy Akademię zamknęli. Pozwolili istnieć, i to też przez krótki okres, jedynie szkole rzemiosła. Tadeusz był starszy, moja mama, Ewa Jurkiewicz, miała może 20 lat, gdy się tam kształciła. W Akademii uczyło się wtedy bardzo wielu zdolnych artystów – niemal cała późniejsza polska awangarda. To byli ludzie w różnym wieku: tacy, którzy mieli po 16, 17 lat, i o kilka lat starsi. Dla wielu szkoła była schronieniem przed wywózką do Niemiec na roboty. Niektórzy działali w konspiracji, zostali złapani, zginęli.

Rodzice wzięli ślub w kościele św. Floriana w 1945 r. Świadkiem był bodajże Tadziu Brzozowski. Jak opowiadała mama, największym strapieniem było dla nich to, że mieli bardzo stare, znoszone buty. Tak że przy klękaniu widać było zdarte podeszwy.

Wesele odbyło się w mieszkaniu: ledwie czterech gości – dwóch świadków i dziadkowie, czyli rodzice mojej mamy. Po ślubie zamieszkali w dwupokojowym mieszkaniu jednej z moich ciotek przy ul. Słonecznej (obecnie Prusa). Ciotka była dość zamożna, mogli tam kilka miesięcy pomieszkać. Gdy przewozili rzeczy Tadeusza z mieszkania przy Węgierskiej na Słoneczną, załadowali cały jego dobytek na sanki (niewiele tego było) i razem ciągnęli po śniegu wzdłuż Wisły.

Mieszkali też w Łodzi (moja mama tam studiowała, kończyła włókiennictwo, Tadzio pracował). Mieszkali w bardzo luksusowym mieszkaniu, które zostawił, uciekając z miasta, dyrektor banku, Niemiec. Marmury, wanna, pełne wyposażenie.

Tadeusz był bardzo ciepło przyjęty do rodziny. Od razu stał się ukochanym synem dla moich dziadków. Na YouTubie można obejrzeć migawki filmu, fotografie rodzinne z Warszawy czy Zakopanego. „Ewa Krakowska »Szkice z pamięci«” – tak nazywa się kilkuminutowy film i tak nazywa się książka wspomnieniowa mojej mamy.

Generalnie poza Wielopolem i Tarnowem w dzieciństwie i młodości, czy poza Łodzią, przez całe życie Tadziu był związany z Krakowem.

W podróż poślubną rodzice wybrali się do Zakopanego. W ciągu dwóch tygodni po ślubie właśnie w Zakopanem mama zrozumiała, że będzie musiała pełnić rolę asystentki wybitnego artysty, który ma swoje prawa. I że ona je winna respektować. A było to tak: mama wpadła na pomysł, by dać Tadeuszowi do niesienia (jako mężczyźnie) bańkę z mlekiem – wtedy kupowało się mleko u gospodyni i niosło do siebie na kwaterę. Wybuchła awantura, Tadziu wołał wzburzony, że on, artysta, żadnych baniek nieść nie będzie. Szybko pojęła, że bańki z mlekiem będzie nosić całe życie sama.

Intuicyjnie rozpoznała w Tadeuszu geniusza, od początku to wiedziała, po spojrzeniu, osobowości, pierwszych pracach. Od początku do końca uważała go za wielkiego artystę. Siebie traktowała jako mało zdolną, co nie było prawdą. Przekonałam się o tym w trakcie pracy nad jej książką wspomnieniową, gdy odnajdywałam kolejne jej rysunki. Nawet gdy rysowała, Tadeusz ją poprawiał, mówił, że on rysuje lepiej. Gdy się rozstali i poszła swoją drogą, częściej pracowała artystycznie. W latach 60. miała wiele wystaw, jej obrazy, kolaże zostały sprzedane do wielu kolekcji prywatnych czy muzeów. Niestety później mój ojczym, Wojciech Krakowski, rozchorował się i nie mogła już tyle czasu poświęcać sztuce. Musiała się nim opiekować. Ale z Tadeuszem i z Wojciechem zrobiła wiele kostiumów do teatru.

Była wychowywana w kulcie mężczyzn. Trochę rozpieszczona, bardzo kochana przez ojca i brata. Jej ojciec, Piotr Jurkiewicz był wybitnym architektem. Z Ludwikiem Wojtyczką, Kazimierzem Wyczyńskim i Stefanem Żeleńskim zaprojektował gmach Sejmu Śląskiego. Brat był najlepszym studentem na prawie i ekonomii. Gdy spotkała Tadeusza, uznała, że podobnie jak innych bliskich jej mężczyzn należy go adorować i podziwiać.

Z dzieciństwa pamiętam Helenę, mamę Kantora, która z nami mieszkała. I pamiętam pokój Tadeusza.
We wszystkich mieszkaniach, w których Kantor mieszkał na różnych etapach życia, budował zaprojektowaną przez siebie przestrzeń. To było zaprzeczeniem dizajnu: meble niekształtne, nieformatowe, nieprzystające formą do funkcji. Na przykład gigantyczna paka na obrazy zbita z desek. Wszystkie meble mieszczańskie po dziadkach należało przerobić. Zamiast łóżek były zbite z desek paki. Na nich kładło się siatkę i materace. Do środka można było chować obrazy. Do dzisiaj w swojej pracowni mam chwiejący się stół zaprojektowany i zrobiony przez Kantora, są na jego blacie ślady cięć, które on zrobił, później – mama, Wojtek Krakowski, a teraz ja.

Miałam siedem lat, gdy mama poślubiła ucznia Kantora. Ciągle przesiadywaliśmy w Krzysztoforach – miejscu zjawiskowym. Artyści spotykali się tam codziennie (Stern, Bereś... długo by wymieniać), wszyscy dyskutowali o sztuce; poza sztuką niewiele mieli. Gdy ojciec się wyprowadził, jako dziecko się na niego obraziłam. Miałam żal, pretensje, że nas zostawił. Później dorosłam, pogodziłam się z nim. Był wrażliwy, spostrzegawczy, inteligentny. Gdy oglądam zapis filmowy jego prób teatralnych, widzę, że był też genialnym aktorem. Żaden inny aktor nie potrafił powtórzyć za nim mimiki, gestykulacji, impresji. To było nie do powtórzenia. On nieustannie grał, nie tylko reżyserując spektakle, ale także siedząc w kawiarni, idąc ulicą.
Gdy miałam 18 lat, zmieniłam nazwisko. A i tak, gdy zdawałam do ASP, wszyscy wiedzieli, że jestem córką Kantora. W środowisku akademickim niespecjalnie za nim przepadali. Ojciec, tak jak mojej mamie, zaczął mi poprawiać rysunki, mówiąc: „Tak nie wolno rysować”. Przestałam go wypytywać. Żałuję, że nie poszłam w stronę teatru czy scenografii, powtarzano mi – to będzie zawsze gorsze od tego, co robił Kantor. Teraz myślę, że trzeba było nie słuchać podobnych głosów, tylko robić swoje.

Tadeusz pod koniec życia czuł się osamotniony, chociaż otaczało go wielu kochających go ludzi. Brało się to z tego, że nie sposób być mistrzem, autorytetem, a jednocześnie kumplem, przyjacielem. Do przyjaźni potrzebne są równorzędne relacje.

On też potrafił odrzucać tych, którzy go kochali i podziwiali. Miał w życiu szczęście do kobiet; z moją mamą rozstali się w przyjaźni, następna jego żona, Marysia Stangret, razem z nim latami tworzyła teatr Cricot 2. Moja mama umarła w 2011 r. Wcześniej zależało jej na wydaniu wspomnień. Właśnie ze względu na Tadeusza, który zawsze był dla niej najważniejszym artystą, a może i człowiekiem.

Pod koniec życia mówiłam jej: „Pamiętaj, że miałaś dwóch wspaniałych mężów: Tadeusza i Wojtka. Nie zapominaj o Wojtku”. I ona się śmiała: „Pamiętam, pamiętam. Był Tadeusz i był Wojtek”. ©

Opracował GRZEGORZ NUREK

DOROTA KRAKOWSKA (ur. 1955) – artystka graficzka, absolwentka krakowskiej ASP; córka Tadeusza Kantora i Ewy Krakowskiej (z domu Jurkiewicz).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2015