Deregulacja czy rozregulowanie?

Interes publiczny nie polega wyłącznie na ułatwieniu dostępu do zawodu notariusza czy dbałości O KONKURENCJĘ NA RYNKU USŁUG NOTARIALNYCH. Chodzi tu wyłącznie o rzetelne i etyczne wykonywanie służby publicznej.

03.09.2012

Czyta się kilka minut

Notariusz działa na podstawie tzw. koncesji służby publicznej – poprzez powołanie notariusza dochodzi do przeniesienia wykonywania uprawnień należących do państwa na osobę prywatną. Jednak pomimo prywatyzacji tego zawodu w 1991 r., notariusz z mocy ustawy realizuje zadania publiczne. To właśnie dlatego jest wymagane, aby osoba wykonująca czynności notarialne spełniała najwyższe standardy zawodowe, posiadała nie tylko odpowiednią wiedzę teoretyczną, ale również doświadczenie zawodowe.

NOTARIUSZ „NA PRÓBĘ”

To właśnie dlatego propozycja zawarta w lipcowej wersji projektu tzw. ustawy deregulacyjnej zasługuje na jednoznacznie negatywną ocenę. Chodzi o postulat, aby czynności notarialne mogli również wykonywać „notariusze na próbę”, czyli osoby, które jedynie zdały egzamin notarialny, bez obowiązku odbycia dwuletniej asesury. Ze względu na brak doświadczenia, samodzielne wykonywanie czynności notarialnych przez „notariusza na próbę” stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa obrotu prawnego w Polsce. Wystarczy przypomnieć, że dotąd przed nominacją na notariusza każdy aplikant, a potem asesor notarialny miał za sobą ok. 800 dni pracy podczas dwóch i pół roku aplikacji etatowej i dwóch lat asesury. Według propozycji ministerstwa, „notariuszem na próbę” mógłby zostać aplikant oraz inna osoba, która zdała egzamin. Jednak w przypadku tzw. aplikacji pozaetatowej taki aplikant w chwili rozpoczęcia asesury i uzyskania statusu „notariusza na próbę” miałby za sobą zaledwie ok. 85 dni pracy w kancelarii (aplikant pozaetatowy pracuje w kancelarii tylko jeden dzień w tygodniu, w pozostałe dni może być nawet bezrobotny).

Propozycja ministerstwa powstała jako sposób zaradzenia problemowi, jakim jest brak zatrudnienia dla osób chcących zostać notariuszami. Problem nie zaistniał wszakże samoistnie, lecz... na skutek działań państwa – w 2005 r., w wyniku przeprowadzonej wówczas deregulacji zawodów prawniczych. Ówczesny minister sprawiedliwości nie zauważył (albo nie został o tym poinformowany), że zawód notariusza, choć sprywatyzowany w 1991 r., nadal polega na wykonywaniu zadań publicznych, podobnie jak zawód sędziego czy prokuratora. Notariusze sprawują tzw. prewencyjny wymiar sprawiedliwości, co oznacza, iż pełnią funkcje związane z zabezpieczeniem pewności obrotu prawnego, to zaś wiąże się nie tylko z wykonywaniem przez nich określonego tzw. władztwa publicznego, lecz również z koniecznym zachowaniem standardów zawodu. Interes publiczny nie polega wyłącznie na ułatwieniu dostępu do zawodu notariusza czy dbałości o konkurencję na rynku usług notarialnych. Chodzi tu o rzetelne i etyczne wykonywanie służby publicznej.

ZA DUŻA GRUPA

Nikt nie domaga się, by prokuratorem czy sędzią mógł zostać każdy, kto ma na to ochotę i zda egzamin – zawody te poddane są ścisłej etatyzacji, stanowisk w służbie prokuratorskiej czy sędziowskiej tworzy się tyle, ile trzeba, by spełnić w tym zakresie wymagania wymiaru sprawiedliwości. Podobnie jest z zawodem komornika sądowego (także sprywatyzowanym w 1997 r.) – utworzenie nowego etatu następuje w drodze zarządzenia ministra sprawiedliwości, z uwzględnieniem potrzeb prawidłowego i sprawnego prowadzenia czynności egzekucyjnych.

Przed 2005 r. notariusza powoływał i wyznaczał siedzibę jego kancelarii minister sprawiedliwości, zaś liczba nowych aplikantów uzależniona była od potrzeb obrotu prawnego. Deregulacja notariatu polega przede wszystkim na tym, że dziś na aplikację notarialną dostaje się każdy, kto zda egzamin przekraczając ustalony przez ministerstwo limit punktów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Obecnie mamy w Polsce ok. 2300 tys. notariuszy, zaś w ostatnich latach zdarzyło się, że na aplikację notarialną w jednym roku przyjęto ponad tysiąc osób. Nic dziwnego, że powstała duża grupa osób, które pomyślnie ukończyły aplikację (a zatem mogą pracować jako asesorzy notarialni), których notariat w żaden sposób nie jest w stanie wchłonąć.

Ponadto, w lipcowym projekcie ustawy deregulacyjnej wprowadza się dla notariuszy obowiązek objęcia patronatem w ciągu dwóch i pół roku przynajmniej jednego aplikanta notarialnego. Takie rozwiązanie godzi w zasadę swobody umów. Przecież kancelaria notarialna jest także przedsiębiorstwem, które musi samodzielnie się utrzymać. Nie każdy notariusz potrzebuje kolejnego aplikanta.

Uważam, że jest niedopuszczalne, aby skutki decyzji państwa sprzed kilku lat, dotyczących m.in. zmian w dostępie do zawodu notariusza, przerzucać teraz na samorząd notarialny, zarówno przez tworzenie dla osób uprawnionych nowej kategorii zawodowej „notariusza na próbę”, jak i poprzez przymuszanie notariuszy do objęcia patronatem – bez uzasadnionej potrzeby – zwiększonej liczby aplikantów. Skoro państwo samo doprowadziło do nieproporcjonalnego wzrostu liczby aplikantów, samo też powinno znaleźć, we własnym zakresie, właściwe środki dla rozwiązania tego problemu.

KOWAL ZAWINIŁ, CYGANA POWIESILI

Proponowane przez ministerstwo przepisy będą prowadzić nie tyle do dalszej deregulacji zawodu notariusza, lecz do ostatecznego rozregulowania tego zawodu i radykalnego obniżenia standardów bezpieczeństwa obrotu prawnego w wielu jego obszarach. Już teraz wyobrażam sobie np. zainteresowanie wielu firm, zwłaszcza deweloperskich, by „kupić” sobie takiego „notariusza na próbę”, płacić mu za utrzymanie kancelarii... Zapomnijmy o etyce zawodowej. Młody człowiek po takiej praktyce i tak pewnie porzuci zawód notariusza, zostając adwokatem lub radcą prawnym. Ofiarą zaś padnie społeczeństwo – przed wejściem do kancelarii będzie przecież wisiał szyld „Notariusz” – niezdradzający, że za drzwiami siedzi „notariusz na próbę”.

Rozwiązać problem nie będzie łatwo. Tak czy inaczej, musi to być rozwiązanie systemowe. Powinno się wprowadzić zasadę numerus clausus: ograniczyć liczbę notariuszy i dopasować ją do potrzeb obrotu prawnego. Do zawodu powinno się dopuszczać jedynie tylu aplikantów, ile jest w danym roku wolnych stanowisk. W związku z tym konieczna jest też rezygnacja z obecnych zasad egzaminu na aplikację.

Natomiast w celu wchłonięcia przez notariat choćby pewnej grupy oczekujących i uprawnionych asesorów notarialnych potrzebne wydaje się zwiększenie zakresu czynności, które mogliby wykonywać asesorzy notarialni zatrudnieni w kancelarii notarialnej. Taka zmiana skłoniłaby zapewne wielu notariuszy do zatrudnienia na stałe kolejnych asesorów. Zaś niezależnie od tego potrzebne są też – i możliwe – inne rozwiązania problemu, o charakterze – jak to się mówi – incydentalnym. W tej jednak mierze ministerstwo musi współpracować blisko z samorządem notarialnym, a także z samorządami innych zawodów prawniczych.  


Prof. MICHAŁ KULESZA jest partnerem w kancelarii prawnej DZP, w latach 90. był jednym z głównych autorów reform administracyjnych i samorządowych w Polsce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Notariat. Bezpieczeństwo i zaufanie