Czyste i dyskretne

Gdy niedawno, po prawie 37 latach, przeczytałem powtórnie „Hobbita” i „Władcę pierścieni” J. R. R. Tolkiena uderzyła mnie nieobecność w nich tego, co Andrzej Rostocki określa w tekście „Judyta w krainie Mordoru” („TP” nr 7/2003) „pulsacją pożądania”. Ten jeden punkt łączy mnie z felietonistą, dalej są już tylko rozbieżności. Albowiem „wielka wada” książki - brak „wyraźnego, rozbudowanego wątku miłosnego” - według mnie żadną miarą nią nie jest. Przeciwnie, logicznie wpisuje się w tolkienowskie uniwersum. Zgodna z gatunkiem literackim stworzonym przez autora i jego głęboko chrześcijańskim światopoglądem. Ledwie z drugiego czy nawet trzeciego planu eposu przezierające uczucie między kobietą i mężczyzną, czyste i dyskretne („posągowe”, jak chce Rostocki), umieszczone jest w kontekście czegoś większego od siebie: walki dobra ze złem, a nie odwrotnie.

Czy jest to przejaw słabości warsztatowej autora? Coś podobnego można by zarzucić np. autorom „Pieśni o Rolandzie” czy „Cyda” (że ograniczę się do przykładów z literatury kraju, dla którego historyków tak pono istotna jest „władza alkowy”). A czy ich arcydzieła byłyby lepsze, gdyby uwzględnili postulaty autora „TP”? Skoro, jak sam zauważa, z autopsji „Tolkien dobrze wiedział, czym jest wielka miłość, rozpacz i wierne oczekiwanie”, to owa nieobecność, która tak felietonistę razi, jest wedle wszelkiego prawdopodobieństwa świadomym wyborem pisarza. Myślę, że większość czytelników jest zań Tolkienowi wdzięczna. Wdzięczna mimo, czy raczej właśnie dlatego, że wbrew Balzakowi („nie pisze się dobrej literatury dobrymi uczuciami”) i naliczonych przez Andrzeja Rostockiego „setkom krytyków na świecie”, których to „przyprawia o depresję” - obrał wąską i pozornie nie na czasie ścieżkę. Wielu z tej większości zbulwersowałoby nazwanie przez autora „romansem” ośmioletniego „oczekiwania na małżeńskie spełnienie” Edith i Johna Tolkienów. Pewnie ich reakcją, tak jak moją, na felieton, który sprowokował te kilka uwag, byłby - i tu pozwolę sobie zacytować „Tygodnikowy” tekst Ewy Szumańskiej sprzed lat: „Smutek, płynący ze świadomości pomieszania (...) pojęć, przykładania innych miar - i wielkiego rozmijania się”.

MAREK SIKOROWSKI (Neuchatel, Szwajcaria)

PS. Jak zauważyła zaglądająca mi przez ramię moja, z pewnością niepruderyjna, żona, jednym z powodów powodzenia pisarstwa Tolkiena jest fakt, że stanowi ono znakomitą odtrutkę nie tyle na rzeczywistość realną, ile na „pulsującą pożądaniem” rzeczywistość pozorną, jaką nieustannie serwuje nam większość mediów.

Szanowny Panie, byłem przekonany, że napisałem tekst żartobliwy. Przykro mi, że Pana zawiodłem. Przyrzekam jednak, iż w następnych felietonach będę wyraźnie zaznaczał miejsca, w których żartuję.

ANDRZEJ ROSTOCKI

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2003