Czy życie jest ważniejsze niż urząd

Ustępujący minister spraw zagranicznych Rumunii nazwał swój krok "honorową rezygnacją".

15.04.2008

Czyta się kilka minut

W miniony piątek, 11 kwietnia, minister Adrian Cioroianu tłumaczył, że "ludzkie życie - nieistotne, czy chodzi o przestępcę, czy nie, jest ważniejsze niż ministerialny mandat". To, że poda się do dymisji, stało się jasne dzień wcześniej, gdy premier Calin Popescu-Tariceanu publicznie przyznał, że w sprawie Claudiu Crulica zawiodła rumuńska dyplomacja. Okazało się, że konsul w Warszawie Ioan Preda nie tylko nie pomógł Crulicowi, ale oświadczył także, że ciąży na nim wielka wina (konsul został odwołany do Bukaresztu, obecnie trwa dochodzenie, czy dostatecznie zaangażował się w ratowanie życia głodującego więźnia).

Były już minister powiedział również, że jego dymisja nie kończy sprawy i że oczekuje pełnego wyjaśnienia krakowskiej tragedii. Co więcej: po raz pierwszy w ostatnim dziesięcioleciu zdarzyło się, że szef dyplomacji zdecydował się zwrócić do Polski z prośbą o zajęcie oficjalnego stanowiska. Z perspektywy Bukaresztu bowiem Warszawa milczy. Wprawdzie toczą się jakieś śledztwa, ale "honorowej rezygnacji" nikt nie ogłosił, mimo że Claudiu Crulic stracił życie w warunkach kojarzących się z metodami nazistowskimi, a nie metodami stosowanymi w europejskim kraju w XXI wieku.

Wreszcie: jak to było z winą Crulica? Jak wiadomo, pilotka autokaru Sabina Ciepiela powiedziała "Tygodnikowi", a potem powtórzyła w innych mediach, że 11 lipca 2007 r. obywatel Rumunii był w Mediolanie. Jej zeznanie potwierdzają bilety autobusowe z nazwiskiem pasażera i datą. Ale polskie władze nawet nie spróbowały dotrzeć do Ciepieli, by zweryfikować zeznania głodującego.

To jeszcze nie koniec. Crulic spędził początek lata 2007 r. we Włoszech, a od sierpnia był w Rumunii, w Dorohoi. Mógł do Polski nie wrócić. Mógł zostać w kraju, wyjechać do Włoch czy gdziekolwiek indziej. Ale nie: ruszył do Krakowa, specjalnie na proces, który toczył się przed tamtejszym sądem w sprawie kradzieży, jakiej miał dokonać w 2006 r. Był pewny, że polski sąd uniewinni go od feralnego zarzutu. Zanim wyjechał z Dorohoi, wyznał swojej ciotce, Iosefinie Leontescu: "Chcę tam pojechać i udowodnić, że nie jestem cygańskim bandytą z Rumunii, jak o mnie powiedzieli. Jestem pewny, że przeproszą, gdy tylko zdadzą sobie sprawę, że jestem niewinny. Mam świadków, mam papiery. Wygram proces".

Na dziesięć minut przed aresztowaniem dzwonił jeszcze do ciotki. Ta opowiadała potem: "Pytał mnie o przepisy na rumuńskie potrawy. Powiedział, że ma wieczorem gości i chce dla nich przygotować coś typowo rumuńskiego. Był przekonany, że sędziowie dadzą mu wiarę".

Lecz w dniu procesu Crulica aresztowano pod zarzutem kradzieży portfela. Przekonany o swojej niewinności, rozpoczął głodówkę. Nie pomogły mu polskie władze. Nie pomogły też władze rumuńskie. Umarł, jak żył: samotnie. Matka zostawiła go, gdy miał dwa lata. Ojca nigdy nie znał. Dzieciństwo spędził sam, wspierali go ciotka i wuj. Umierał sam, bo nikt - ani w Polsce, ani w Rumunii - mu nie wierzył. Winny, czy nie, skonał jak pies.

Przeł. z angielskiego MK

Cristian Vasilcoiu jest dziennikarzem rumuńskiego dziennika "Adevărul".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2008