Czułe punkty

Podwyżka wynagrodzeń wopiece zdrowotnej jest konieczna. Ztym zgadza się nawet rząd, który wpisał taką deklarację do projektu nowej umowy społecznej. Mogłaby ona uspokoić nastroje ipowstrzymać przygotowania do strajków, pod warunkiem jednak, że do wzrostu wynagrodzeń dojdzie winny sposób, niż to proponuje Ministerstwo Zdrowia.

16.05.2007

Czyta się kilka minut

Popierany przez resort zdrowia pomysł na podwyżki nie jest li tylko pomysłem ministerialnym. Popierają go też niektóre związki zawodowe. I choć szczegółowe rozwiązania są jeszcze mało konkretne, ogólna idea jest.

Minister zdrowia ma zostać zobowiązany ustawą do ustalenia punktowej wyceny wartości pracy w opiece zdrowotnej. By było to możliwe, we wszystkich szpitalach i przychodniach należałoby precyzyjnie opisać czynności wykonywane na poszczególnych stanowiskach, a następnie nadać im pewną liczbę punktów, zależną od złożoności pracy, uciążliwości itp. (cechy ma ustalać minister). Następnie wyliczano by średnie ogólnokrajowe, a minister, mocą rozporządzenia, ustalałby, jakie powinny być minimalne wartości punktów przypisanych stanowiskom pracy lekarzy, pielęgniarek i innych osób wykonujących zawody medyczne i niemedyczne w publicznych szpitalach oraz przychodniach.

Tak więc to minister ustalałby proporcje między wynagrodzeniami zasadniczymi na różnych stanowiskach. Z kolei proporcje miałyby zostać wyrażone w liczbach punktów przypisanych stanowiskom. Kierownicy zakładów rachowaliby i punkty, i realną wartość jednego punktu. Dzieląc wydatki na wynagrodzenia zasadnicze przez łączną liczbę punktów w danym zakładzie opieki zdrowotnej, otrzymywaliby swoją "zakładową" wartość punktu. Gdy opis wszystkiego, co robią medycy i inne grupy zawodowe, będzie gotowy, a wartość różnej pracy wyrażona zostanie w punktach, co roku, drogą konsultacji społecznych, będzie ustalany ogólnopolski wskaźnik wzrostu wartości punktu.

Zgodnie z ministerialnym opisem pomysłu, w negocjacjach ma być brana pod uwagę kondycja finansowa Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeśli okaże się, że w danym roku Fundusz stać np. na 10 proc. wzrostu wartości punktu, wydzieli się odpowiednią sumę pieniędzy w planie finansowym NFZ, a potem podzieli między wszystkich, którzy zawarli z Funduszem umowy (proporcjonalnie do ich łącznej liczby punktów), nakazując im podwyższenie wynagrodzenia właśnie o ten wskaźnik. Płace zasadnicze miałyby więc rosnąć wszystkim, przy zastosowaniu powyższych wyliczeń - także tym, którzy nie mieliby umów o pracę, lecz kontrakty ze szpitalem czy przychodnią.

W materiale roboczym, rozpowszechnianym przez ministerstwo, powiada się, że jeśli kierownik zakładu będzie dysponował dodatkowymi pieniędzmi, będzie mógł przeznaczyć więcej na podwyżki. Musi jednak uwzględnić minimalne wartości i proporcje ustalane przez ministra, co oznacza, że minister będzie ustalał np., ile razy więcej ma zarabiać od lekarza bez specjalizacji czy pielęgniarki odcinkowej lekarz ze specjalizacją czy pielęgniarka oddziałowa. Przewiduje się ustalanie corocznego wzrostu wartości punktu, ale nie wiadomo, jak zapewni się wynagrodzenia we wszystkich zakładach, które zawarły umowę z NFZ, na takim poziomie, by zachowane zostały właśnie proporcje wynikające z powszechnego rachowania punktów i ustalania proporcji przez ministra zdrowia.

Projekt popierają m.in. związki zawodowe zrzeszające pielęgniarki. Prawdopodobnie mają nadzieję, że dzięki powszechnemu rachowaniu punktów to one będą najbardziej wpływową grupą i zadbają o to, by minister właśnie ich pracy przypisał wyższą liczbę punktów (zmieniając na korzyść pielęgniarek relacje wynagrodzeń między różnymi grupami zawodowymi).

Minister wylicza, minister ustala

Gdyby pomysł centralnego ustalania zarówno proporcji wynagrodzeń, jak corocznego wskaźnika wzrostu wartości punktu został zrealizowany, trzeba byłoby zmienić wszystkie umowy o pracę i wynagrodzenia. Bo przecież coś, co powstawało latami (struktura wynagrodzeń) i zależne było nie tylko od wartości pracy, ale i lokalnych rynków pracy czy specjalności, nijak nie będzie pasowało do średnich wycen ustalanych przez ministra. Pomysł wartościowania pracy i jednolitych dla całej Polski wycen oczywiście nie bierze pod uwagę wyjątkowości niektórych zawodów czy specjalności medycznych. Ani tego, że ta sama nazwa stanowiska może oznaczać różne prace, jeśli dotyczy szpitali o różnych specjalizacjach i funkcjach.

Pomysł centralnego ustalania obowiązującej wartości pracy w punktach dla wszystkich stanowisk w szpitalach i przychodniach jest zły. Tego się nie da wykonać. Opieka zdrowotna jest zbyt zróżnicowana, by przykładać do niej centralne wzorce wyceny w punktach, zaś samo opisanie stanowisk, bez czego nie ma wartościowania pracy, zajęłoby kilka lat. Po jakimś czasie zresztą wszystko trzeba byłoby powtórzyć, bo przecież wraz z nowymi technologiami leczenia czy diagnozowania zmieniają się procedury medyczne i zakresy obowiązków. A i przekonanie, że co roku uda się na drodze negocjacji z prezesem NFZ, ministrem zdrowia, związkami zawodowymi i samorządami wszystkich zawodów medycznych oraz pracodawcami ustalić wskaźnik wzrostu wynagrodzeń, jest chyba stawiane cokolwiek na wyrost.

Nie neguję przydatności opisów czynności i ustalania wycen wartości różnej pracy w skali mikro. Są szpitale, które wykonały taką pracę i wykorzystały jej wyniki, m.in. podczas negocjowania ze związkami zawodowymi stawek wynagrodzeń na poszczególnych stanowiskach pracy. Ale wiara, że uda się przeprowadzić taką operację dla całego kraju, jest naiwna. Tymczasem już są powoływane w Ministerstwie Zdrowia zespoły ekspertów, które mają to powszechne rachowanie jakoś zaprogramować. Oby nie wydawano na nie żadnych środków publicznych, bo byłyby to środki zmarnowane!

A gdyby zrobić to inaczej...

Izba Lekarska przygotowała projekt ustawy zakładający ustalanie wynagrodzeń lekarzy w relacji do średnich zarobków w przedsiębiorstwach. Środki na pokrycie tak ustalanych wynagrodzeń miałby zapewniać NFZ, podpisując kontrakty na świadczenia zdrowotne. A więc tak jak w projekcie ministerialnym, i tu marzy się autorom centralny sposób ustalania poziomu wynagrodzeń oraz państwowe gwarancje wypłaty publicznych pieniędzy. Tyle że w tym pierwszym mowa jest o proporcjach między różnymi zarobkami wyrażonymi w punktach i corocznym wskaźniku ich wzrostu, zaś w projekcie lekarskim wskazuje się na proporcje zasadniczych wynagrodzeń lekarzy w stosunku do płac w przedsiębiorstwach, o których co roku informuje GUS. Także pielęgniarki zgłaszały postulat ustalenia dla nich minimalnych, gwarantowanych przez państwo płac, ale przez uchwalenie jednej ustawy zajmującej się płacami lekarzy, pielęgniarek i innych zawodów medycznych.

Tymczasem nie ma możliwości ustalenia ponadzakładowych układów zbiorowych dla pracowników opieki zdrowotnej. Obecne regulacje płac dotyczą jedynie poszczególnych szpitali i przychodni, zaś do ich przestrzegania zobowiązany jest kierownik zakładu, a nie np. NFZ, ustalający wartość kontraktów na świadczenia zdrowotne. Co też ważne, zdaniem prawników stworzenie ustawowych gwarancji dla minimalnych wynagrodzeń medyków podważałoby Konstytucję, która zobowiązuje organy państwowe do ustalania jednej płacy minimalnej dla wszystkich pracujących, a nie setek płac minimalnych dla różnych grup zawodowych.

Jest jeszcze jedna propozycja, zgłoszona w grudniu 2006 r. przez Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych Lewiatan w powołanym przez premiera międzyresortowym zespole ds. wynagrodzeń. Stawki za świadczenia zdrowotne, będące podstawą wyliczania należności w umowach, miałyby być ustalane podczas negocjacji NFZ z przedstawicielami świadczeniodawców, i to przed zatwierdzeniem planu finansowego NFZ na dany rok. Stawki powinny zawierać środki na pokrycie różnych kosztów, w tym i kosztów pracy. W sytuacjach krytycznych uciekano by się do arbitrażu resortu zdrowia, a decyzje o wynagrodzeniach miałyby być wypracowywane na szczeblu poszczególnych placówek medycznych. Partnerem negocjującym stawki w umowach z NFZ byliby pracodawcy, ponieważ to oni są stroną umowy, a nie związki czy izby reprezentujące pracowników.

Choć od zgłoszenia propozycji upłynęło wiele miesięcy, do dyskusji na temat tego rozwiązania nie doszło. Znane są tylko ustne wypowiedzi przedstawicieli ministerstwa o "rozwiązaniu ciekawym, ale trudnym". Oficjalnej opinii związków zawodowych i izb lekarskich czy pielęgniarskich też nie ma, choć znam przychylne na temat tego projektu opinie niektórych przedstawicieli izby lekarskiej.

Plan na teraz

Jak widać, każdy pomysł wydaje się albo nietrafiony, albo niemożliwy do szybkiego wprowadzenia. Tymczasem w wielu szpitalach trwa spór zbiorowy na temat wynagrodzeń (zgodny z ustawą o związkach zawodowych), ogłoszono też harmonogram akcji strajkowej. Środowiska medyczne są zdeterminowane i nic nie pomogą wypowiedzi ministra zdrowia, że "podwyżek nie będzie, bo nie ma środków". Przecież lekarze i pielęgniarki słyszeli to już tyle razy, ilekroć szykowali się do jakichkolwiek protestów...

Trzeba jednak dołożyć wszelkich starań, by do strajków w publicznych szpitalach i przychodniach nie doszło. A skoro brakuje innych możliwości rozwiązań, wyjście jest jedno: należy przedłużyć o rok działanie ustawy z 2006 r. o wzroście wynagrodzeń, dodając do niej zapisy dotyczące podstawowej opieki zdrowotnej. Odrębna pula pieniędzy na wzrost wynagrodzeń w planie finansowym NFZ nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, wiele krytycznych uwag można też napisać o dotychczasowych wskaźnikach, na podstawie których obliczano wzrost wynagrodzeń dla różnych typów zakładów opieki zdrowotnej. Nie ma jednak innego rozwiązania do w miarę szybkiego zastosowania. Trzeba wyliczyć, ile środków z rezerwy planu finansowego NFZ można byłoby przełożyć do tej puli, zaś w projekcie planu na przyszły rok należy jak najszybciej wydzielić środki na wynagrodzenia według tych samych zasad, które zastosowano w ustawie z 2006 r. Tak jak obecnie, także w latach następnych wydzielona część pieniędzy "wchodziłaby" do stawek płaconych przez NFZ za świadczenia. W szpitalach czy przychodniach będą obowiązywać nowe regulaminy wynagrodzeń i nowe umowy o pracę, co daje gwarancję, że dodatkowe środki z tytułu wyższych stawek w umowach nie zostaną przeznaczone na inne cele.

Jeśli wydzielenie środków na wzrost wynagrodzeń wiązałoby się ze zbyt wysokimi kosztami społecznymi w całym systemie, np. z powodu zbyt małej liczby zakupywanych przez NFZ świadczeń czy zbyt niskich stawek w umowach na inne świadczenia - trzeba będzie podwyższyć przychody Funduszu. A to można uczynić np. zwiększając liczbę osób samodzielnie opłacających składkę na powszechne ubezpieczenie zdrowotne (za zbyt wiele osób niską składkę płaci obecnie Skarb Państwa). Warto byłoby też przyspieszyć planowane przez rząd podniesienie podstawy naliczania składek osób, za które tę należność uiszcza budżet, i rozpocząć prace nad rozwiązaniami dla innego aniżeli obecnie trybu ustalania stawek w umowach. Tak, by w przyszłości wyższe koszty pracy uwzględniano właśnie w tych stawkach, bez wydzielania znaczonych pieniędzy w planie finansowym NFZ i bez ograniczania autonomii decyzji dyrektorów placówek medycznych. Tylko takie rozwiązanie pozwoli również uwzględniać sytuację na lokalnych rynkach pracy, bo przecież i od tego czynnika zależą i powinny zależeć wynagrodzenia.

Dr KATARZYNA TYMOWSKA jest ekspertem ds. ekonomiki zdrowia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2007