Czego mam się trzymać?

08.06.2003

Czyta się kilka minut

Nawiązując do tekstu pani Edyty Mętel „Młodzieży portret własny” („TP” 16/2003), przedstawiam portret młodzieży widzianej moimi oczyma - oczyma maturzystki z niewielkiego miasteczka na wschodzie Polski.

Nie jesteśmy pokoleniem wychowanym, czy chociaż pamiętającym lata PRL-u, które robiło zawrotne kariery w połowie lat 90. Nie jesteśmy też jednak zafascynowanymi multimediami dzieciakami, które serię „Poczytaj mi mamo” znają tylko z nudnych wspomnień starszego rodzeństwa. Nie mam pojęcia, jak to, co dzieje się wokół, miałoby tworzyć z nas pokolenie, jak to sugeruje pani Mętel.

Za miesiąc kończę 18 lat. Wkraczam w tzw. dorosłość. Rozglądam się wokoło i pukam w czoło. Gdzie oni są, ci dorośli, mądrzy, odpowiedzialni, z zasadami? Gotowa jestem uznać to za nierozsądne marzenie dzieciństwa. Nie wiem, co mogłoby sprawić, że dumnie będziemy nazywać to pokolenie „naszym”, wspólnym. Teraz każdy chce być oryginalny, postrzegany jako największa indywidualność. Niektórzy pozostają ciągle w podstawówce, jeśli chodzi o lektury, zainteresowania, poziom języka. Inni dziwnie na mnie patrzą, gdy okaże się, że nie wiem, czym jest np. ekwilibrystyka myślowa.

Na studia pójdę nie z konieczności, ale z pasji. Do kościoła chodzę, we Mszy staram się uczestniczyć najlepiej jak potrafię. Do polityki nabrałam już wstrętu. Dużo czytam. Chciałabym być dobrym tłumaczem, ale chcę też mieć rodzinę. Biorę pod uwagę nawet status kury domowej. Jak ułoży się moje życie?

W ferworze przygotowań przedmaturalnych trafiłam na ustęp o postmodernizmie. Chociaż nie jestem fanatyczką New Age i dziwi mnie teoria Francisa Fukuyamy, sieczka kulturowa jest dla naszego pokolenia dość charakterystyczna. Wdychamy kadzidełka (najlepiej opium), ćwicząc jogę, zaraz potem wyrażamy zachwyt kulturą iberoamerykańską, a wieczorem grzecznie drepczemy na nabożeństwo majowe. Przesadzam? Z pewnością! Czasami jednak zastanawiam się, dlaczego nie urodziłam się w jakiejś zapadłej dziurze, gdzie tata budziłby mnie o 5.30 rano, żebym zdążyła przed wyjściem do szkoły przegonić krowy, a babcia co niedzielę prowadziłaby mnie do oddalonej o pięć kilometrów kaplicy. Chciałabym się móc czegoś kurczowo trzymać, znać nienaruszalne sacrum, a dopiero potem konfrontować to z rzeczywistością innych tradycji, kultur czy religii.

ANNA WYSOKIŃSKA (Łuków, woj. lubelskie)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2003