Chrapiącym ciężko

Ani podróż pociągiem, ani autobusem nie wzmaga tak silnej uwagi i kontroli nad kondycją współpasażerów jak lot samolotem.

16.08.2011

Czyta się kilka minut

Pod naszymi szerokościami geograficznymi chóralne śpiewy w tyle autobusu czy pokazywanie sobie nawzajem dowodów osobistych w trakcie jazdy pociągiem, gdy zapasy na drogę wypito, nie budzą złych emocji. Wyłącznie dobre. Podróże uprawiane tradycyjnie, lądem, są od wieków świetną okazją do rozrywki, pogwarek, rekreacji i wypoczynku. W samolotach jest zupełnie inaczej. Unoszenie się w przestworzach budzi niepokój, uczula zmysły oraz napręża krytycyzm wobec bliźnich. Lot stworzenia bezskrzydłego to przecież zdarzenie nadprzyrodzone. Fantazje na temat latania można uprawiać w łóżku, przed zaśnięciem, gdy się jednak leci naprawdę, każdy się lęka. Dlatego tak często czytamy doniesienia o gwałtownych reakcjach podróżnych i policji na zupełnie błahe zdarzenia w samolotach. Człowiek nieco pijany staje się śmiertelnym wrogiem, kładący nakrycie głowy w miejscu niedozwolonym staje się terrorystą, machający ciupagą czy dziwnie ubrany takoż, mówiący głośno - też, śpiewający, nawet pobożną pieśń - niebezpieczny, a nawet, jak się ostatnio okazało, będący w samolocie przypadkiem.

Oczywiście wszyscy słyszeli już o przykrej przygodzie Zdzisława Kręciny na lotnisku wrocławskim. Sekretarz Polskiego Związku Piłki Nożnej wsiadł do samolotu po wypiciu nieznanej ilości piw. Wracał z meczu piłkarskiego i był tymi zawodami zmęczony, jak większość kibiców polskiego futbolu. Sam szczerze określił swój stan terminem fizjologów sportu, a było to: "zmęczenie pomeczowe". Zachowywał się naturalnie, nie miał, jak oświadczył, zamiaru chwytania wolantów, nie jest przecież pilotem - chciał do domu. Wedle świadków posługiwał się językiem zupełnie zwyczajnym, wypowiadał słowa powszechnie znane i nietrudne. Nie śpiewał. Jeżeli coś z tego, co mówił, było niezrozumiałe, to dalsze tłumaczenia winny te wątpliwości rozwiać. Pamiętajmy, że wątpliwości należy rozstrzygać zawsze na korzyść obwinianego.

W samolotach jednak dzieje się na odwrót. No więc, zaraz po wkroczeniu na pokład sekretarz PZPN najzwyczajniej i natychmiast zasnął, bowiem nie będąc pilotem, będąc zaledwie pasażerem, jest on zawsze - to szczere wyznanie - "na tzw. lunchu". To jest akurat nowość słownikowa, ale przecież przy odrobinie dobrej woli można uznać, że w PZPN tak właśnie się mówi - że członkowie tej organizacji, gdy nie są pilotami, a pasażerami, gdy zasypiają, są zawsze "na lunchu". Przecież wszyscy od lat wiemy, że w PZPN wszyscy są bezustannie "na lunchu". I cóż w tym ekscytującego? Cóż gorszącego? Niebezpiecznego? Śmiesznego? Czy od tego polscy piłkarze gorzej grają? Oni też bardzo często grają "na lunchu", bo taki jest polski obyczaj. Sekretarz Kręcina nie pojmuje, dlaczego jego stan wzbudził tyle emocji. Uważa, że "widocznie jakiś drobny element chrapania spowodował, że komuś to przeszkadzało". To - wedle niego - ów element spowodował lawinę, pasażerowie wezwali straże, które Kręcinę wyprowadziły, czy może wyniosły, czy też wyprosiły. Nie wiadomo. On sam, gdy sięga pamięcią do chwil krytycznych, uważa, że "na własne życzenie wyszedł z pokładu", bowiem musiał pojechać w ważnej sprawie do Bełchatowa. Lotnisko było zatem tylko etapem na znojnej drodze tego normalnego przecież działacza. Zjawił się na lotnisku zupełnie po prostu. Wypił nieznaną ilość piw (oczywiście z "człowiekiem z piłki"). Wszedł do samolotu, zmęczony "zmęczeniem pomeczowym", będąc "na lunchu" zasnął, bo nie był przecież pilotem, "element chrapania" rozdrażnił ludzi, zaraz się jednak sekretarz Kręcina zbudził i wyszedł. I pojechał do Bełchatowa. Nic w tym doprawdy nie dziwi, a jego polszczyzna przecież zachwyca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2011