Chopin żywy

Chopin sportretowany przez Elizę Radziwiłłównę w roku 1829 w Antoninie - szkic ołówkiem

TOMASZ CYZ: - Pianista Piotr Anderszewski powiedział ostatnio: “Te konkursy, akademie, pantoflowe zebrania, ciocine sympozja o »idealnym chopinowskim rubacie«... W Polsce Chopina się zabija! Lądujesz w Warszawie na lotnisku im. F. Chopina... Zrobiło się z niego wizytówkę, standard, to wszystko, czym nie był". I w innym miejscu: “W Polsce, jeśli grasz na fortepianie, to Chopina musisz kochać. Bo jak możesz być Polakiem, nie grając Chopina".

MIECZYSŁAW TOMASZEWSKI: - To jest wypowiedź Anderszewskiego. Może go nie obchodzić, że dyskutuje się nad tempem rubato. A trzeba dyskutować. W pianistyce współczesnej słusznie odcedza się pewne maniery, ale co innego odcedzić maniery, a co innego wylać dziecko z kąpielą. Bo Chopina bez rubata nie ma. To, że lotnisko nazywa się imieniem Chopina, też mi się nie podoba. Tak jak nie podoba mi się wódka “Chopin". To nie jest właściwe, ale to problem nie tylko polski. To zjawisko cywilizacyjne. Oczywiście, trzeba z tym walczyć. Choćby z wizerunkiem Chopina utrwalanym w kiepskich filmach, takich jak na przykład film Jerzego Antczaka. Antczak nie usłyszał Chopina, nie usłyszał w ogóle jego muzyki.

Wchodzimy w epokę, w której jedne zjawiska kultury odbieramy poprzez drugie. W epokę intertekstualności. Ale tym bardziej trzeba walczyć, żeby wracać do źródła, do tekstu, do świeżego spojrzenia. Bardzo pięknie, że Anderszewski chce to odkurzać. Może dlatego właśnie, że buntuje się, jego interpretacje są tak poruszające i wspaniałe.

  • Muzyka jako mowa

- Czy podczas kilkudziesięciu już lat zajmowania się muzyką i osobą Chopina nie miał Pan Profesor nawet przez chwilę uczucia znużenia czy zmęczenia?

- Zajmuję się Chopinem od roku 1936, ale zawsze istniał jakiś kontrapunkt: pieśń, polska muzyka XX wieku, wreszcie własne poszukiwania teoretyczne, czyli ontologia dzieła muzycznego. Na pańskie pytanie właściwie odpowiedział kiedyś Witold Lutosławski. Był jurorem podczas jednego z Konkursów Chopinowskich. I napisał później, że słuchając kilkadziesiąt razy “Sonaty h-moll" ani przez chwilę nie odczuwał znudzenia. Nie miał też żadnej wątpliwości, że obcuje z arcydziełem. “Wspominam ten okres tak intensywnego obcowania z muzyką Chopina z wielkim wzruszeniem" - napisał. Nie ma chyba lepszego sprawdzianu, lepszego świadectwa.

W ankiecie przeprowadzonej w latach 60. Bogusław Schaeffer powiedział, że muzyka Chopina to “wzór najintensywniej stężonej ekspresji człowieka". Witold Szalonek dodał, że odczuwa w niej “uczucia o temperaturze rozżarzonej lawy". Lubię cytować Nietzschego: “za Chopina oddałbym całą resztę muzyki". Przypomnę: powiedział to Niemiec, który zrezygnowałby z Bacha, Haydna, Beethovena, Schuberta, Schumanna, Brahmsa, na rzecz Chopina.

- Dlaczego tak się dzieje?

- Chopin to fenomen, a każdy fenomen ma z założenia coś trudnego do wyjaśnienia, niemożliwego i tajemniczego. Moje przypuszczenia są następujące: po pierwsze, Chopin należy do tych nielicznych kompozytorów, dla których muzyka była mową (po nim następny jest Mahler). Mowa to intonacja i bezpośredniość przemawiania; język zaś to jedynie system reguł, gramatyka, słownik, konstrukcja... Po drugie, mamy tu do czynienia z połączeniem muzyki zaadresowanej bezpośrednio do jednego i jedynego, wybranego odbiorcy - z absolutną uniwersalnością. U Chopina jest to zestrojone z mistrzostwem. W jego muzyce nie ma ani jednej zbędnej nuty - tylko te, który powinny i muszą być. To rodzaj moralności twórcy. Chopin nie potrafił robić czegoś, czego nie umiał robić dobrze. Dlatego przestał pisać na orkiestrę. Skupił się na fortepianie, na dbałości o doskonałość formy. George Sand zostawiła nam obraz tego, jak tworzył. Na początku pojawiał się spontaniczny szkic całości, a potem następowało wiele tygodni pracy nad każdym, najdrobniejszym nawet, szczegółem. Czuł odpowiedzialność za każdy dźwięk. W przedśmiertnym, “mówionym" testamencie Chopin kazał przecież spalić swe nie wydane utwory. Było ich sześćdziesiąt pięć.

  • Wiara Chopina

- W jednym z tekstów analizuje Pan Profesor stosunek Chopina do wiary. W liście do Tytusa Woyciechowskiego, pisanym pierwszego dnia po świętach Bożego Narodzenia roku 1828, oprócz życzeń noworocznych i imieninowych znajdziemy intrygujące zdanie: “Od tygodnia nicem nie napisał, ani dla ludzi, ani dla Boga"...

- Trzeba zdać sobie sprawę, że wszystkiego o Chopinie nie wiemy, nie możemy wiedzieć. Pozostają domysły i hipotezy. Listy Chopina są bardzo często cytowane, ale ten fragment został pominięty. Dlaczego? Jeden z monografistów, Ferdynand Hoesick, utrwalił poczucie, że Chopin był ateistą, że sprawy wiary były mu całkowicie obojętne. Jest to jednak sprzeczne z elementarnymi faktami.

George Sand napisała o Chopinie: “jedyna rzecz, której mu nie mogę wybaczyć, to katolicki dogmatyzm". A znała go przecież dobrze... W innym momencie przypomina, że Chopin mawiał o niej podobnie jak przełożona w klasztorze: nie wierzcie w to wszystko, co mówi, ona i tak kocha Pana Boga... Tak mówi ateista?

W listach Chopina znajdziemy takie zwroty: “Niech Ci Pan Bóg odpłaci za twoją dobrą przyjaźń" (do Juliana Fontany), “Napisz słowo o twoim zdrowiu. Ja się tu pomodlę" (do Wojciecha Grzymały), “Może Pan Bóg pozwoli, że będzie dobrze, a jeżeli Pan Bóg nie da, to przynajmniej tak róbcie, jak żeby Pan Bóg miał pozwolić" (do siostry Ludwiki). I jeszcze charakterystyczne datowania: “Wiedeń, Dzień Bożego Narodzenia" (1830), “Dziś Wigilia Bożego Narodzenia, nasza panna Gwiazdka. Tutaj tego nie znają" (1845), “Nohant, Zielone Święta" (1846), “Paryż. Dziś środa, Popielec" (1847), “Londyn, Wielki Piątek" (1848).

- W grudniu w Warszawie Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zorganizował trzecią już konferencję naukową, której tematem była twórczość Chopina w perspektywie koncepcji analitycznych...

- Grudniowe spotkanie pokazało przede wszystkim wielość punktów widzenia. To bardzo obiecujące, że nie ma jednego sposobu myślenia o Chopinie. Ważnym bywa na przykład zwracanie uwagi na problem źródła: interpretacja dzieła zwykle za podstawę przyjmuje wydanie krytyczne, uznawane za właściwe i najlepsze. A przecież istnieją notatki, szkice, kolejne wersje utworu... Chopin wydawał jednocześnie w trzech miejscach: w Paryżu, Londynie i Lipsku. Która wersja jest ostateczna, jeśli nieraz różnią się od siebie? Wiadomo choćby, że sztycharz w Lipsku “wiedział lepiej" i poprawiał Chopina. Chopin zaczyna “Balladę As--dur" od jednego dźwięku, potem dochodzi drugi, trzeci, czwarty, a sztycharz uważał, że to jest czterogłos i na początku utworu dopisał pauzy dla pozostałych trzech głosów...

  • Chopin i chopinolodzy

Jeden z referatów dotyczył zastosowania w analizie programów komputerowych - zarówno w kontekście samego utworu, jak i jego wykonania. Okazuje się, że komputer potrafi pewne momenty wyraziście uwidocznić. Ten rodzaj analizy wydaje się również potrzebny, mimo swych dotychczasowych ograniczeń. Dla prof. Claudii Colombati z Rzymu istotne było z kolei to, że twórca działa w kontekście świata idei swego czasu. Romantycy chcieli “mówić siebie". Jarociński nazwał to kiedyś “nieustającą spowiedzią". Sam Chopin w notatkach do swej “fortepianowej metody" zapisał własną definicję muzyki: to ekspresja myśli, wrażeń i uczuć...

- Czy w chopinologii istnieją jakieś białe plamy?

- Przede wszystkim pojawiają się nowe perspektywy metodologiczne, rodzi się też nowy paradygmat badania dzieła muzycznego. Przez długi czas muzykologia ograniczała interpretację utworu do jego analizy strukturalistycznej, zauważającej jedynie formę, relacje interwałowe, przebiegi harmoniczne. Stało to w rażącej dysproporcji wobec tego, co przynosił choćby bezpośredni kontakt z muzyką Chopina: ona porusza, zadziwia, zachwyca. Proszę posłuchać “Sonaty b-moll" w interpretacji Pogorelicia czy Marthy Argerich grającej “Barkarolę". Każde dzieło jest niepowtarzalne, posiada pewne unikalne wartości artystyczne, które wymykają się formalno-strukturalnemu opisowi.

Próbuje się dzisiaj patrzeć na dzieło w różnych aspektach. Ero Tarasti, autor choćby wspaniałej analizy “Poloneza-Fantazji" op. 61, bada go od strony semiotycznej. Dowodzi, iż muzyka ta mówi o upadku i podniesieniu się, co bywało odczytywane jednoznacznie. Kiedyś Th.W. Adorno “Fantazję f-moll" op. 49 zinterpretował jako utwór o niewątpliwym przesłaniu patriotycznym, co można usłyszeć choćby w tym, że zaczyna się i trwa w moll i nagle, na koniec triumfuje w dur... Sam, uprawiając coś, co nazwałem interpretacją integralną dzieła muzycznego, zaczynam od spojrzenia fenomenologicznego. Ważne jest pierwsze wrażenie. Potem usiłuję to opisać w kategoriach narzucanych przez samo dzieło. Oczywiście, nie wolno fantazjować. Ale jeśli Przybyszewski mówił o “Sonacie b-moll" - ta “wściekła siklawa cierpienia" - to coś w tym jest. Słuchałem właśnie “Scherza cis-moll" w wykonaniu Sułtanowa: ta muzyka ma w sobie coś demonicznego, trudno to inaczej nazwać.

***

- Ale czy z Chopinem nie jest dziś trochę tak, jak ze Słowackim w “Ferdydurke" Gombrowicza: jak zachwyca, skoro nie zachwyca... Czy Chopin nam się nie odkleił od tego, czym naprawdę był, jest? Pisał Zygmunt Mycielski: “zamieniamy miłość w rodzaj kultu, a przedmiot jej zamieniamy w tabu, otaczamy pokrowcem, spod którego nie sposób wyłuskać żywego człowieka"...

- Cytowanie zdań wyjętych z kontekstu może stać się niebezpieczne. W tym samym tekście Mycielski pisze: “Na pomniku Chopina na Pčre Lachaise widziałem bukieciki fiołków i wierszyki zaczynające się od słów: Cher Chopin. Nie wiem, czy jest drugi kompozytor, który by dostawał takie prezenty w sto lat po swoim zgonie. Pisują to zapewne elegijne pensjonarki...". I Mycielski dodaje: “nie natrząsajmy się nigdy z dowodów miłości".

Myślę, że ani w powszechnej świadomości, ani w muzykologii, która jest jej odbiciem, Chopin nie znalazł się “pod pokrowcem". Zmienia się też hierarchia właściwości, wedle której czytamy muzykę Chopina. W XIX wieku na pierwszym miejscu był patriotyzm, potem ekspresja, w latach 20. ubiegłego wieku - pianistyczne mistrzostwo. Zwracano też uwagę na inne utwory: wtedy na etiudy, w okresie Młodej Polski i modernizmu na scherza i sonaty, jeszcze wcześniej - na polonezy i mazurki. Tuż po wojnie zaczęto akcentować ludowość, znów z pewną przesadą. Co pięć lat, dzięki Konkursowi Chopinowskiemu, następuje niesłychane ożywienie dyskusji wokół interpretacji. Jak to się dzieje, że dziesiątki Chińczyków, Koreańczyków, Japończyków grają Chopina? To kolejny element czegoś, co wcześniej nazwałem fenomenem.

- A co by Pan Profesor odpowiedział komuś, kto twierdzi, że Chopin jest nudny?

- Powiedziałbym, że w obszarze muzyki żyją też daltoniści. To absolutny brak wrażliwości. Pytał pan o specyfikę Chopina. Myślę, że najlepiej określił ją Norwid: muzyka kształtem jest miłości. Po prostu.

Prof. MIECZYSŁAW TOMASZEWSKI (ur. 1921) jest teoretykiem muzyki, od 1959 roku wykładowcą Akademii Muzycznej w Krakowie. Studiował muzykologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, doktoryzował się na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu na podstawie pracy “Twórczość Fryderyka Chopina i jej recepcja" (1964). Był koncertującym pianistą, redaktorem naczelnym i dyrektorem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego (1954-88). Opublikował m.in. “Fryderyk Chopin. Diariusz per image" (1990), “Krzysztof Penderecki i jego muzyka. Cztery eseje" (1994), “Muzyka Chopina na nowo odczytana: studia i interpretacje" (1996), “Chopin und seine Zeit" (1998), “Chopin. Człowiek, dzieło, rezonans" (1999), “Interpretacja integralna dzieła muzycznego. Rekonesans" (2000).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2004