Bracia w duchu

pisał Tomasz Mann w 1947 roku, na siedemdziesiąte urodziny Hermanna Hessego: "Wydarzenia zewnętrzne, nieuchronny rozkład biednych Niemiec przede wszystkim, przewidzieliśmy i przeżywaliśmy razem - w wielkim oddaleniu przestrzennym, które czasem uniemożliwiało wszelką wymianę, ale jednak zawsze razem, jednak zawsze pamiętając wzajem o sobie. W krainie ducha nasze drogi w ogóle biegną osobno, jedna daleko od drugiej, a jednak biegną tak samo - w jakimś sensie podążamy tą samą drogą i jesteśmy braćmi...
 /
/

I dodawał: "Chętnie wyobrażam sobie nasz stosunek na wzór spotkania Józefa Knechta z ojcem Jakubem w »Grze szklanych paciorków«, gdzie nie może obyć się bez »gry uprzejmości i cierpliwości, złożonej z nieustannych pokłonów, podczas witania się ze sobą dwóch świętych albo dwóch książąt Kościoła« - na wpół ironicznie traktowanego ceremoniału na modłę chińską, który Knecht bardzo lubi, a zauważa też, że i magister ludi Tomasz von der Trave opanował go po mistrzowsku".

Tym, którzy nie czytali "Gry szklanych paciorków" Hessego, wyjaśnić wypada, że w bohaterze powieści Józefie Knechcie wolno widzieć alter ego autora, natomiast postać Tomasza von der Trave stanowi hołd dla Tomasza Manna; Trave to rzeka, przy której ujściu do Bałtyku wznosi się Lubeka, rodzinne miasto autora "Buddenbrooków". A odbiciem wspomnianej "gry uprzejmości i cierpliwości" jest cała książka, którą teraz otrzymaliśmy; świadectwo ponad pięćdziesięcioletniej znajomości dwóch wielkich pisarzy niemieckich minionego wieku i skomplikowanych relacji, jakie ich łączyły.

***

Poznali się w kwietniu 1904 roku. "Było to w monachijskim hotelu, dokąd zaprosił nas nasz wydawca Samuel Fischer - wspominał Hesse w czerwcu 1950, w liście gratulacyjnym na 75. urodziny Manna. - Pan był wówczas autorem pierwszych nowel i »Buddenbrooków«, ja autorem »Petera Camenzinda«, obaj byliśmy jeszcze w kawalerskim stanie i obaj budziliśmy najpiękniejsze nadzieje. Poza tym nie łączyło nas szczególne podobieństwo, można to było spostrzec już po naszym ubiorze i obuwiu, a to pierwsze spotkanie stało raczej pod znakiem przypadku i ciekawości czysto literackiej niż rozpoczynającej się przyjaźni i koleżeństwa".

Już w tym fragmencie znać dyskretnie zaznaczony dystans, jaki dzielił potomka patrycjuszowskiego rodu z nadbałtyckiego hanzeatyckiego miasta od niepokornego syna protestanckiego misjonarza z południa Niemiec. Odmienne były strategie, jakie przyjęli, by bronić się przed światem (a mieli po temu powody - choćby taki, że obaj przerwali instytucjonalną edukację przed "dużą maturą"...). Odmienne też (choć pełne zastanawiających analogii) było od początku ich pisarstwo. U Manna - zauważa w przedmowie Volker Michels - "twórczość jako autostylizacja, ale z pokryciem, bez fałszywych uroszczeń. U Hessego natomiast - twórczość jako konfesja i autoterapia (...). Introwertyk Hesse, ekstrawertyk Tomasz Mann. Mann swoje postacie umie charakteryzować w ciągnących się całymi stronicami opisach wyglądu zewnętrznego. Hesse tymczasem wykazuje aż graniczącą z utożsamieniem zdolność wczuwania się w swoje postacie i motywy ich zachowań. Mann - zdystansowany obserwator, Hesse - ucieleśnienie młodzieńczego buntu i idealistycznych tęsknot. Czy tak odmienne charaktery mogły się spotkać?".

Otóż mogły, a różnice nie przeszkodziły narastającemu z upływem lat wzajemnemu uznaniu. Pierwszy krok uczynił Hesse; jego recenzje ze zbioru nowel Manna "Tristan" (powstała na rok przed pierwszym spotkaniem) i z powieści "Królewska wysokość" nie są wolne od akcentów krytycznych, ale pełne uwagi i szacunku. "Najbardziej poślednie płody jego pióra i tak wznoszą się wysoko ponad poziom powszedniości" - pisał Hesse o autorze "Tonia Krögera" w zakończeniu drugiego z tych tekstów. Kilka lat później Mann zachwycił się wydaną pod pseudonimem "Emil Sinclair" powieścią Hessego "Demian". W maju 1919 notował w dzienniku: "Czytałem dalej opowiadanie Sinclaira, z najwyższym uznaniem, a też niepokojem, bo element psychoanalityczny wydaje się tu użyty w wymiarze bardziej duchowym i znaczącym niż w »Czarodziejskiej górze«, ale miejscami w zadziwiająco podobny sposób". I kilka dni później pytał Samuela Fischera: "Proszę mi powiedzieć: kim jest Emil Sinclair? (...) Jego »Demian« zrobił na mnie większe wrażenie niż jakiekolwiek nowości od dłuższego czasu. To piękna, mądra, poważna, ważka praca. Czytałem z najwyższym przejęciem i radością".

W korespondencji zaś (pierwszy list pochodzi z roku 1910) istotna rozmowa między oboma pisarzami rozpoczyna się u schyłku Republiki Weimarskiej.

W 1930 roku Hesse wystąpił z Pruskiej Akademii Sztuk, do której wybrano go cztery lata wcześniej. Rok później Tomasz Mann stara się go nakłonić do powrotu. Odmowę swoją Hesse uzasadnia "głęboką nieufnością do niemieckiej republiki". Prawdziwy paradoks: Tomasz Mann, w latach I wojny zdecydowanie bardziej na prawo od Hessego, teraz broni przed nim ułomnego państwa... Gdy do władzy dojdzie Hitler, ich stanowiska zdecydowanie się zbliżą. W krytycznym roku 1933 spotykać się będą wielokrotnie, później zaś Hesse, osiadły od dawna w Szwajcarii, i Mann, emigrant świeżej daty, w swym ambiwalentnym stosunku do tradycji narodowej i w ocenie rozwoju wydarzeń politycznych będą się coraz lepiej rozumieć.

Pisał Hesse w marcu 1941: "W kręgu naszych bliskich nagromadziło się tyle nowych okropności, strat, diabelstwa, aż człowiekowi wstyd, że przyszło nam żyć w epoce tego na zimno i złowrogo organizowanego piekła, a moja w głębi chrześcijańska dusza, anima christiana, skłania się do podejrzeń, że całość materialnych dziejów powszechnych, jeśli się uważniej przyjrzeć, jest właśnie takim ohydnym strupem zakrzepłej krwi i związek z czymś podobnym może być dla człowieka tylko hańbą". A rok później zastanawiał się Mann (mieszkający już wtedy w Kalifornii): "Czy się jeszcze zobaczymy, drogi Przyjacielu? Quaeritur. Czy zobaczę jeszcze Europę? Dubio. A jeżeli, to w jakim stanie - po tej wojnie, której koniec jest dla mnie całkiem nieprzewidywalny, irracjonalny i nierealny. Nie mówmy o tym przez morze! Tymczasem ze zdumiewającym uporem robimy i doprowadzamy do końca swoje, nieprawdaż?".

"Doprowadzamy do końca swoje"... Obaj stworzyli wtedy swe późne arcydzieła, zawierające summę przemyśleń nad kryzysem XX-wiecznej kultury. W 1943 roku w Szwajcarii ukazała się "Gra szklanych paciorków" Hessego. Otrzymawszy jej egzemplarz Mann, pracujący wtedy nad "Doktorem Faustusem", pisał: "Byłem niemal przerażony jej pokrewieństwem z tym wszystkim, co mnie tak bardzo zajmowało. Ten sam pomysł fikcyjnej biografii - z zatrąceniem o parodię, którą ta forma ze sobą niesie. Ten sam związek z muzyką. Krytyka kultury i epoki również ta sama, choć raczej marzycielska utopia kulturalno-filozoficzna niż krytyczny wybuch cierpienia i potwierdzenie naszej tragedii". Wydanego cztery lata później "Faustusa" Hesse z kolei nazwie "piekielną i zachwycającą książką", do której "nie sposób dobrać się przy użyciu zwykłych kategorii", bowiem "przekracza je w obu kierunkach, w górę i w dół, w stronę wzniosłości i w stronę karykatury"...

***

"I niech Pan tylko nie umiera przede mną! - pisał Mann do młodszego o trzy lata Hessego w lipcu 1952. - Po pierwsze byłaby to impertynencja, bo przecież najpierw moja kolej. A po drugie: strasznie byłoby mi Pana brak, bo w tych czasach zamętu jest Pan dla mnie dobrym druhem, wsparciem, przykładem i pokrzepieniem...". Życzenie miało się spełnić - osiemdziesięcioletni autor "Czarodziejskiej góry" zmarł 12 sierpnia 1955 roku, w kilka tygodni po swoim jubileuszu. Hesse przeżył "drogiego Przyjaciela i znakomitego Kolegę, mistrza prozy niemieckiej" - tak żegnał go w nekrologu - niemal dokładnie o siedem lat. (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2006, ss. 304. Przełożyła Małgorzata Łukasiewicz. Opracowanie, przedmowa i posłowie: Anni Carlsson i Volker Michels. Na końcu indeks.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2006