Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Choć do wyborów prezydenckich na Białorusi zostało jeszcze sześć tygodni, gorąco zrobiło się wcześniej niż kiedykolwiek. Wszystko dlatego, że w społeczeństwie widoczny jest wysoki potencjał protestu, rywale Alaksandra Łukaszenki są silniejsi niż w przeszłości, a on sam mocno stracił na popularności. W efekcie reżim poczuł się zaskoczony i zagrożony aktywnością Białorusinów, masowo ustawiających się w kolejkach, by złożyć podpis poparcia dla opozycyjnych kandydatów.
Na reakcję nie trzeba było długo czekać – wraz z ożywieniem białoruskiej polityki, wróciły represje. Aresztowany został Wiktar Babaryka, któremu udało się zebrać bezprecedensowe 430 tys. głosów poparcia. Ten najpopularniejszy z oponentów Łukaszenki usłyszał zarzuty „stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego”, za co grozi 15 lat więzienia. Wcześniej do aresztu trafił Siarhiej Cichanouski, inny popularny rywal urzędującego od 26 lat prezydenta. Represje dotykają też protestujących obywateli i dziennikarzy, w tym telewizji Belsat. Trudno przewidzieć, jak potoczy się reszta kampanii wyborczej, ale można mieć pewność, że Łukaszenka za wszelką cenę będzie zmierzać do piątej reelekcji. ©